- Zaangażowanie USA w bezpieczeństwo Europy
- Amerykański arsenał nuklearny ważny dla NATO
- Europa powinna wzmacniać odstraszanie nuklearne z USA
- Rola Francji i Wielkiej Brytanii
- Misja stabilizacyjna w Ukrainie
Zaangażowanie USA w bezpieczeństwo Europy
W obliczu ostatnich deklaracji nowej administracji USA narastają wątpliwości, jak w przyszłości będzie wyglądała kwestia zaangażowania Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo Europy. Bezpieczeństwo to - poza m.in. obecnością amerykańskich wojsk w Europie - ma także wymiar odstraszania nuklearnego, funkcjonującego od czasów, gdy oba rywalizujące mocarstwa - USA i Związek Radziecki - weszły w posiadania broni jądrowej i zaczęły rozbudowywać swoje arsenały.
Amerykański arsenał nuklearny ważny dla NATO
Artur Kacprzyk, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych podkreślił w rozmowie z PAP, że "amerykański arsenał nuklearny ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa państw wschodniej flanki" Sojuszu. Jak tłumaczył, amerykański arsenał jest zdecydowanie największy spośród trzech atomowych mocarstw w NATO - poza USA są to Francja i Wielka Brytania - jako jedyny na świecie porównywalny z arsenałem, którym dysponuje Rosja.
"Rozmiar i zróżnicowanie tych sił daje Amerykanom większe możliwości użycia broni nuklearnej w obronie sojuszników, niż w przypadku o wiele mniejszych sił francuskich i brytyjskich. Zaangażowanie USA w NATO odgrywa kluczową rolę w odstraszaniu Rosji od użycia broni jądrowej, ale i zwiększa dla niej ryzyko, że nawet mniejsza agresja doprowadzi do wojny nuklearnej" - tłumaczył ekspert.
Jak ocenił, w obliczu ostatnich ruchów i deklaracji amerykańskich przywódców z prezydentem Donaldem Trumpem na czele "narastają wątpliwości co do wiarygodności amerykańskiego odstraszania nuklearnego w Europie i tego, jaka będzie jego przyszłość".
Europa powinna wzmacniać odstraszanie nuklearne z USA
"O ile administracja Trumpa nie wycofuje się z NATO ani nuklearnego odstraszania w Sojuszu, zapowiada zmniejszenie swojego konwencjonalnego zaangażowania wojskowego na naszym kontynencie i próbuje ocieplić relacje z Rosją. To jeszcze nie podważa fundamentalnie amerykańskiej wiarygodności, ale nie wykluczone, że USA podejmą prowadzące do tego kroki w przyszłości" - powiedział Kacprzyk.
Jego zdaniem, tego typu krokiem mogłoby być wycofanie amerykańskich wojsk ze wschodniej flanki NATO, amerykańskiej broni jądrowej z Europy, albo zawarcie jakiegoś bardzo niekorzystnego dla Europy porozumienia z Rosją w sprawie Ukrainy lub nawet całej europejskiej architektury bezpieczeństwa.
"Dopóki tak się nie stanie, Europejczycy powinni, pomimo napięć, próbować pracować z USA nad tym, by utrzymać a najlepiej wzmocnić nuklearne odstraszanie. Nie wykluczałbym, że w razie niepowodzenia resetu z Rosją administracja Trumpa byłaby skłonna podjąć dodatkowe działania w tym kierunku, np. włączenie dodatkowych państw do inicjatywy Nuclear Sharing" - ocenił analityk.
Kacprzyk wskazał, że są kroki, które "państwa europejskie już mogą i powinny podjąć". Jak tłumaczył, chodzi o wszelkie środki, które pozwolą państwom europejskim wzmocnić swoje własne odstraszanie - w tym nuklearne - a przez to utrzymać, a nawet wzmocnić amerykańskie odstraszanie nuklearne.
