To bastion obrony Donbasu. Powstawał od dekady
Pas twierdz to około 50-kilometrowa linia ukraińskich umocnień, biegnąca przez cztery miasta i kilka mniejszych miejscowości w obwodzie donieckim. Rozciąga się od Słowiańska i Kramatorska na północy po Drużkiwkę i Konstantynówkę na południu. Powstał po 2014 roku, gdy ukraińska armia odbiła te tereny z rąk prorosyjskich bojówek wspieranych przez Kreml. Przez kolejne dziesięć lat inwestowano w niego gigantyczne środki: powstały rozbudowane systemy bunkrów, sieci okopów, betonowe zapory, pola minowe i zasieki. Sama topografia regionu – stosunkowo gęsta zabudowa miejska i przemysłowa – dodatkowo wzmacnia jego obronność.
Słowiańsk i Kramatorsk, które już w 2022 roku były celem nieudanych szturmów rosyjskich, pełnią funkcję kluczowych węzłów logistycznych ukraińskiej armii. Pas jest zatem nie tylko barierą fizyczną, ale i zapleczem operacyjnym, które umożliwia prowadzenie działań wojennych na całym froncie wschodnim.
Ukraina nie może stracić pasa twierdz w Donbasie
Dla Ukrainy pas twierdz ma znaczenie egzystencjalne. Oddanie go Rosji otworzyłoby drogę do dalszych ofensyw – zarówno na Charków, jak i w głąb kraju, w stronę Dniepru i centralnej Ukrainy.
– Każda miejscowość w sąsiednich regionach, w tym w obwodzie dniepropietrowskim, znalazłaby się w ogromnym niebezpieczeństwie. Rosjanie doskonale to wiedzą – ostrzega były minister obrony Ukrainy Andriej Zahorodniuk w rozmowie z brytyjskim tygodnikiem „The Economist”.
Z perspektywy militarnej nie istnieje też możliwość "przesunięcia" frontu i odbudowy podobnych umocnień w innym miejscu.
– Budowa nowych pozycji obronnych byłaby niezmiernie kosztowna i czasochłonna, a teren za pasem twierdz jest znacznie mniej korzystny – oceniaNico Lange, były szef gabinetu niemieckiego ministerstwa obrony. W kontrolowanych przez Ukrainę częściach Donbasu mieszka dziś ponad 250 tys. ludzi, w tym około 18 tys. dzieci. Oddanie tych ziem oznaczałoby narażenie cywilów na deportacje i prześladowania, jakie już dziś są codziennością na terenach okupowanych.
Putin chce zdobyć twierdze na salonach. Ukraina mówi „nie”
Choć Rosja od roku próbuje obejść pas twierdz, szturmując m.in. Pokrowsk, think-tanki jak amerykański Instytut Badań nad Wojną oceniają, że jego zdobycie zajęłoby Moskwie lata i spowodowało ogromne straty. Kreml wie, że frontalny atak może zakończyć się katastrofą, dlatego chce osiągnąć cel politycznie – wymuszając oddanie pasa w ramach potencjalnych rozmów pokojowych, przy wsparciu presji ze strony Donalda Trumpa.
Ale na to Ukraina się nie zgodzi. – Oddanie pasa twierdz byłoby równoznaczne z kapitulacją i zdradą ofiar naszych żołnierzy – twierdzą zgodnie kijowscy politycy i wojskowi. Nie ma też złudzeń, że Rosja dotrzymałaby jakichkolwiek zobowiązań: historia ostatnich lat pokazuje, że Moskwa łamie zawarte porozumienia, gdy tylko poczuje się wystarczająco silna.
Jak podkreśla Nico Lange, wszelkie gwarancje bezpieczeństwa mają sens tylko wtedy, gdy Ukraina utrzyma swoje obecne pozycje obronne. Inaczej rosyjskie czołgi zyskają „operacyjną drogę na tyły Charkowa i do serca kraju”. Dla Ukraińców oznacza to jedno: pas twierdz musi pozostać w ich rękach – bo jego utrata otworzyłaby Kremlowi bramę do całej Ukrainy.