Jakie platformy w świecie nauki stanowią teraz konkurencję dla X? Myriam Vidal Valero, która napisała artykuł dla witryny „Nature”, wymienia Mastodona, Bluesky Social, Threads i TikToka. Dlaczego jednak osoby zajmujące się nauką opuszczają Twittera?

Er to nowe X

Emilia Jarochowska, paleobiolożka z Uniwersytetu w Utrechcie w Holandii, zamknęła swoje konto na Twitterze w 2022 roku, nie chcąc być utożsamiana z szerzącą się tam dezinformacją na temat zmian klimatycznych i pandemii COVID-19. Jak powiedziała – istnieją takie kontrowersje, z którymi nauka nie powinna być kojarzona.

Reklama

O jakie kontrowersje chodzi? Wszyscy wiedzą, ale, dla porządku, przypomnijmy. W październiku 2022 roku Elon Musk kupił Twittera. A następnie: ograniczył moderację treści, zamienił procedurę weryfikacji kont na płatną usługę, zaczął pobierać opłaty za dostęp do danych badawczych, namieszał w algorytmach, przez co wielu użytkowników straciło zasięgi, a na koniec zmienił nazwę platformy na X. Media twierdzą, że to ostatnie jest wynikiem obsesji Muska na punkcie tej litery. Wiąże się z tym zresztą zabawna historia – jak piszą wirtualnemedia.pl, nowy właściciel Twittera kazał natychmiast zmienić szyld siedziby firmy w San Francisco. Demontaż starego logo przerwała niestety policja, bo firma nie pofatygowała się, żeby uzyskać pozwolenie na takie prace. Przez jakiś czas biurowiec Twittera zdobiła końcówka starego szyldu – smętne „er”.

Wróćmy jednak do ochłodzenia się relacji na linii nauka – Twitter (czy też X). W ankiecie witryny „Nature” badacze i badaczki jako powód rezygnacji lub ograniczenia korzystania z tej aplikacji wymieniają właśnie zarządzanie nią przez Elona Muska. Wspominają o wzrastającej liczbie trollerskich wpisów i fałszywych kont, a także o nasilającej się mowie nienawiści.

Ci, którzy nie opuścili jeszcze Twittera, także zaczynają podchodzić do niego z większą rezerwą. Žiga Malek, który zajmuje się ekologią na Wolnym Uniwersytecie Amsterdamskim, przyznał, że na swoim kanale coraz częściej widzi wpisy jakichś „dziwnych”, skrajnie prawicowych użytkowników, którzy negują naukę i propagują rasizm. Musi ich stale blokować. Jednak, podobnie jak wielu innych, ma swoje powody, żeby nie rezygnować z X.

Nawet API zostało im odebrane

Jakie są powody pozostania ludzi nauki na Twitterze? Przynajmniej równie zrozumiałe, co te, które skłaniają ich do opuszczenia X.

Mikrobiolożka Cristina Dorador z Uniwersytetu Antofagasta w Chile jest zdania, że dzięki tej platformie udało jej się wypromować swoje badania. Niepokoi ją, że Musk wprowadził płatną weryfikację kont, ponieważ nie sądzi, aby badacze i badaczki z Ameryki Łacińskiej byli skłonni ponieść ten wydatek na poczet promowania swojej pracy. Stuart Paterson, inżynier z Uniwersytetu Technologicznego w Delft w Holandii, obawia się z kolei, że jego badania będzie ciężej promować, jeśli ludzie nauki masowo znikną z platformy X. Widzi, jak Twittera opuszczają jego znajomi, sam jednak, jak przyznaje, nie czuje się jeszcze gotowy na ten krok.

Jeszcze inne, tym razem etyczne, pobudki wymienia Timothy Caulfield – prawnik i popularyzator nauki z Uniwersytetu Alberty w Kanadzie. Zastanawia się on, czy jeśli cały wartościowy kontent wraz z jego wytwórcami zniknie z Twittera, to platforma Muska nie stanie się wielozasięgową tubą propagandową dla dezinformacji.

Wiele osób może nie być gotowych na rozstanie się z X z jeszcze innego powodu. Przez wiele lat Twitter bardzo służył naukowcom. Dzięki niemu badaczki nagłaśniały takie kwestie jak molestowanie w świecie nauki czy nierówność wynagrodzeń. Organizowały się na nim społeczności skupiające np. kolorowych naukowców, którzy punktowali przejawy rasizmu w środowisku. Za pomocą platformy omawiano też, często anonimowo, podejrzenia dotyczące oszustw naukowych.

Sam Twitter był też dla naukowców zwyczajnie ciekawy. Do niedawna posiadał on otwarty interfejs programowania aplikacji (API), stanowiący bogate źródło do badań na temat tego, w jaki sposób ludzie wchodzą z platformą w interakcje. Badacze mogli się przyjrzeć, jak w tym dyskursie funkcjonuje temat zmian klimatycznych, w jaki sposób osoby w spektrum autyzmu wykorzystują Twittera, aby zostać wysłuchane, czy też zaobserwować wzorce zawieszeń kont po inwazji Rosji na Ukrainę. W czerwcu 2023 roku Twitter odebrał użytkownikom dostęp do API.

Czym uleczyć ranę po Twitterze?

Dla wszystkich zastanawiających się nad odejściem z Twittera lub zamartwiających się, że środowisko naukowe straciło narzędzie promocji, nacisku i networkingu, spieszę z dobrą informacją – istnieją alternatywy. Póki co nie tak funkcjonalne, jak kiedyś była platforma Muska, ale rzeczywistość nie znosi próżni. Z pewnością ranę po Twitterze uleczy już niedługo jakaś nowa, wspaniała platforma.

A gdzie, póki co, przybijają uciekinierzy z X? W ich deklaracjach jako pierwszy pojawia się Mastodon. Jest to wolne, opensourcowe oprogramowanie do prowadzenia sieci społecznościowej, które ma także funkcję mikroblogowania, w czym przypomina Twittera. Według Rodrigo Costasa, zgłębiającego informatykę w Centrum Studiów nad Nauką i Technologią na Uniwersytecie w Lejdzie w Holandii, Mastodon umożliwia lepszą moderację społeczności niż X. Ma też jednak swoje wady – mimo że istnieje już siedem lat, jego baza użytkowników jest niewielka.

Pod tym względem wyprzedza go LinkedIn, który był wskazywany przez naukowców jako drugi. Jako trzecie miejsce networkingu wymieniali Instagrama. Należący do korporacji Meta (Instagram, Facebook) Threads, promowany jako ten, który zdeklasuje Twittera, wystartował zaledwie kilka dni przed rozpoczęciem ankiety, nie był więc wskazywany tak często jak wcześniej wymienione platformy. Nie przeszkodziło mu to w zajęciu zaszczytnego, czwartego miejsca wśród alternatyw dla X.

Na dalszych pozycjach uplasował się m.in. TikTok – kiedyś aplikacja dla „tańczących nastolatek”, dzisiaj coraz częściej wykorzystywana do „poważniejszych” celów. A także Bluesky Social, stworzona przez byłego dyrektora generalnego Twittera Jacka Dorseya zdecentralizowana sieć społecznościowa.

Chyba największą nadzieję pokładać warto w Threads, który w ciągu pierwszych pięciu dni funkcjonowania przyciągnął 100 000 000 użytkowników. Oby decydenci tej marki nie powielili błędów Muska.

Przygotowując artykuł, posiłkowałam się m.in. materiałem opublikowanym w witrynie „Nature”.