Jest wniosek o postawienie Adama Glapińskiego, szefa NBP, przed Trybunałem Stanu. Co pan, członek Rady Polityki Pieniężnej, pomyślał, słysząc tę wiadomość?

Pomyślałem, że realizuje się to, o czym od miesięcy się mówiło. I że nie uda się członkom rady uciec od konieczności odniesienia się do tego wniosku, choć na pewno wolelibyśmy z tego rodzaju sytuacją mieć jak najmniej wspólnego. Mamy obszernie uzasadniony wniosek, mamy w nim osiem zarzutów o różnej wadze. Zaczyna się od zarzutów relatywnie najcięższej wagi, choć – gdyby to ode mnie zależało – to brak współpracy pomiędzy organami NBP byłby wyżej na tej liście.

Jak ten brak współpracy wyglądał w praktyce?

Zaczęło się od zmian, kilkukrotnych, regulaminu rady tuż przed rozpoczęciem naszych kadencji. Wprowadzone zmiany miały utrudnić nam funkcjonowanie. A podkreślę, że rada jest organem NBP z określonym mandatem do realizowania i warunki funkcjonowania powinna mieć zapewnione na tyle komfortowe, by ten mandat mogła bez przeszkód realizować.

Reklama

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