Publiczne pośredniaki wreszcie będą mogły się zająć szukaniem ofert zatrudnienia, a nie opłacaniem składek zdrowotnych za bezrobotnych. DGP dotarł do rządowych propozycji zwolnienia urzędów pracy z drugiego z wymienionych obowiązków.
– Rozważamy dwa pomysły. Zgodnie z pierwszym prawo do ubezpieczenia zdrowotnego w przypadku bezrobotnych miałoby być określane tylko na podstawie numeru PESEL – mówi DGP Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej. Druga koncepcja zakłada możliwość oddzielenia statusu bezrobotnego od osób, które nie osiągają dochodów w wysokości połowy minimalnego wynagrodzenia i nie poszukują aktywnie pracy. Nie straciłyby ubezpieczenia, ale w ich przypadku urzędy pracy nie musiałyby przesyłać co miesiąc dokumentacji do ZUS. To ograniczyłoby biurokratyczne obowiązki.
– Chodzi o wyodrębnienie grupy osób, które są faktycznie zainteresowane poszukiwaniem zatrudnienia, od tych, które rejestrują się tylko po to, żeby uzyskać tytuł do ubezpieczenia w NFZ – dodaje minister pracy.
Obecny system, w który zaangażowane są pośredniaki, kosztuje 180 mln zł rocznie. A urzędnicy, zamiast szukać pracy dla bezrobotnych, wypełniają papierki.
Reklama
Eksperci popierają propozycje zmian. Pytają tylko, po co w takim razie NFZ skomplikowany system weryfikacji prawa do bezpłatnego leczenia eWUŚ?
– Okazuje się bowiem, że do ustalenia prawa do leczenia wystarczyłby tylko PESEL – uważa Robert Mołdach, ekspert w kwestii ochrony zdrowia Pracodawców RP.