Zwodowanie ORP Rybitwa. To piąty polski niszczyciel min
W środę 19 marca 2025 roku na terenie gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding S.A. miały miejsce uroczysty chrzest oraz wodowanie nowego polskiego niszczyciela min projektu 258 typu Kormoran II. Przyszły ORP Rybitwa (otrzyma przedrostek ORP po przyjęciu do służby) jest jednym z sześciu zakontraktowanych nowoczesnych niszczycieli min. W ostatnim czasie informowaliśmy m.in. o problemach floty śmigłowców Marynarki Wojennej czy dywizjonu okrętów podwodnych, w którym pływa już tylko jeden, blisko 40-letni ORP Orzeł.
Dziś jednak piszemy o niszczycielach min, czyli okrętach, z których możemy być naprawdę dumni. Polska ma bardzo bogatą historię budowy okrętów specjalizujących się w zwalczaniu min morskich. W latach 1982-1994 do służby weszło aż 17 trałowców typu Gopło, Gardno i Mamry. Dziś Gopło i Gardno (które wchodziły do służby w latach 1982-1991) służą w 12. Dywizjonie Trałowców w Świnoujściu, a trałowce typu Mamry (wchodzące do służby w latach 1992-1994) znajdują się w 13. Dywizjonie Trałowców w Gdyni. Wszystkie okręty podlegają pod 8. Flotylle Obrony Wybrzeża.
23 września 2013 roku podpisana została umowa na budowę pierwszego nowoczesnego niszczyciela min — ORP Kormoran (601). Koszt wyniósł 695,5 mln zł brutto. Okręt dostarczono po czterech latach - 28 października 2017 roku. Zadowolona z efektów współpracy Marynarka Wojenna postanowiła błyskawicznie zakupić kolejne dwa okręty tego typu. Za 1,396 mld zł brutto zakontraktowano kolejne dwa niszczyciele min — ORP Albatros (602) oraz ORP Mewa (603).
Także ich dostawa przebiegła sprawnie. Pierwszy dostarczono 28 listopada 2022 roku, a drugi 13 lutego 2023 roku, czyli nieco ponad pięć lat po podpisaniu umowy. Jeszcze przed dostarczeniem drugiego i trzeciego niszczyciela min podjęto decyzję o zakupie kolejnych. 26 czerwca 2022 roku zamówiono trzy okręty typu Kormoran II za kwotę 2,5 mld zł brutto (co daje ok. 830 mln zł brutto za okręt). Plany są takie, żeby do końca 2027 roku w służbie znalazły się ORP Jaskółka (604), ORP Rybitwa (605) oraz ORP Czajka (606).Póki co wszystko wskazuje na to, że także ta umowa zostanie zrealizowana bez większych problemów, a krążą już nawet pogłoski o zainteresowaniu zagranicznych klientów. Pierwszym mogłaby zostać Litwa i wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny.
Problemy Marynarki Wojennej
Lukę w zdolnościach rozpoznano, okręty zaprojektowano, zamówiono i zbudowano. Gdyby tak wyglądały inne programy modernizacyjne Marynarki Wojennej, to dziś marynarze nie mieliby powodów do narzekania. Niestety rzeczywistość jest zgoła inna. Jeszcze dziś opisywaliśmy problem z flotą śmigłowców. W miejsce 10 Mi-14 (których liczba także uchodziła za niewystarczającą) polska zamówiła jedynie cztery AW101 i nie zapowiada się, aby w najbliższym czasie ta liczba się zwiększyła.
To bardzo dobre śmigłowce morskie, lecz nie pasują one do wymagań Marynarki Wojennej. Brak składanej belki ogonowej i duża masa sprawiają, że nie będą mogły operować z pokładów polskich i sojuszniczych okrętów. Dodatkowo w ramach programu Kondor zamówić mamy nowe śmigłowce okrętowe i mało prawdopodobne, aby były to AW101. Budujemy więc mikrofloty śmigłowców, w czasie gdy inne kraje starają się ujednolicać typy używanych maszyn.
