Spowolnienie gospodarcze w globalnej skali? Nagły wzrost bezrobocia? Osłabienie kursu waluty względem dolara? Globalna pandemia? Wszystkie te kryzysy mogą zagrozić systemowi bankowemu, doprowadzając instytucje do upadku, a właścicieli lokat pozbawić oszczędności. Dlatego, aby zapobiec spektakularnym i bolesnym kryzysom w bankowości, wprowadzono stress testy – czyli symulacje, jak ekstremalnie trudne warunki wpłyną na stabilność instytucji. Testy skrajnych warunków pozwalają wyeliminować słabości tak, by w razie prawdziwej zapaści bank przeszedł go z możliwie najmniejszym uszczerbkiem.
Choć rodzice powierzają szkole coś znacznie cenniejszego niż oszczędności, dla systemu oświaty takich testów się nie prowadzi. Tymczasem po trzech głębokich kryzysach, które targały szkolnictwem w trzech ostatnich latach, widać już pęknięcia systemu. Jeśli ich nie załatamy, doprowadzimy do kompletnej erozji oświaty.
Reforma edukacji wywróciła do góry nogami strukturę szkolnictwa i rozmontowała tworzone w szkołach przez wiele lat więzi. Strajk nauczycieli wprowadził między rodziców i pedagogów niezgodę, pogłębiając brak społecznego zaufania do przedstawicieli zawodu. Na koniec koronawirus zmusił szkołę, by z dnia na dzień zmieniła formułę nauczania. Polska oświata od co najmniej trzech lat poddawana jest nieustannym praktycznym testom obciążeniowym. Ile jeszcze zniesie? Trudno przewidzieć, bo nikt z zarządzających tym systemem nie prowadzi takich analiz, a polityka edukacyjna tworzona jest ad hoc, pod polityczne zamówienie. A problemy można było przewidzieć, patrząc w dane liczbowe.

Gdy grono trafi na kwarantannę

Reklama
Pierwszy z brzegu przykład – kadra pedagogiczna. Jak alarmuje Związek Nauczycielstwa Polskiego, w tym roku zwiększyła się liczba… byłych nauczycieli. – Już w czerwcu zaczęły do nas docierać informacje o odejściach nauczycieli z pracy – podają władze związku. – Z danych tych wynika, że ok. 5 tys. nauczycieli we wrześniu przeszło na emeryturę, świadczenie kompensacyjne lub urlop dla poratowania zdrowia.
Resort edukacji odpiera czarnowidztwo, powołując się na liczbę wolnych etatów. Roku temu o tej porze było ich 4,1 tys., teraz – o 400 mniej. To prawda, ogłoszeń o wakatach ubyło, ale dyrektorzy szkół przyznają, że radzą sobie, dokładając godzin tym pedagogom, którzy już pracują. Na przykład emerytom, którzy pozostają pokaźną częścią kadry pedagogicznej (dla przypomnienia: w roku szkolnym 2018/2019 średnia wieku nauczycieli w Polsce wynosiła 44,1 roku). Najgorsza sytuacja jest w szkołach branżowych, gdzie brakuje nauczycieli zawodów kluczowych dla edukacji przyszłych pracowników. Dyrektorzy innych placówek przyznają, że COVID-19 tylko uwypuklił znany od dawna problem: kiedy ktoś idzie na zwolnienie lekarskie, zastępstwa mogą się ciągnąć tygodniami. Głównie dlatego, że nie ma kogo zatrudnić na tymczasową umowę za chorego.

Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP