Po paryskim szczycie obronnym, który pokazał, że Europa w kwestii negocjacji pokojowych w ukraińskiej wojnie niewiele ma do powiedzenia i nie jest nawet zapraszana do stołu rozmów, pojawił się konkretny plan. Jego ogólne zarysy przedstawił The Telegraph, a już za kilka dni z dokumentem tym do USA udać ma się brytyjski premier, Keir Starmer.

Brytyjczycy chcą na Ukrainę, ale nie na front

Jak informuje gazeta, powołując się na rozmowy z brytyjskimi urzędnikami, pomysł na europejską misję pokojową, który Stermer chce przedstawić Trumpowi, pod względem militarnym nie należy do ambitnych. Daleko jest mu do zrealizowania pomysłów prezydenta Zełenskiego, który chciałby zachodnich sił pokojowych, liczących nawet 200 tys. żołnierzy. Ale też nie taka ma być rola zachodniego wojska, jeśli już to pojawi się na Ukrainie, oczywiście po zawarciu porozumienia pokojowego.

Brytyjczycy, wspólnie z Francuzami chcą bowiem wysłać na Ukrainę maksymalnie 30 tys. żołnierzy, a ich rolą nie będzie pojawienie się na linii styku wojsk. Zostać mają daleko na tyłach.

„Zgodnie z brytyjsko-francuskim planem, do ukraińskich miast, portów i innych ważnych obiektów infrastrukturalnych, takich jak elektrownie jądrowe, położonych daleko od obecnych linii frontu, zostanie wysłanych mniej niż 30 tys. żołnierzy dowodzonych przez Europę” – pisze The Telegraph, powołując się na źródła w brytyjskim rządzie.

Pewne jest, że tak nieliczne siły nie będą w stanie odstraszyć Rosjan, ale jak wyjaśniają Wyspiarze, ich rolą ma być jedynie „techniczne monitorowanie”, prowadzenie zwiadu oraz ochranianie ukraińskiej przestrzeni powietrznej, by kraj ten mógł znów przywrócić komercyjny ruch lotniczy. W brytyjskim planie przewidziano też wysłanie na Morze Czarne okrętów wojennych, z czym akurat Wielka Brytania nie powinna mieć większych problemów, aby ochraniać ukraińskie morskie szlaki handlowe.

Odwetowy atak Rosji na graniczne kraje

Umawiając się na wizytę w Waszyngtonie, brytyjski premier ma świadomość, że bez pomocy z USA europejska misja będzie skazana na porażkę, dlatego też zamierza prosić prezydenta Trumpa, aby nie wycofywał się z Europy Wschodniej. Chciałby nawet, by siły USA z daleka, a dokładnie między innymi z Polski, dołączyły do ukraińskiej akcji.

„Zabezpieczeniem mogłyby być amerykańskie myśliwce stacjonujące w Rumunii i Polsce, gotowe odpowiedzieć na ewentualną przyszłą agresję ze strony Rosji” – pisze The Telegraph.

Rozmieszczeniu jakichkolwiek zachodnich wojsk na Ukrainie zdecydowanie sprzeciwia się Rosja, a wiadomo też, że rosyjski atak na te siły ekspedycyjne nie spowoduje automatycznego uruchomienia artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, zobowiązującego państwa do kolektywnej obrony. I tu, w ocenie brytyjskich mediów oraz urzędników, konieczne może okazać się renegocjowanie traktatu NATO.

„Pewien europejski urzędnik powiedział dziennikowi The Telegraph, że NATO będzie musiało również rozpocząć dyskusje na temat klauzuli wzajemnej obrony zawartej w Artykule 5, który stanowi, że atak na jednego członka jest atakiem na wszystkich. Niektóre kraje będą nalegać, by ochrona została zachowana, gdyby Moskwa zdecydowała się zaatakować ich terytorium z powodu rozmieszczenia wojsk” – pisze brytyjska gazeta.

Wielkie siły NATO na wschodnią granicę

Chociaż w artykule nie padają nazwy państw, które Rosja mogłaby zaatakować w odpowiedzi na rozmieszczenie ich wojsk na Ukrainie i ewentualny konflikt, to jednak wielu obserwatorów nie ma złudzeń, że chodzić może nie tylko o tych, których siły lądowe pojawią się w Kijowie. Atak spaść może też na lotniska na przykład w Polsce, czy Rumunii, jeśli będą one wykorzystywane do misji pokojowych na ukraińskim niebie, a samoloty wdadzą się w jakąś awanturę. I dlatego Brytyjczycy mają jeszcze jeden pomysł, w którym już udział miałyby wziąć Stany Zjednoczone.

„Znacznie większe, wielonarodowe siły lądowe mogłyby również zostać rozmieszczone przy wschodnich granicach NATO i w razie potrzeby wkroczyć do akcji, aby chronić europejskie wojska na Ukrainie” – pisze brytyjska gazeta.

Polski premier również wykluczył wysłanie naszych wojsk na ukraińską misję, jednak nie wiadomo, jakie będzie stanowisko rządu w kwestii wykorzystania naszych lotnisk do zabezpieczenia takiej zachodniej operacji. Jeśli w ogóle do niej dojdzie.