Jeszcze tydzień temu obserwatorzy wojny na Ukrainie, notując znaczny spadek intensywności rosyjskich ataków, zastanawiali się, czy czasem nie oznacza to, iż Rosjanom wyczerpały się rezerwy. Ich nadzieje jednak prysły niczym bańka mydlana, a w weekend Rosjanie pokazali, na co ich stać.

Rosja ruszyła z ofensywą. Całkowite zaskoczenie

Uderzyli z impetem, jakiego strona ukraińska się nie spodziewała, a tym razem główny trzon ataku nie był wymierzony w Donbas, ale w obwód charkowski. Po kilkudniowym markowaniu ataków na kierunku łymańskim, wykorzystali niewielki przyczółek, jaki wcześniej udało im się zdobyć na rzece Oskił.

„Rosjanie próbują otoczyć Kupiańsk. Na północy wrogowi udało się utworzyć przyczółek umożliwiający ofensywę” – poinformował na Telegramie dowódca samodzielnego oddziału „Tajfun”.

O skali rosyjskiego natarcia świadczą nie tylko doniesienia rosyjskich blogerów, ale nawet dane, jakie przytacza Sztab Generalny Ukrainy. Poinformował on, iż w kierunku Kupiańska tylko jednego dnia Rosjanie przeprowadzili aż 35 ataków, a 23 bitwy toczyły się przez całą sobotę. Szturm odbył się na bardzo szerokim odcinku frontu, liczącym aż około 60 kilometrów, a w ocenie specjalistów, armii rosyjskiej udało się wyprowadzić Ukraińców w pole.

„Około czterokrotne nasilenie odnotowane na kierunku Kupiańskim wiąże się z nagłym podwojeniem rosyjskiej ofensywy na sąsiednim kierunku – Łyman. Był to fortel, dzięki któremu siły rosyjskie mogły ściągnąć część ukraińskiej obrony przeznaczonej na odpowiedź na kierunku kupiańskim” – ocenia portal Defense Romania.

Rosjanie szykują kolejny kocioł

Na razie strona ukraińska nie informuje o zajęciu przez Rosjan konkretnych miejscowości, ale przyznaje, że tym udało się posunąć naprzód w kierunku wsi: Dworiczna, Pietropawłówka, Stepowa Nowoseliwka, Kolisnykowka, Łozowa i Nowosynowe. Atak ten wymierzony jest w kierunku Kipiańska, kolejnego dużego ukraińskiego miasta, które stanowi następnie wrota do Słowiańska. Mając zaś przyczółek za zachodnim brzegu rzeki Oskił, którego do dziś Ukraińcom nie udało się zlikwidować, Rosjanie zdobyli doskonałe pozycje wyjściowe, by próbować okrążyć Kupiańsk, powtarzając manewr, jaki stosują już w okolicach Pokrowska.

I właśnie istnienie tego przyczółka spędza sen z powiek ukraińskim komentatorom, którzy nie mają złudzeń, jaki jest cel Rosjan. Obawiają się, że po ataku od wschodu, niedługo może dojść do uderzenia od północy.

„Kiedy mówimy o Kupiansku, zaczynamy mieć na myśli Słowiańsk. To jest pierwsze pytanie. Drugą kwestią jest Wielki Burluk, czyli coraz bardziej aktualizujące się dążenia wroga do stworzenia strefy buforowej na terenie obwodu charkowskiego, w związku z czym wiosną ubiegłego roku rozpoczął ofensywę. Wtedy to nie zadziałało. Wróg próbował przebić się do Wielkiego Burłuku przez Wowczańsk, ale teraz, jeśli nastąpi atak na Wielki Burłuk z przyczółka na zachodnim brzegu rzeki Oskil, to może nastąpić kontratak od strony Wowczańska. Dlatego ten przyczółek tutaj może w przyszłości sprawić wiele problemów” – powiedział na antenie kanału Freedom Denys Popowicz, ukraiński komentator wojskowy.

Uderzenia od północy, na kierunku charkowskim, również są już notowane, jednak ich nasilenie nie jest na razie wielkie. Jednego dnia odnotowano tam zaledwie 5 prób przebicia się przez ukraińskie pozycje.