"Zresztą na potrzebę lepszego uzupełnienia odstraszania USA przez sojuszników uwagę zwracała pod koniec urzędowania przyjazna Europie administracja Joe Bidena. Wynikało to ze wzrostu nie tylko konwencjonalnego, ale i nuklearnego potencjału wojskowego Chin. W jego wyniku prowadzenie przez USA niektórych operacji z zakresu nuklearnego odstraszania w Europie mogłoby być utrudnione, gdyby jednocześnie Amerykanie toczyli w wojnę na Indo-Pacyfiku" - powiedział Kacprzyk.
Rola Francji i Wielkiej Brytanii
Wesprzeć amerykańskie odstraszanie nuklearne mogą pozostałe dwa sojusznicze mocarstwa atomowe - Francja i Wielka Brytania. Jednak, jak ocenił analityk, nie byłyby w stanie go zastąpić - "przynajmniej w przewidywalnej przyszłości" - m.in. ze względu na nieporównywalnie mniejszą liczbę głowic w arsenałach, bardziej ograniczoną gamę środków do ich przenoszenia oraz doktrynę stosowania broni jądrowej.
"Relatywnie niewielkie siły nuklearne Francji i Wielkiej Brytanii mają przede wszystkim odstraszać wroga perspektywą zmasowanego odwetu, co byłoby ostatecznością. Grożenie taką odpowiedzią na agresję na sojusznika nie jest wiarygodne, bo byłoby samobójcze: Rosjanie najprawdopodobniej odpowiedzieliby zmasowanym atakiem na Francję czy Wielką Brytanię" - tłumaczył Kacprzyk.
Jak dodał, do ochrony sojuszników potrzebne są zdolności do bardziej proporcjonalnej odpowiedzi na ograniczone użycie broni jądrowej - a takie jej zastosowanie przede wszystkim rozważają rosyjscy stratedzy pod kątem konfliktu w Europie. "Chodziłoby o użycie na początku jednej lub kilku głowic, być może o stosunkowo małej mocy, by pokazać, że Rosja jest gotowa stosować taką broń dalej. Miałoby to zastraszyć NATO i wymusić zaprzestanie walki" - wskazał ekspert.
Podstawą francuskiego i brytyjskiego odstraszania nuklearnego są pociski wystrzeliwane z okrętów podwodnych (SLBM). "Francja jest w lepszej sytuacji od Wielkiej Brytanii, bo oprócz wystrzeliwanych z okrętów podwodnych pocisków balistycznych, ma też przenoszone przez samoloty pociski manewrujące, które są lepiej dostosowane do selektywnego użycia. Niemniej francuska doktryna pozwala na dokonanie takiego ostrzegawczego uderzenia raz, zaś Rosjanie dopuszczają ich wielokrotne ponawianie" - powiedział PAP Kacprzyk.
Jak ocenił, z perspektywy sojuszników w Europie korzystna byłaby zmiana francuskiej doktryny, a także "jasne zadeklarowanie, że Francja może użyć broni jądrowej w obronie sojuszników".
"Jak dotąd – w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii - nie mówi o tym otwarcie, choć prezydent Emmanuel Macron od lat proponuje sojusznikom dialog o europejskiej roli sił jądrowych Francji. Optymalnie oba państwa powinny też zwiększyć swoje siły nuklearne, a zwłaszcza Wielka Brytania powinna pozyskać bardziej selektywne zdolności do użycia broni jądrowej" - zauważył ekspert. Zaznaczył jednak, że nie wydaje się to realne przy obecnym poziomie finansowania brytyjskich sił zbrojnych.
"W tym momencie Francja nie jest też gotowa, by rozmieścić część swojego niewielkiego arsenału nuklearnego na terytoriach sojuszników, jak robią to USA. Bardziej wyobrażalne są inne formy sygnalizowania odstraszania poza granicami Francji, np. regularna obecność samolotów do przenoszenia takiej broni w sojuszniczych bazach" - ocenił.
