Kiedy użalamy się nad sobą – że położenie geograficzne nigdy nam nie sprzyjało, że pandemia, inflacja, że wojna i uchodźcy – warto zachować proporcje. Mieć świadomość, kto na tym świecie naprawdę mógłby się uskarżać, a kogo trapią w istocie przejściowe kłopoty. Otóż naprawdę biedni są ci, których dzienne wydatki na życie nie przekraczają określanego przez Bank Światowy progu 2,15 dol. dziennie. To w nich, a nie w nas, wszystkie negatywne zjawiska – ostatnio pandemia, inflacja, wojna – uderzają ze zwielokrotnioną siłą.
Niestety, eksperci są już dzisiaj niemal pewni, że nie uda się zmienić sytuacji najbiedniejszych tego świata do 2030 r., a więc nie uda się osiągnąć najważniejszego z 17 celów zrównoważonego rozwoju przyjętych w 2015 r. przez ONZ. Według raportu Banku Światowego „Poverty and Shared Prosperity 2022” za siedem lat wciąż ok. 574 mln osób (7 proc. populacji) będzie miało problem z przetrwaniem do następnego dnia.

Tragiczny los Madagaskaru

Na Madagaskarze, czwartej co do wielkości wyspie na świecie, mieszka 26 mln osób. 81 proc. znajduje się poniżej progu skrajnego ubóstwa. Oznacza to, że 8 na 10 osób, które spotkasz na ulicy, to osoby kwalifikujące się do natychmiastowej zrzutki na SiePomaga.pl czy innym portalu tego typu.
Reklama
Madagaskar ma najwyższy na świecie wskaźnik niedożywienia, w wyniku czego dzieci są narażone na duże opóźnienia w rozwoju. Jeśli w ogóle przeżyją dzieciństwo, bo 50 na 1000 dzieci umiera przed ukończeniem piątego roku życia (w Polsce ten wskaźnik to 4,4). To właśnie tłumaczy, dlaczego kobiety mają na tej wyspie średnio pięcioro dzieci – to pragmatyka dostosowana do warunków, a nie wynik ukochania macierzyństwa czy wyznawania tradycyjnego modelu rodziny. Połowa dzieci na Madagaskarze pracuje na równi z rodzicami, często w niebezpiecznych warunkach. Nie mogą przy tym nawet liczyć, że ciężka praca wyrwie je z pułapki biedy, gdyż nie otrzymują właściwie żadnej edukacji. 97 proc. dzieci poniżej 10. roku życia nie potrafi wcale czytać. W 85 proc. domów, w których mieszkają, nie ma elektryczności, a w połowie – dostępu do czystej wody. Trzeba ją transportować z najbliższego ujęcia, a tylko 11 proc. dróg w kraju jest utwardzonych. Reszta w sezonie deszczowym jest całkowicie nieprzejezdna. Gospodarstwa domowe Madagaskaru – na południu aż 90 proc. z nich – są pozbawione też zwykle podstawowych urządzeń sanitarnych. Walki o lepsze życie nie ułatwiają naturalne uwarunkowania wyspy. Pada ona regularnie ofiarą katastrof naturalnych, przede wszystkim susz, które generują rocznie straty szacowane na 400 mln dol. Związana jest z tym bardzo niska wydajność rolnictwa, która z kolei uzależnia wyspę od importu i wahań światowych cen żywności. ONZ podaje, że obecnie ok. 8,8 mln mieszkańców Madagaskaru nie ma zapewnionego bezpieczeństwa żywnościowego, a sytuacja ma się wkrótce jeszcze pogorszyć, doprowadzając do klęski skrajnego głodu. Takiego, który może doprowadzić do śmierci nawet 0,5 mln osób. Madagaskar padł w nieproporcjonalnie wysokim stopniu ofiarą pandemii, która wymazała postępy ostatnich lat. Jeszcze przed czasami COVID-19 odsetek ekstremalnie biednych w kraju spadał i wynosił ok. 77 proc. Było to związane z w miarę stabilnym przez dekadę wzrostem gospodarczym wynoszącym 3–3,5 proc. rocznie. Pandemia wpędziła gospodarkę w recesję na poziomie -7,1 proc. PKB – zamrożono działanie głównych sektorów, od górnictwa po transport i turystykę, a na domiar złego plagi chorób i suszy dotknęły także hodowlę zwierząt i uprawy. Wydawało się już, że kraj jednak powróci na ścieżkę szybkiego wzrostu, ale – oprócz trzeciej fali pandemii – w 2021 r. wybuchła wojna w Ukrainie, a do tego na Madagaskar spadły kolejne katastrofy pogodowe. W związku z tym eksperci prognozują stagnację PKB.
Państw podobnych do Madagaskaru, w których skrajnie biednych mieszkańców jest więcej niż 50 proc. (i co do których istnieją wiarygodne dane), jest na świecie 11. Głównie w Afryce. Są to: Somalia, Malawi, Demokratyczna Republika Konga, Sudan Południowy, Burundi, Mozambik, Republika Środkowoafrykańska, Zambia, Rwanda, Niger oraz Uzbekistan. W grupie państw, w których wskaźnik ekstremalnej biedy wynosi co najmniej 10 proc., znajdują się także m.in. Kolumbia i Indie. W Polsce wynosi on 0,2 proc., co daje 136 tys. ludzi (dane za 2018 r.). Każda osoba skrajnie biedna to oczywiście hańba dla państwa, ale Polska ma zasoby i możliwość ten skandal szybko ukrócić, w przeciwieństwie do Madagaskaru i innych naprawdę biednych krajów.

Daleko odrówności

Statystyka dowodzi, że wszystkie kryzysy uderzają w biednych silniej niż w bogatych. Ci drudzy wychodzili z pandemii szybciej niż biedni, a sam czas lockdownów mogli przetrwać lepiej dzięki hojnym politykom fiskalnym swoich rządów. Najbiedniejsi stracili w pandemii dwukrotnie wyższy odsetek dochodów niż najbogatsi. Dochodów obecnych i przyszłych, gdyż bogate dzieci oddelegowane do nauki zdalnej także cierpiały mniej niż biedne – miały lepszy internet i miejsce do nauki. Traciły mniej z realnego, efektywnego nauczania niż dzieci biedne, a jeden stracony rok nauki to o ok. 10 proc. mniejsze zarobki w dorosłości. Pandemia po prostu istotnie przedłuży czas przebywania w ekstremalnej biedzie.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.