Zbliża się termin oddania do użytku wysokościowca, o którym było głośno na długo przed tym, zanim zaczął powstawać. To Żagiel – zaprojektowany przez słynnego architekta Daniela Libeskinda wieżowiec przy ul. Złotej 44 w Warszawie. Jeśli zmierzymy samą bryłę budynku, nie licząc anten czy iglic, będzie to najwyższa budowla w stolicy. Jednak Żagiel nie będzie długo cieszył się rekordem, bo w pobliżu powstaje jeszcze wyższy Warsaw Spire. Imponujące. Niestety historia pokazuje, że te wydarzenia powinny raczej budzić trwogę niż dumę. Bo drapacze chmur zwiastują kłopoty.
Nieraz było tak, że gdy rozpoczynano je wznosić, kraj cieszył się doskonałą koniunkturą, a społeczeństwo radośnie konsumowało. Gdy przyozdabiano je wiechami, po wzroście gospodarczym i dobrym samopoczuciu nie było śladu. „W ciągu ostatnich 140 lat znajdziemy wiele przykładów na zależność zachodzącą pomiędzy budowaniem drapaczy chmur a kryzysem wywołanym zbyt dużą ilością pieniądza w obiegu” – piszą w raporcie analitycy Barclays Capital. I podkreślają, że od kilku lat największe banki centralne świata drukują olbrzymie ilości pustego pieniądza, a stopy procentowe w USA są na wyjątkowo niskim poziomie.
Jednak nie oni pierwsi zauważyli to zjawisko. Pierwsza kompleksowa publikacja na temat wieżowców i dekoniunktury ukazała się w 1999 roku. Jej autorem był Andrew Lawrence, szef działu analiz banku Dresdner Kleinwort Wasserstein, który stworzył Skyscraper Index. Indeks wieżowców jest genialny w swojej prostocie: im więcej oddawanych do użytku drapaczy chmur, tym kryzys bliższy. Dlaczego? Bo inwestycja zaczyna się, gdy firmy łapią oddech po spowolnieniu. A kiedy zostaje ukończona, nadchodzi czas na kolejne hamowanie.
Maciej Żukowski, wiceprezes Opoka Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych, podaje konkretne przykłady zależności między budową wieżowców a cyklami koniunkturalnymi. – Rozpoczęcie wznoszenia dwóch najwyższych w tamtym czasie budynków w USA – Singer Building oraz Metropolitan Life Building, wyprzedziło o rok kryzys bankowy 1907 roku. Dokładnie w tym samym czasie powstał w Warszawie pierwszy wieżowiec: siedziba Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej – mówi. Wielką depresję lat 30. poprzedziła budowa dwóch kolejnych wież w USA: Chrysler Building (1930) oraz Empire State Building (1931). – A w 1930 r. rozpoczęto budowę drugiego warszawskiego wieżowca, Prudentialu, który był o 10 metrów wyższy od PAST-y – dodaje Żukowski.
Reklama
Budowy wież WTC w Nowym Jorku w latach 1972–1973 i Sears Tower w Chicago w 1974 r. poprzedziły inflacyjny kryzys oraz upadek systemu walutowego opartego na złocie. W Polsce w latach 70. liczba warszawskich wysokościowców podwoiła się, a przecież wtedy gospodarka epoki Gierka dostawała już zadyszki. W 1980 roku zaczęto wznoszenie Błękitnego Wieżowca oraz Marriottu (choć wówczas był pomarańczowy), a dwa lata później nasz kraj zbankrutował.
Kryzys azjatycki? Także pozostawił po sobie architektoniczne pamiątki. Zakończenie w 1997 roku budowy Petronas Twin Towers w Kuala Lumpur w Malezji zbiegło się z bankructwem kilku państw regionu. Wznoszenie Taipei 101 na Tajwanie, wówczas uznawanym za tygrysa w zakresie nowych technologii, skończyło się niedługo przed pęknięciem bańki dot-comów z roku 2000. Mark Thornton z Mises Institute zwraca uwagę, że w lipcu 2007 roku Burdż Chalifa powstający w Dubaju odebrał tytuł najwyższej konstrukcji świata wieży Canadian National Tower z Toronto, co można było odczytywać jako zapowiedź kryzysu z 2008 roku. A w sierpniu ubiegłego roku rekordowo wysokim budynkiem w Europie został londyński The Shard, podczas gdy na światowych giełdach w najlepsze trwał krach wywołany m.in. obniżeniem ratingu USA.

