Czy powszechny pobór do wojska powinien powrócić?

Wojna na Ukrainie była z pewnością kubłem zimnej wody na głowy tych, którzy myśleli, że pełnoskalowych konfliktów zbrojnych w Europie już nie uświadczymy. Analiza walk dowodzi, że dziś jak nigdy wcześniej aktualna jest teza, że walki prowadzi całe społeczeństwo, a nie tylko armia. Problemy są szczególnie widoczne po ukraińskiej stronie. Brak silnego przemysłu zbrojeniowego sprawił, że przetrwanie pierwszych miesięcy wojny bez wsparcia z Zachodu byłoby niemożliwe.

ikona lupy />
Ukraińscy czołgiści szkolą się obsługi czołgów rodziny Leopard. Bez wsparcia NATO, wyszkolenie tak dużej liczby rekrutów dla ukraińskiej armii byłoby niemożliwe. / Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Nie należy się łudzić — wynik tej wojny byłby zupełnie inny, gdyby nie ciężki sprzęt z krajów NATO, wsparcie wywiadowcze czy miliony sztuk amunicji artyleryjskiej. O ile początkowo to brak sprzętu stanowił główną przeszkodę, z czasem inne kwestie wysunęły się na pierwszy plan. Dziś ukraińska artyleria nie cierpi już na głód amunicji. Problemem jest za to brak żołnierzy. To zaś bardziej złożona sprawa.

Pewnym zbawieniem dla Sił Zbrojnych Ukrainy było to, że od 2014 roku trwał konflikt w Donbasie. Dzięki temu kraj dysponował w pierwszych miesiącach pełnoskalowej inwazji setkami tysięcy doświadczonych żołnierzy. Polska takiego atutu nie posiada – nie prowadziliśmy szeroko zakrojonych operacji wojskowych i zawiesiliśmy powszechny pobór.

ikona lupy />
Żołnierze z 17. WBZ w trakcie ćwiczeń na Ośrodku Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Wędrzynie. Nowa infrastruktura pozwala ćwiczenie walki w okopach. Poligon w Wędrzynie to jedyny duży obiekt szkoleniowy w naszym kraju, gdzie żołnierze mogą szkolić się z walki w terenie zurbanizowanym. Od lat eksperci wskazują na potrzebę rozbudowy infrastruktury poligonowej w naszym kraju. / 17. Wielkopolska Brygada Zmechanizowana

Mimo posiadania tak wielu doświadczonych weteranów dziś Ukraina mierzy się z głębokim kryzysem kadrowym w wojsku. Kolejne brygady powstają udziałem przymusowo wcielanych do armii rekrutów. Spada morale oraz jakość materiału ludzkiego. Zbyt małe zdolności szkoleniowe Ukrainy sprawiają, że ci zmuszeni są wysyłać rekrutów na szkolenia do państw NATO. Zbyt krótki cykl ćwiczeń sprawia, że na front trafiają żołnierze, którzy nie nabyli jeszcze odpowiednich zdolności, a to z kolei skutkuje większymi stratami, które jeszcze bardziej uwypuklają braki w ochotnikach.

Być może sytuacja byłaby lepsza, gdyby nie duża emigracja oraz niska dzietność na Ukrainie. Dzietność na Ukrainie od 1987 roku jest poniżej poziomu zastępowalności pokoleń, a po 1993 roku było jedynie kilka lat, gdy przekroczyła ona poziom 1,5. W 2021 roku było to zaledwie 1,16. Brak dzieci oraz migracja młodych uszczupliła rezerwuar zasobów ludzkich, a należy pamiętać, że nie można bez konsekwencji wyjąć z gospodarki kilkaset tysięcy pracujących.

Im szybciej przywrócimy pobór, tym mniejsza szansa, że będziemy ginąć w okopach

Pod tym względem sytuacja w naszym kraju wcale nie jest dużo lepsza. Co prawda w ostatnich latach nie odnotowaliśmy dużej emigracji młodych (jej szczyt przypadł na pierwsze lata po wstąpieniu do UE), ale dzietność może niedługo spaść do 1,0. Ostatni raz wartość 1,5 przekraczaliśmy jeszcze w latach 90. W związku z tym trzeba sobie zdać sprawę, że to nie sprzęt, a zasoby ludzkie będą dla nas prawdziwe cennym zasobem.