Misja stabilizacyjna w Ukrainie
Kacprzyk został również spytany o kwestię ewentualnej misji stabilizacyjnej, którą państwa europejskie miałyby wysłać na Ukrainę po zakończeniu negocjacji pokojowych. Francja i Wielka Brytania są wskazywane jako państwa, na których wojskach mógłby oprzeć się międzynarodowy kontyngent. "W obliczu rosyjskich gróźb nuklearnych, obecność wojsk potęg nuklearnych byłaby kluczowa dla potencjalnego wysłania europejskich sił na Ukrainę. Obecność ich wojsk zwiększałaby dla Rosji ryzyko związane ze wznowieniem agresji" - powiedział.
Niemniej - jak dodał - ryzyko eskalacji dla Rosji byłoby i tak o wiele wyższe, gdyby w misję zaangażowali się Amerykanie, posiadający nie tylko także nieporównanie większy arsenał jądrowy, ale także lotnictwo i siły rakietowe.
Ograniczenie roli USA może skłonić państwa do pracy nad własną broń jądrową
Analityk został również zapytany, czy w obliczu możliwego ograniczenia roli USA jako "globalnego policjanta" możliwe jest, że w przyszłości inne państwa będą dążyć do stworzenia własnych arsenałów jądrowych dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa.
"Tak, zmniejszanie obecności wojskowej USA czy próby porozumienia się z przeciwnikami z pominięciem sojuszników mogą skłaniać niektóre państwa do pracy nad własną bronią jądrową. Tak było np. w przypadku Korei Południowej, która potajemnie rozpoczęła wojskowy program nuklearny, gdy USA zmniejszały obecność wojskową w regionie w latach 70. Korea Południowa jest dziś z resztą jednym z czołowych kandydatów do pozyskania broni jądrowej, gdyby doszło do załamania się sojuszu z USA" - wskazał w odpowiedzi Kacprzyk.
Wśród innych możliwych "kandydatów" do pozyskania broni jądrowej analityk wskazał Japonię. "Możliwe też, że w razie radykalnego ograniczenia amerykańskiego wsparcia broń jądrową próbowałaby uzyskać Ukraina, a nawet część państw NATO" - dodał.
Niemniej, jak mówił, od lat 60. Amerykanie obawiający się, że ich sojusznicy mogliby pozyskać broń jądrową "przeciwdziałali takim inicjatywom". "Polegało to zarówno na presji, jak i na utrzymywaniu ochrony lub wsparcia dla tych państw. USA obawiało się, że może dojść do kryzysów regionalnych i zwiększenia ryzyka użycia broni jądrowej, w tym wciągnięcia Ameryki do wojny nuklearnej przez sojuszników. Nie jest jednak jasne, czy administracja Trumpa będzie podzielać te obawy" - ocenił.
Z drugiej strony, jak zaznaczył analityk, "zasadniczym wyzwaniem" dla państw, które mogłyby podjąć decyzję o próbie zdobycie broni jądrowej, jest ryzyko, że ich przeciwnicy "zawczasu wykryją takie programy i spróbują je zatrzymać - tzn. użyją siły, zanim dane państwo uzyska broń jądrową lub jej większą ilość".
Jakie państwa posiadają broń jądrową?
Według obecnych danych broń atomową posiada 9 państw na świecie. Pięć z nich - USA, Rosja, Francja, Wielka Brytania oraz Chiny - to członkowie Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, zabraniającego przekazywania tej technologii innym państwom. Ponadto broń jądrową posiadają Indie, Pakistan, Korea Północna oraz Izrael. Spośród tych wszystkich państw największe arsenały - rzędu kilku tysięcy głowic - posiadają USA i Rosja.
Ponadto pewna liczba głowic z amerykańskiego arsenału jest udostępniona sojusznikom z NATO - Niemcom, Turcji, Włochom, Belgii i Holandii, jednak de facto arsenały te wciąż są pod kontrolą USA.
autor: Mikołaj Małecki