Najwyżsi dowódcy sił NATO nie pozostawili politykom wyjścia i opracowali dokument, w którym wyliczają, jak liczne muszą być wojska Sojuszu, by Europa mogła czuć się bezpieczna i nie paść pod ewentualnym rosyjskim atakiem. Ich zapowiedzi wskazują, że czeka nas potężna rozbudowa sił zbrojnych, przewyższająca nawet to, co od kilku lat dzieje się w Polsce.
Wielka mobilizacja NATO
Do utajnionych dotychczas dokumentów NATO, jakie trafiły między innymi do niemieckiego rządu, dotarli dziennikarze gazety „Welt am Sonntag”. Ich treść opiera się na uzgodnieniach polityków z 2023 roku, jednak gdy wówczas ogólnie ogłaszali konieczność zbrojeń, nie we wszystkich państwach za słowami tymi poszły czyny. Za przełożenie politycznego języka na realne, wojskowe zapotrzebowanie zabrali się jednak specjaliści, czyli najwyżsi dowódcy sił NATO: generał Christopher Cavoli i admirał Pierre Vandier.
Sporządzone przez nich opracowanie rozesłano do wszystkich państw NATO w 2024 r.,a z niego czarno na białym wynika, iż w kwestii zbrojeń Europa musi znacznie przyspieszyć. W dokumencie jako bazę wzięto NATO-owskie zapotrzebowanie militarne z 2021 roku, czyli jeszcze sprzed rosyjskiego ataku na Ukrainę, a wówczas wojskowe rekomendacje wskazywały, że Sojusz musi mieć w gotowości 82 brygady bojowe. Dziś liczba ta jest już, w ocenie generałów, niewystarczająca i jak najszybciej trzeba dążyć do tego, by liczba brygad wzrosła do 131, co oznacza potężny wzrost o aż 49 takie jednostki.
Same brygady to jednak nie wszystko. Generałowie rekomendują zwiększenie liczby korpusów bojowych z 15 do 24 oraz potężne wzrost ilości amunicji i wszelkiego wojskowego wyposażenia.
Przeciwko Rosji 49 nowych brygad
Na wysłanym do europejskich stolic dokumencie swe piętno odbiły realia ukraińskiej wojny, szczególnie zaś wielki wzrost znaczenia obrony przeciwlotniczej. Gdy jeszcze w 2021 roku wojsko oczekiwało, iż do obrony powinny wystarczyć 293 naziemne jednostki przeciwlotnicze, teraz apetyt wojska wzrósł kilkakrotnie. Wojskowi twierdzą bowiem, że koniecznych jest aż 1467 takich zestawów, a zapotrzebowanie to dotyczy zarówno systemów Patriot, Iris T-SLM, czy Skyranger, jak i zestawów do ochrony bliskiego i dalekiego zasięgu. Z 90 do 104 wzrosnąć powinna też liczba jednostek śmigłowcowych.
Wytyczne te trafiły do europejskich państw, ale jak informuje niemiecka gazeta, obowiązującym prawem stać mają się dopiero za rok. Na razie wszystkie 32 państwa mają czas, aby zastanowić się, skąd wziąć pieniądze na tak potężne zwiększenie zdolności obronnych, skoro wiele z nich nie wywiązało się jeszcze z poprzednich zobowiązań do wydawania 2 proc PKB na obronność. Dyskusja na ten temat już zaczęła się w Niemczech, czyli państwie, które w ostatnich dwóch dekadach najskuteczniej się rozbroiło.
Z wyliczeń niemieckiego MON wynika, że realizacja nowych założeń NATO wymagać będzie powołania dodatkowych 5-6 brygad i jednej jednostki śmigłowcowej. I to w sytuacji, gdy dziś Bundeswehra liczy 8 brygad, dziewiąta dopiero powstaje, a dziesiąta powołana ma być do życia w 2031 roku.
Zgodnie z zaleceniami dowódców NATO, każdy z krajów ma własny próg zbrojeń, który będzie musiało wypełnić, a zależeć będzie on od bogactwa danego kraju oraz od liczby ludności. Pewne jest jednak, że chcąc zrealizować nowe wytyczne, trzeba będzie wydawać na zbrojenia o wiele więcej niż 2 proc. PKB, a dodatkowym problemem może okazać się niesprzyjająca demografia. Już dziś cześć krajów, widząc, iż armia ochotnicza nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa, sięga po różne sposoby organizowania powszechnej służby