Teraz Chiny?

Gdzie obecnie powstaje najwięcej wieżowców? W Indiach i Chinach. Ale Państwo Środka przoduje. „W ciągu sześciu lat oddadzą do użytku ponad połowę z budowanych 124 drapaczy chmur. Gdy wszystkie konstrukcje zostaną ukończone, liczba wieżowców w chińskich miastach zwiększy się o 87 proc. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno: drapacze chmur w Państwie Środka są naprawdę wysokie. Średnia wysokość już funkcjonujących przekracza 240 m, a następne nie są niższe” – napisali w raporcie analitycy Barclays Capital.
Według wielu ekspertów Skyscraper Index wyraźnie wskazuje na to, że przyszłość gospodarcza Chin rysuje się w ponurych barwach. – Gdyby taki scenariusz miał się ziścić, łatwo wyobrazić sobie, co będzie się działo na rynkach akcji. Przy problemach Chin to, że Europa z trudem radzi sobie z Hiszpanią czy Grecją, nie będzie miało żadnego znaczenia – ostrzega Cam Hui z funduszu Qwest Investment Fund Management.
Choć w Chinach powstaje najwięcej wieżowców, najwyższe są budowane przez arabskich szejków. Pierwszy pod tym względem budynek świata Burdż Chalifa (829 metrów) znajduje się w Dubaju. A ten, który go przerośnie i zostanie pierwszą w historii budowlą powyżej tysiąca metrów, stanie w saudyjskim mieście Dżudda i będzie nosił nazwę Wieża Królestwa (The Kingdom Tower).
Jednak nie wszyscy eksperci interesujący się zależnością między wieżowcami a kryzysami skazują Chiny czy Arabię Saudyjską na wielkie problemy gospodarcze. – Państwo Środka od krajów, które w przeszłości przeżywały wielkie kryzysy, odróżnia gigantyczna populacja, a więc i ogromny potencjał konsumpcji wewnętrznej. Poza tym nie do końca została jeszcze wykorzystana moc Chin jako fabryki świata. No i ostatnia rzecz: nikt nie wyobraża sobie funkcjonowania światowej gospodarki bez działających Chin. Wielu dołoży starań, by tam do kryzysu nie doszło – stwierdzili na blogu WealthCycles.com analitycy firmy doradczej Michael Maloney Company.

Bitwa z niebem

A co z Polską? Złota 44 czy Warsaw Spire to pokłosie boomu budowlanego z lat 2007–2008, który dziś jest tylko wspomnieniem. Oddanie do użytku stołecznych wysokościowców nie musi jednak oznaczać nadejścia recesji. Można natomiast oczekiwać wydłużenia kryzysu na rynku nieruchomości i dalszych spadków cen budynków, które trwają już prawie trzy lata. Sygnałem ostatecznego dołka byłaby fala spektakularnych bankructw deweloperów podobna do ostatniej fali bankructw spółek budowlanych.
A jeśli jednak kryzys w Chinach, Arabii i Polsce nadejdzie? Hiszpański artysta wielu talentów Federico Garcia Lorca powiedział, że nie ma nic bardziej poetyckiego niż bitwa pomiędzy wieżowcami a niebem. Jeśli więc powstające drapacze chmur okażą się po raz kolejny zwiastunem kryzysu, ekonomiści będą mogli sparafrazować artystę i powiedzieć, że nie ma nic bardziej prozaicznego od prognozowania koniunktury na podstawie liczby żurawi konstrukcyjnych wyrastających nad miastem.