- Bomba atomowa to broń polityczna
- Najwięksi posiadacze broni nuklearnej
- Nuclear Sharing
- F-35 a Nuclear Sharing
- Broń jądrowa to nadal temat tabu
Bomba atomowa to broń polityczna
Trudno znaleźć drugą taką broń, która budzi tyle emocji, co bomba jądrowa. Jej pierwsze wykorzystanie zmieniło świat na zawsze. Tym, co różni broń jądrową od innych typów uzbrojenia, jest to, że to jedyna broń mająca bezpośredni wpływ na politykę. Choć wynalezienie czołgu, samolotu czy rakiet balistycznych zmieniło obraz wojen, o tyle żadna z nich nie miała takiego wpływu na kształtowanie polityki, jak właśnie broń jądrowa.
Państwa ją posiadające są dziś traktowane zupełnie inaczej od krajów, które nie mają w swoim arsenale też śmiercionośnej technologii. Sama groźba użycia głowic atomowych jest często, dla posiadających ją państw, wystarczają ochroną przed agresją. To właśnie dlatego, wbrew środowisku międzynarodowemu, o jej pozyskanie starają się kraje takie jak np. Iran. Jej posiadanie przez Koreę Północną automatycznie podnosi rangę tego kraju.
Co warto zauważyć, nie chodzi nawet o samą siłę rażenia. Rosja czy USA posiadają taktyczne ładunki nuklearne o mocy niewiele większej od największych konwencjonalnych bomb. Ich zrzucenie wiązałoby się jedynie ze zniszczeniem pojedynczych budynków lub osiedli. Mimo to, ich potencjalne użycie wzbudza nieporównywalnie więcej emocji i potencjalnych reperkusji politycznych.
Najwięksi posiadacze broni nuklearnej
Choć minęło już niemal 80 lat od jej wynalezienia, to obecnie tylko kilka państw świata może pochwalić się posiadaniem broni jądrowej. SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute) szacuje, że w 2023 roku na świecie znajdowało się 12 512 głowic nuklearnych, z czego zdecydowana większość, bo aż 9576, w wojskowych magazynach (co oznacza wzrost o 86 głowic względem 2022 roku).
Choć broń tę posiada 9 państw, to sama Rosja oraz USA odpowiadają aż za niemal 90% światowego arsenału nuklearnego. Rosja i USA posiadają także zdecydowaną większość głowic, które są w gotowości do natychmiastowego użycia. Mówimy o 1770 w przypadku USA oraz 1674 w Rosji. W magazynach Amerykanie mają dodatkowo 1939 głowic, a Rosjanie 2815. Licząc także z bronią przeznaczoną do demontażu, największym posiadaczem jest Rosja (5889). Drugie miejsce z 5244 głowicami przypadło Amerykanom.
Pod względem łącznego zapasu, trzecie miejsce przypadło Chinom, które mają posiadać 410 głowic (względem 350 w 2022 roku). Te jednak w całości pozostają w wojskowych magazynach. Przeciwieństwem są Francuzi, którzy mimo posiadania 290 głowic, aż 280 mają w gotowości do natychmiastowego użycia. W przypadku Brytyjczyków mówimy o 225 głowicach (w tym 120 w wysokiej gotowości). Londyn zapowiedział już, że planuje powiększyć swój arsenał nuklearny.
Piąte i szóste miejsce przypadło dwóm sąsiadom — Pakistanowi i Indiom. Mówimy o 170 i 164 głowicach (wszystkie w magazynach). Na ósmym miejscu znalazł się kraj, który oficjalnie nigdy nie potwierdził, że posiada głowice jądrowe. To Izrael, który w magazynach ma mieć 90 takich głowic. Ostatnim posiadaczem broni jądrowej jest reżim Kim Dzong Una. Korea Północna ma posiadać 30 głowic (względem 25 w 2022 roku).
Nuclear Sharing
Jedynie trzy kraje NATO (USA, Francja oraz Wielka Brytania) posiadają swoją broń jądrową. Mimo to znajduje się ona na terenie Belgii, Niemiec, Włoch, Holandii oraz Turcji. Jest to możliwe dzięki programowi odstraszania nuklearnego. Szacuje się, że w każdym tym kraju przechowywane jest po 20 głowic. Wszystkie umieszczone są w bombach B61, czyli podstawowej bombie termojądrowej USA. Koszt każdej to ok. 30 mln USD.
Co warto zaznaczyć, są to amerykańskie bomby, które znajdują się w amerykańskich bazach pilnowanych przez amerykańskich żołnierzy. Dzielenie broni jądrowej oznacza w praktyce umieszczenie tej broni na terenie sojusznika, ale nie przekazanie jej pod jego dowodzenie. Bomba ta może być jednak przenoszona lub używana przez samoloty państw, gdzie jest przechowywana. Dzieje się to jednak po zgodzie oraz pod ścisłą kontrolą i nadzorem Stanów Zjednoczonych. Jak zaznaczają eksperci — samo umieszanie takich bomb istotnie wpływa na bezpieczeństwo państw, ponieważ zwiększa ryzyko związane z atakiem na ten kraj.