Z tego prostego twierdzenia wynika kilka innych. Po pierwsze, musimy zainwestować w nowoczesny sprzęt, który zmaksymalizuje przeżywalność na współczesnym polu walki. Eksperci przekonują od lat, że skuteczna armia nie składa się z czołgów i samolotów. To musi być system różnych rozwiązań technicznych i organizacyjnych, które współpracują, zwiększając skuteczność w walce.

Spójrzmy jednak na konkrety. Polska armia potrzebuje dużej liczby nowoczesnych czołgów i bojowych wozów piechoty. Ich działania wspierać musi lotnictwo śmigłowcowe, wielozadaniowe samoloty bojowe, obrona przeciwlotnicza czy artyleria. Im bardziej rozbudowane będą wojska medyczne, inżynieryjne, artyleria, logistyka czy rozpoznanie, tym mniej naszych żołnierzy będzie ginąć na froncie. Większość żołnierzy musi więc służyć nie na froncie, ale w jednostkach wspierających oddziały bojowe.

ikona lupy />
Żołnierze kompanii rozpoznawczej 20. Bartoszyckiej Brygady Zmechanizowanej w trakcie szkolenia w Dusznikach Zdrój. Dobrze zorganizowany powszechny pobór mógłby mieć pozytywny wpływ na zdrowie młodych Polaków. / 16 Dywizja Zmechanizowana

Sprzęt i rozwiązania organizacyjne to ważny element, ale bez odpowiedniego wyszkolenia nawet najlepsza technologia wojskowa nie zagwarantuje nam sukcesu. Tutaj dochodzimy do clue sprawy. Im szybciej i sprawniej wprowadzimy powszechny pobór, tym bardziej gotową do walki armię będziemy mieć. Każdy przeszkolony rekrut nie tylko oddala wizję wojny, ale w razie jej wybuchu ogranicza straty ludzkie.

Dziś wiele osób obawia się, że powszechny pobór do wojska przybliża nas do wizji mięsnej wkładki. Prawda jest jednak taka, że to właśnie masowe szkolenia są czynnikiem, które minimalizują to ryzyko. Paradoksalnie to właśnie przywrócenie poboru stanowi dziś najlepsze zabezpieczenie przed wizją masowego umierania na linii frontu.

Dwie pieczenie na jednym ogniu? Czy pobór wpłynie na naszą demografię?

Z poborem wiąże się pośrednio drugi istotny problem — demografia Polski. Dzietność w naszym kraju runęła i dziś jesteśmy na prostej drodze do globalnego klubu liderów depopulacji. Im mniej dzieci, tym trudniejsze będzie stworzenie licznej armii i silnych rezerw osobowych. Dlaczego w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci?

Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Od lat słyszymy o kiepskim dostępie do mieszkań, braku stabilnej pracy dla młodych czy zbyt niskich zarobkach. Coraz więcej mówi się także o gorszym zdrowiu i problemów z płodnością. Wydaje się jednak, że dziś za mało uwagi przykładamy do zagadnienia powstawania związków. Pandemia oraz „smartfonizacja” naszego społeczeństwa doprowadziła do gwałtownego ograniczenia kontaktów ludzkich.

ikona lupy />
Wóz ewakuacji medycznej opracowany na bazie KTO Rosomak. Zakup większej liczby tego typu pojazdów może ocalić cenne życia żołnierzy walczących na pierwszej linii frontu. / 16 Dywizja Zmechanizowana

Szczególnie widzę to jako osoba bardzo młoda. Często pytam moich znajomych o ich relacje miłosne i plany rodzinne. Coraz częściej słyszę odpowiedź, że z chęcią znaleźliby partnera, ale nie ma gdzie. W zasadzie po ukończeniu nauki w szkole lub studiów kontakty się urywają, a szanse na znalezienie partnera lub partnerki drastycznie spadają. Co gorsza, aplikacje randkowe są zdaniem wielu nie tylko kiepską alternatywą, ale same w sobie mają wręcz szkodzić.

