PiS chciał brać od kredytobiorców 2 proc. KO zapowiadała 0 proc. A teraz obietnica staje się faktem: jest zero, ale nie zero bezwzględne. Więcej (czy raczej mniej): zero będzie dla nielicznych.

Na tym właściwie można by poprzestać. 500 mln w tym roku, miliard czy dwa w kolejnym. Podobne kwoty przez dekadę, w ciągu której będzie obowiązywać dopłata do oprocentowania. Stosunkowo niewiele jak na obietnicę wyborczą. Ale ta obietnica to również wskazówka, jak politycy podchodzą do „kwestii mieszkaniowej”.

Cały artykuł przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" i na eGDP.