Pandemia sprawiła, że biotechnologia, dziedzina dotąd raczej niezauważana przez szerszą publiczność, wyrosła nagle na celebrytkę, którą wszyscy chętnie goszczą w swoich progach. Uczeni działający w tej dyscyplinie często są zapraszani do mediów, a ludzie przerzucają się w prywatnych rozmowach nazwami spółek biotechnologicznych, dyskutując o ich rynkowych perspektywach. Żyjemy nadzieją, że już za chwilę, może za kilka miesięcy, badacze wymyślą cudowny lek na COVID-19, że pojawi się polska wersja szczepionki, która uniezależni nas od niepewnych dostaw od zagranicznych koncernów i będziemy mogli odetchnąć z ulgą, wyjść z domu z odkrytą twarzą i zacząć żyć jak kiedyś. Marzenia są o tyle dobre, że dzięki nim łatwiej nam przetrwać trudne chwile, optymizm, wypatrywanie światełka w tunelu dobrze wpływają na psychikę, a więc także na szeroko pojęte zdrowie. Jednak należy być realistą.

Doktor Radosław Sierpiński, prezes Agencji Badań Medycznych, studzi nieco ten entuzjazm, mówiąc, że przynajmniej na razie jako kraj nie możemy pochwalić się wielkimi odkryciami, jednak toczy się obecnie kilka interesujących projektów dotyczących walki z COVID-19. Jak dodaje, Polska ma duży potencjał naukowy, który przez lata był jednak zaniedbywany. – Zobaczymy, co zaproponuje pan premier, który mówił, że inwestycje w biotechnologię zostaną wpisane w ramy Nowego Ładu. Mam nadzieję, że będziemy odbudowywać tę dyscyplinę i jej potencjał w Polsce – mówi.

Tematem, który dziś rozpala wszystkich, są szczepionki mRNA – niewątpliwie największe odkrycie naukowe ostatnich miesięcy. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby w najbliższym czasie tego rodzaju preparaty mogłyby być wytwarzane u nas. Najszybciej może dojść do skutku produkcja szczepionki na bazie know how amerykańskiego koncernu Novavax Inc. (w której rekombinowane białko koronawirusa produkowane jest przez komórki owadzie) – 3 marca umowę o współpracy z Amerykanami podpisała spółka Mabion, która dostanie na zwiększenie mocy produkcyjnych 40 mln zł z Polskiego Funduszu Rozwoju.

Wszystko jednak wskazuje na to, że Mabion nie będzie jedyny. Doktor Sierpiński przyznaje, że trwają intensywne rozmowy z różnymi partnerami zagranicznymi, zarówno na poziomie rządowym, jak i prywatnych firm. Ich celem jest uruchomienie produkcji szczepionki przeciw COVID-19 w naszym kraju. ABM, która to koordynuje, sprawdza także potencjał produkcyjny firm biotechnologicznych działających w Polsce. – Rozmowy są owocne, więc mam nadzieję, że za parę miesięcy będę mógł przekazać dobre nowiny – mówi prezes Sierpiński.

Reklama

To perspektywa krótkoterminowa, w tej długofalowej mamy imperialne plany: chcemy wdrożyć produkcję preparatów w technologii mRNA, nie tylko szczepionek covidowych, ale także leków onkologicznych stosowanych m.in. w terapii spersonalizowanej. To kwestia kilku, na pewno 2–3 lat i pewnie kilku miliardów złotych, ale pozwoliłoby nam to dołączyć do światowego peletonu i uzyskać niezależność, która, jak dotkliwie odczuliśmy to podczas pandemii, jest niezwykle ważna. I w tej sprawie – na temat transferu technologii – są prowadzone rozmowy z zagranicznymi partnerami, m.in. z USA i Izraela. Taką fabrykę można by stworzyć na zasadzie joint venture z farmaceutycznymi gigantami, przy czym, na co wskazuje dr Sierpiński, nie musiałoby to oznaczać budowy wszystkiego od początku, ale wykorzystanie istniejącej już infrastruktury. Wprawdzie przemysł farmaceutyczny został w Polsce sprywatyzowany, ale – jak tłumaczy szef ABM – nie jest intencją rządu wyposażanie w technologię mRNA spółek skarbu państwa. – Myślimy raczej o tym, żeby w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego wykorzystywać istniejący u nas potencjał – mówi. Zapewnia też, że jesteśmy coraz bliżej do zbudowania własnej fabryki osocza. – Do końca miesiąca przekażemy panu premierowi projekt specustawy, która będzie porządkowała temat krwiodawstwa i krwiolecznictwa w Polsce, ale też ustanowi Polski Frakcjonator Osocza. Rozpoczynamy najpierw etap legislacyjny, a następnie inwestycyjny, które doprowadzą do tego. Jestem przekonany, że taka fabryka wreszcie powstanie – mówi. Jak dodaje, jako że jest to projekt ponadpartyjny, niepolityczny, ma nadzieję na sprawne procedowanie w parlamencie, tak aby do wakacji ustawa została już uchwalona i aby można było założyć spółkę celową do budowy tego przedsięwzięcia.

Jest też szansa na to, że przyspieszą badania kliniczne nad lekiem na COVID-19 wytwarzanym z osocza przez Biomed Lublin (Immunoglobulina anty SARS-CoV-2) pod kierownictwem prof. Krzysztofa Tomasiewicza ze Specjalistycznego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. Do tej pory były one prowadzone zaledwie w czterech ośrodkach, teraz jest szansa na to, żeby ich liczbę zwiększyć do 10. – W Hiszpanii podobne badania nad podobnym preparatem prowadzone są w 40 szpitalach – mówi prof. Tomasiewicz. Zwiększenie liczby placówek jest tym ważniejsze, że dziś w szpitalach trudno o pacjentów o wymaganym profilu – na początku choroby, a nie w krytycznym jej stadium (na takich immunoglobulina nie działa). Do tej pory przebadano 50 pacjentów, profesor nie chce jednak mówić o wynikach. – Jak będziemy mieli 150, wówczas dopiero powstanie Interim analysis (analiza pośrednia, okresowa – red.) – mówi. Zdradza, że są „dobre obserwacje” dotyczące bezpieczeństwa preparatu.

Prof. Krzysztof Pyrć, który w Małopolskim Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie prowadził analizę in vitro działalności przeciwwirusowej preparatu, jest zdania, że immunoglobulina posiada właściwości neutralizujące wirusa. Profesor Tomasiewicz przyznaje, że badania nad podobnymi lekami prowadzone są na całym świecie, nie zawsze z pozytywnym efektem, jednak preparat Biomedu został zaprojektowany w nieco inny sposób i na tym polega jego unikatowość (np. podawany jest domięśniowo, a nie dożylnie, jak większość pozostałych). – O szczegółach będzie można mówić dopiero wtedy, kiedy zakończymy z sukcesem badania. Nie mam w nich zamiaru iść na skróty, muszą zostać przeprowadzone według najwyższych standardów, żeby nikt nie był w stanie ich podważyć – zaznacza naukowiec. Ile jeszcze potrwają? W normalnych warunkach jest to średnio 1–1,5 roku, czasem zdarzają się badania 3–4-letnie, jednak – biorąc pod uwagę szczupłość środków i osób w to zaangażowanych – oni, badając w ciągu kilku tygodni 50 osób, mają iście ekspresowe tempo. Doktor Sierpiński zapytany o większe dofinansowanie badań nad lubelską immunoglobuliną powiedział, że ABM nie przewiduję obecnie zwiększenia funduszy na ten cel.