O tym, że w polskim wywiadzie zagranicznym nie dzieje się dobrze, opinia publiczna i posłowie mogli dowiedzieć się podczas niedawnego posiedzenia komisji śledczej, badającej tzw. aferę wizową. Posłowie zaprosili niektórych szefów Agencji Wywiadu, chcąc dowiedzieć się od nich jak najwięcej o sprawach migracyjnych i wizach, ale za to od Piotra Krawczyka, który wiele lat temu stał na czele AW, usłyszeli kilka zastanawiających słów.

Polski wywiad klepie biedę

- Proszę porównać budżety Agencji Wywiadu z budżetami innych krajów europejskich i liczbą personelu w odniesieniu do np. liczby osób zamieszkujących w danym kraju. (...) Biorąc pod uwagę liczbę wyzwań dla państwa, pochodzących ze wschodu, obszaru migracyjnego, zwiększonej migracji zarobkowej, wyzwań związanych z nowymi technologiami, należy się poważnie nad tym zastanowić – mówił Piotr Krawczyk.

Reklama

Tak jasne ostrzeżenie, że w obliczu rosyjskiej agresji i narastającego światowego zagrożenia pracownicy polskiego wywiadu klepią biedę, nie jest jednak niczym nowym dla fachowców od lat zajmujących się tematyką wywiadowczą. Zdaniem płk. Grzegorza Małeckiego, który w latach 2015-2016 kierował Agencją Wywiadu, jest jeszcze gorzej, niż wszyscy możemy się spodziewać.

- My utknęliśmy na początku lat dwutysięcznych, czyli w momencie, kiedy powstała Agencja Wywiadu, i od tego momentu cały czas mamy do czynienia z kontynuacją, dorzucaniem pewnych złotych, ale za te pieniądze ta firma nie rozwinie skrzydeł, a na pewno nie dostosuje się do warunków, z jakimi mamy dziś do czynienia – mówi Grzegorz Małecki.

Z jednej strony chodzi oczywiście o sprawy kadrowe i właściwe wynagradzanie wyszkolonych oficerów, którzy bez dobrych pieniędzy po prostu odchodzą i zasilają szeregi innych służb specjalnych. Przerażający jest też sam stan kadrowy AW, gdyż obecnie szacuje się, że w Agencji pracuje około 1000 osób, co plasuje Polskę na odległej europejskiej pozycji.

Nawet Rumunia ma wywiad większy od Polski

- Rumunia, która ma 19 milionów obywateli, ma wywiad zagraniczny liczący ponad 3 tysiące osób i tam państwo funkcjonuje, wykorzystując w pełni swój aparat bezpieczeństwa. A u nas, przy takich pieniądzach, aparat bezpieczeństwa to działania hobbystyczne, po to, żeby było, a nie po to, aby realizowało konkretne zadania – mówi płk Małecki.

Jeszcze smutniej prezentuje się obraz polskiego wywiadu, gdy spojrzymy na naszego zachodniego sąsiada. Niemiecka BND liczy aż 6 tys. pracowników, a jej budżet jest aż...23 razy większy, od pieniędzy, jakie na szpiegów wydaje Polska. Jakby tego było mało, niemiecka służba od dwóch lat działa w nowoczesnej siedzibie, spełniającej najwyższe standardy bezpieczeństwa i zapewniającej oficerom doskonałe warunki pracy. A w Polsce?

Klasa polityczna „lekceważy znaczenie służb”

- Na początek trzeba by dać pieniądze na nowy budynek, bo stary się sypie i tam już więcej ludzi po prostu nie da się upchnąć. A u nas politycy w kółko to powtarzają, że oni nie chcą dawać pieniędzy, bo będzie to źle widziane, a przede wszystkim nie przynosi to zwrotu wyborczego. U nas klasa polityczna lekceważy znaczenie służb dla funkcjonowania państwa, a inne państwa tego nie lekceważą – stwierdza w gorzkich słowach płk Małecki.

W oczach specjalisty, politycy, i to niezależnie od opcji, od lat nie doceniają faktu posiadania sprawnych służb, a często traktują je instrumentalnie, niekiedy wykorzystując nawet do bieżącej walki politycznej. Przez dziesięciolecia nie opracowano spójnego systemu działania szeroko pojętych służb specjalnych, ich koordynacji, a także właściwej kontroli. Grzegorz Małecki apeluje, że jeśli dziś, kiedy wokół Polski robi się coraz groźniej, nie zajmiemy się tą tematyką poważniej, będziemy mieć małe szanse, aby ktokolwiek traktował nasz kraj poważnie.

- Jeśli my mamy być państwem, które ma aspiracje do pełnienia roli jednego z kreatorów polityki bezpieczeństwa w Unii Europejskiej, to musi mieć coś takiego. Ale to nie jest kwestia jednej, czy dwóch agencji, ale całego modelu zarządzania bezpieczeństwem narodowym. To nie mogą być działania doraźne, reaktywne, ale musi to być polityka przez duże „P”, a nie rzeźbienie w bieżących wydarzeniach – ostrzega ekspert.

Znajdą się większe pieniądze dla polskich szpiegów?

Po zmianie na szczytach władzy padło wiele słów na temat konieczności reformy służb specjalnych, a koordynujący ich pracę minister Tomasz Siemoniak zapowiedział najpierw audyt ich działalności, a potem naprawę. Na razie wiadomo, że dodatkowe pieniądze pójdą na wynagrodzenia w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ale nie jest wykluczone, że podwyżki obejmą też wywiad zagraniczny.

Większych pieniędzy dla Agencji Wywiadu chcieliby też przedstawiciele obecnej opozycji, a w rozmowie z Dziennikiem Gazetą Prawną, poseł Waldemar Andzel, zasiadający w sejmowej komisji ds. służb specjalnych, przekonywał, że za rządów PiS dofinansowanie dla AW było zwiększane. Chciałby jednak, aby teraz też do Agencji popłynęło więcej pieniędzy.

- Jestem zwolennikiem większego dofinansowania, tylko żeby służby dobrze służyły państwu i w sposób zdeterminowany – mówi GP poseł Andzel.