Wydarzenia, do jakich doszło podczas weekendowej konferencji bezpieczeństwa w Monachium wstrząsnęły nie tylko wieloma zagranicznymi przywódcami, ale szerokim echem odbiły się też w Rosji. Tam dostrzeżono głównie fakt, że Europa i USA już się tak nie kochają, a na rysującą się różnicę zdań od razu rzuciła się rosyjska propaganda.
Radość w Rosji. Deklaracje USA zrobiły swoje
Patrząc na jasne sugestie amerykańskich polityków, którzy dają do zrozumienia, że skończyło się bezwarunkowe wspieranie Ukrainy, a USA nie zamierzają więcej płacić za tę wojnę, Rosjanie poczuli, że nadeszło ich pięć minut. Wyraz takiemu podejściu dał na antenie państwowej telewizji jeden z kremlowskich politologów, Siergiej Michiejew. Zwrócił on uwagę przede wszystkim na fakt, że z USA pod rządami Trumpa będzie o wiele łatwiej się dogadać.
- Z pewnością jasne jest, że to, co się dzieje, to dobra wiadomość. To drastycznie różni się od wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej. Jeśli porównasz retorykę zespołu Trumpa z retoryką Bidena, to są to dwa różne światy(…). Teraz nie ma izolacji, nawet ze strony amerykańskiej – radował się Siergiej Michiejew.
Swą pewność opierał przede wszystkim na ostatnich wypowiedziach amerykańskiego sekretarza obrony, Pete Hegesetha, który wprost powiedział, iż „powrót Ukrainy do granic sprzed 2014 r. jest nierealnym celem”, a dodatkowo wykluczył pojawienie się na Ukrainie jakichkolwiek amerykańskich wojsk. I to nawet po zakończeniu działań zbrojnych.
- Żeby było jasne, w ramach wszelkich gwarancji bezpieczeństwa, nie będzie wojsk amerykańskich wysłanych na Ukrainę – powiedział we środę w Brukseli Hegseth.
Rosja chce uderzyć w zachodnią Europę
Rosjanie, jak to mają w zwyczaju, nie poprzestali jedynie na wyrażaniu swej radości, ale od razu postanowili mocniej zalicytować, by pokazać, że z chwilą wycofania się USA z Europy, to oni będą to rozdawać karty. Oni, a nie państwa europejskie, które w ich ocenie, nie będą się w stanie same obronić. Jak stwierdził rosyjski politolog, bez Amerykanów, Rosja może przestać nawet zwracać uwagę na sławny Art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, zobowiązującego pozostałe państwa do ruszenia z pomocą zaatakowanemu krajowi.
- Powinniśmy jasno przekazać tę myśl Europejczykom, teraz możemy uderzyć w Brukselę, Londyn i Paryż... Możemy zapomnieć o Artykule 5 i zapomnieć o Amerykanach, którzy ruszą z pomocą – powiedział na antenie telewizji Rosija 1 Siergiej Michiejew.
Jak widać, Rosjanie poczuli się ośmieleni amerykańskimi deklaracjami, choć w ocenie ekspertów, jest to próba gry dyplomatycznej przed zbliżającymi się negocjacjami. Marzyć ma im się, że im wyżej zalicytują teraz, z tym większej ilości deklaracji będą mogli się wycofać przy stole rozmów. A te już niedługo, bowiem do spotkania delegacji Stanów Zjednoczonych i Rosji dojść ma za kilka dni w Arabii Saudyjskiej.