Im więcej jest miejsc składowania broni nuklearnej, tym trudniejsze może być jej wyeliminowanie w pierwszych godzinach potencjalnego konfliktu. Wraz z dzieleniem się bronią jądrową, państwa dzielą się również zagrożeniami. W razie potencjalnej wojny, miejsca jej składowania staną się celami ataków przy pomocy broni masowego rażenia. Państwa goszczące amerykańską broń ponoszą również finansowe obciążenia z tym związane.
F-35 a Nuclear Sharing
Partycypacja w programie dzielenia się bronią jądrową wymaga również posiadania platform zdolnych do jej przenoszenia. Bombę B61 przenosić mogą nie tylko amerykańskie bombowce, takie jak B1, B2, ale także wiele lżejszych myśliwców — takie jak F-22, F-35A czy F-15E. Do broni dostosowano także europejskie samoloty Panavia Tornado.
Zbliżający się kres służby samolotów Panavia Tornado w niemieckich siłach powietrznych łączy się z faktem zakupu przez ten kraj samolotu F-35A. Dzięki temu możliwa będzie dalsza partycypacja Berlina w programie Nuclear Sharing. Takie samoloty nabyć ma także Polska. Polskie F-35A Block 4. Będą one dostosowane do przenoszenia ładunków nuklearnych w wewnętrznych komorach na wyposażenie. Możliwość posiadają także eksploatowane już przez naszych pilotów samoloty F-16.
Broń jądrowa to nadal temat tabu
Historia programu sięga lat 60. XX wieku. Agresywna polityka ZSRR sprawiła wtedy, że pojawiła się w Europie potrzeba zbalansowania radzieckiej przewagi jądrowej. Z uwagi na fakt, że to USA były wtedy największą potęgą nuklearną NATO, to właśnie ten kraj postanowił rozmieścić swoją broń w krajach Europy.
Choć kiedyś odstraszanie nuklearne było jednym z podstawowych elementów strategii NATO, dziś temat budzi znacznie więcej kontrowersji. Po zakończeniu zimnej wojny, w wielu krajach Europy nasiliły się pacyfistyczne ruchy nawołujące do rezygnacji z broni nuklearnej. Polityczne kontrowersje sprawiają, że dziś dla wielu jest to temat tabu. To jednak ulega stopniowej zmianie, a NATO coraz chętniej informuje np. o corocznym ćwiczeniach nuklearnych Steadfast Noon.
Uczestnictwo Polski w Nuclear Sharing jest możliwe?
Technicznie partycypacja Polski w tym programie jest możliwa. Od 2026 roku będziemy posiadać samoloty, które będą mogły zostać certyfikowane do przenoszenia najnowszych wersji bomby B61. Kluczowym wydaje się wola polityczna. Tę w Polsce wyrażają otwarcie Prezydent Andrzej Duda, były premier Mateusz Morawiecki czy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera. Do swojej wizji Prezydent przekonać zamierza także premiera Donalda Tuska.
Chwilowo brak politycznej woli widać ze strony amerykańskiej. Trzeba jednak pamiętać, że w kwestii bezpieczeństwa należy naciskać i bić się o swoje — a jak przekonują eksperci, warto. Pomysł ten ma duże poparcie w szerokim gronie ekspertów. Pozytywnie wypowiadał się o tym m.in. założyciel Strategy&Future Jacek Bartosiak, ekspert od geopolityki Krzysztof Wojczal, czy były dowódca JW GROM gen. Polko. Nucelar Sharing miałby zwiększyć nasze bezpieczeństwo. NATO nie może pozwolić sobie rozmieszczenia broni nuklearnej na terenie, którego nie będą bronić. Byłaby to dodatkowa gwarancja bezpieczeństwa dla naszego kraju.
Pozostaje też pytanie o legalność włączenia naszego kraju do programu Nuclear Sharing. Zdaniem części komentatorów byłoby to pogwałcenie zapisów Aktu Stanowiącego Rosja-NATO z 1997 roku. Jak jednak argumentują przeciwnicy tej interpretacji — akt ten już nie obowiązuje, ponieważ złamała go sama Rosja, rozmieszczając swój arsenał nuklearny na terytorium Białorusi.
Polskie dążenia do uczestnictwa w Nuclear Sharing mogą być dla nas korzystne nawet w przypadku odmowy ze strony sojuszników. Jesteśmy obecnie jedynym krajem NATO bez broni nuklearnej, który nie boi się tak otwarcie mówić o jej rozmieszczeniu. Same starania o rozmieszczenie broni jądrowej są więc ważnym sygnałem, który wysłaliśmy w świat.