Problemy dotyczą także wieloletniego procesu wyboru i zakupu okrętów podwodnych. W 1990 roku mieliśmy na stanie dwa używane okręty proj. 641 (ORP Wilk i ORP Dzik) z lat 60. oraz jeden nowy ORP Orzeł (z 1986 roku). W tym roku mija 28 lat od rozpoczęcia programu zakupu nowych okrętów podwodnych. W tym czasie zdążyliśmy wycofać ORP Wilk i Orzeł oraz zastąpić je używanymi ex-norweskimi Kobbenami (ORP Sokół, ORP Kondor, ORP Sęp i ORP Bielik), które także zestarzały się na tyle, że dziś już żaden nie jest w służbie. Tak — nasz kraj przez niemal trzy dekady nie był w stanie zakupić kilku nowych okrętów podwodnych i dziś stajemy przed wizją utraty zdolności operowania tym cennym sprzętem wojskowym.
Wyrazem problemów w Marynarce Wojennej jest też program budowy korwet. Umowę podpisano 27 listopada 2001 roku, a dzień później rozpoczęto budowę. Powstać miała seria siedmiu korwet wielozadaniowych. Po 18 latach (!) otrzymaliśmy pierwszą ORP Ślązak, która już w momencie wprowadzenia nie należała do okrętów najnowszych (pod kątem technologicznym) a w dodatku tak słabo uzbrojonym, że klasyfikowany jest często jako okręt patrolowy, a nie korweta. Dziś okręt jest swoistym symbolem problemów Marynarki Wojennej.
Dlaczego potrzebujemy niszczycieli min? Jakie są zdania tych okrętów?
Dlaczego posiadamy aż tak wiele okrętów niszczących miny? Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Bałtyk należy do najbardziej zaminowanych mórz świata. Do dziś polskie okręty muszą systematycznie usuwać kolejne wypływające miny z czasów II Wojny Światowej. Jednym z podstawowych obowiązków naszej Marynarki Wojennej jest zapewnienie bezpieczeństwa żeglugi. Potrzeba posiadania tego typu okrętów stała się szczególnie wyraźna wraz ze wstąpieniem Polski do NATO.
Sojusz to nie tylko gwarancje, ale również obowiązki. Marynarze oraz okręty Marynarki Wojennej RP są stale zaangażowane w międzynarodowe ćwiczenia morskie. W związku z tym Polska zobligowana jest to wystawiania okrętów, które wspierałyby działania sojuszniczych jednostek. Nasze niszczyciele min działają więc nie tylko na rzecz samej Polski, ale stanowią również wkład w potencjał całego NATO.
Niszczyciele min to jednostki, które mają za zadanie wykrywać, identyfikować oraz neutralizować zagrożenia, które mogą czyhać na okręty Marynarki Wojennej, a także cywilne statki na polskich wodach. Do realizacji tego typu zadań służy szereg sensorów i efektorów, w które wyposażony jest nowy okręt. Aby minę zneutralizować, najpierw trzeba ją wykryć i zlokalizować. Do tego zdania służy szereg zainstalowanych na okręcie urządzeń. Rybitwa posiada m.in. sonar podkilowy SHL-101/TM i sonar holowany Kraken KATFISH 180. Okręt otrzymując obszar do przeszukania, może skorzystać z autonomicznych systemów.
Do niszczenia min posłużyć może m.in. polski Samobieżny Ładunek Niszczący Głuptak. Jest to dron morski, którego zadaniem jest podpłynięcie do miny, a następnie wysadzenie jej przy pomocy zdetonowanego materiału wybuchowego (DPX-4) o masie 1,2 kg. Bezzałogowiec może niszczyć miny oddalone o ponad 3 km i na głębokość od 5 do 200 metrów. Na wyposażeniu okrętu znajdziemy również polskie przeciwlotnicze pociski rakietowe PPZR Piorun, czy dookrętowy system artyleryjski OSU-35K kalibru 35 mm.