I gdy głębiej zastanowię się nad tym problemem, to faktycznie zaczynam rozumieć, że to poważny problem. Przeniesienie naszego życia do internetu obniżyło liczbę interakcji w realnym życiu i wiążę się z szeregiem problemów. Czy pobór do wojska mógłby tę sytuację zmienić? Z pewnością nie należy oczekiwać rewolucji, ale sama idea nie wydaje się głupia. Wojsko jest okazją do zawierania wielu przyjaźni na lata. Dużo łatwiej jest znaleźć nowych znajomych, gdy każdego dnia mamy kontakt z kilkudziesięcioma osobami. Dodatkowo te pochodzą zwykle z różnych środowisk, co w przypadku studiów czy pracy jest zwykle rzadkością.

Aby jednak pobór miał zadziałać, musi zostać spełnione kilka istotnych warunków. Warto, aby poborowi nie byli wysyłani na drugi koniec Polski, co ułatwi utrzymanie kontaktu po odbyciu służby. Szkolenie objąć musi nie tylko mężczyzn, ale również kobiety. Co ważne — powszechny pobór nie musi i nie powinien ograniczać się jedynie do armii. Z pewnością wiele osób mogłoby trafić do Straży Granicznej, Policji czy innych służb. Ci, których zdrowie nie pozwala na pełnienie służby wojskowej, mogliby pomagać w ramach Obrony Cywilnej, o której rozwój od lat zabiegają eksperci.

Pobór tak, ale…

Oczywiście odezwą się z pewnością liczne głosy przypominające to, jak wyglądała obowiązkowa służba wojskowa w (słusznie) minionych latach. Trudno odmówić im racji. Choć dziś wiele starszych osób wspomina to z uśmiechem na ustach, to nie należy zapominać, że tzw. fala, wiązała się ze znęcaniem i dehumanizacją wielu poborowych. To kolei prowadziło do licznych samobójstw. Dziś takie sytuacje są niedopuszczalne i trzeba opracować procedury, które je zminimalizują.

Innym problemem jest zła organizacja szkolenia. Nietrudno dziś znaleźć w internecie dziesiątki relacji poborowych, którzy wzywanie na coroczne szkolenia trafiają do jednostek, gdzie w zasadzie marnują swój czas, ponieważ ich ćwiczenia są, jak to się mawia w armii, „robione na sztukę”. Innym wyzwaniem jest także odpowiednie zaopatrywanie rezerwistów. Nie dziwi fakt, że młodzi nie chcą służyć w armii, skoro wciąż brakuje kamizelek kuloodpornych, a rezerwiści dostają używane buty. Ten problem wydaje się jednak względnie łatwy do rozwiązania.

ikona lupy />
Żołnierz rezerwy w czasie ćwiczenia strzeleckiego. Widoczny na głowie hełm to wz. 67. Stalowe hełmy według Ministerstwa Obrony Narodowej zostały wycofane z armii na początku tego roku. / WCR Łomża

Problemem może być jednak infrastruktura oraz instruktorzy. Wojskowi i eksperci zajmujący się tematem obronności zdają sobie sprawę, że przy obecnych środkach przeprowadzenie masowego poboru nie będzie możliwe. Jeśli przeczytacie więc w mediach o obowiązkowych szkoleniach w wojsku dla wszystkich obywateli, to nie obawiajcie się. Ani teraz, ani w najbliższych latach Wojsko Polskie nie będzie w stanie przeprowadzić takiego przedsięwzięcia.

Należy oczywiście uczciwie zaznaczyć — organizacja poboru będzie kosztem dla budżetu i gospodarki. Warto zatem, aby w jego trakcie szkoleni nabyli cenne umiejętności, które mogą przydać się im również na rynku cywilnym jak i w wojsku. Gdyby każdy szkolony miał przy okazji szansę na zdobycie prawa jazdy, uprawnień na wózek widłowy czy do pracy jako pilarz lub ukończenia szkolenia z kwalifikowanej pierwszej pomocy (KPP), zyskiwałby nie tylko armia, ale i całe społeczeństwo. Pobór może więc przenieść wymierne korzyści nie tylko dla armii, ale również społeczeństwa (i nie mówimy tylko o potencjalnych związkach). Wiąże się jednak z nim szereg wyzwań, które będzie trzeba rozwiązać, jeśli chcemy, aby miał on sens i dał nam więcej korzyści niż szkód.