Właściwie częściej spotykaną nazwą jest „prompt engineer”, choć mnie „projektant zapytań” przekonuje bardziej niż „inżynier zapytań”. Do jakich osób skierowany jest ten wysyp ofert, które ostatnio trafiły na rynek rekrutacyjny? Pisze o tym Michael Grothaus dla magazynu „Fast Company”.

Znajdź w sobie prompt designera

Osoba, która konstruuje polecenia dla sztucznej inteligencji. Taką właśnie funkcję pełni w firmie inżynier promptów (umówmy się może na takie tłumaczenie). A teraz gratka dla tych, którzy do tej pory myśleli „a łeeeee, znowu coś dla programistów”. Rozmawialiście z ChatGPT? To znaczy, że projektowaliście prompty. Odpowiadał głupoty? Być może kiepscy z was inżynierzy promptów.

Reklama

Prompty formułujemy bowiem w języku naturalnym (np. polskim lub angielskim). To pewnie dlatego ten „inżynier” jakoś mi tutaj nie pasował, inżynier powinien to robić co najmniej w Pythonie. Wygląda jednak na to, że gładkie i precyzyjne operowanie językiem naturalnym, umiejętność formułowania jasnych wypowiedzi i inne umiejętności rodem z lekcji języka polskiego zaczynają być, w dosłownym sensie, cenne.

Ożywienie w branży kreatywnej

Kolejnym paradoksem związanym z ww. inżynierami jest fakt, że jako pierwsza docenia ich potencjał branża kreatywna. Czyli wszystkie te podmioty od marketingu, reklamy, copywritingu czy public relations. Łatwo się domyślić, czemu, skoro wytwory technologii AI to przede wszystkim algorytmy tworzące obrazy i teksty.

Grothaus prognozuje jednak, że zawód ten „rozleje się” na wszystkie branże. W końcu większość z firm prowadzi jakieś działania marketingowe, wewnętrzne bazy danych albo chociaż strony internetowe, a są to obszary, w których sztuczna inteligencja znacznie przyspieszy pracę. Inżynierów promptów spotkamy więc, w opinii autora, w fast foodach, aptekach, u producentów samochodów – wszędzie.

Miej smykałkę, na czymś się znaj

Dalej Grothaus przewiduje, że wśród inżynierów promptów szybko nastąpi specjalizacja. Ktoś będzie w stanie wydusić z AI najlepsze dźwięki, ktoś inny – obrazy, ktoś jeszcze inny – teksty itd. Mówiąc krótko – nie wystarczy, że będziesz umiał gadać ze sztuczną inteligencją; warto mimo wszystko, żebyś się na czymś znał. Zapewne wcześniejsze doświadczenie zawodowe, edukacja czy realizowana pasja wielu osobom wskaże nowy kierunek rozwoju.

Póki co nie ma możliwości pewnej ścieżki kształcenia dla inżynierów promptów. Grothaus nie znalazł żadnych uczelni, które stworzyłyby ten kierunek, a przed mocno reklamującymi się w internecie kursami przestrzega. Mówiąc krótko – na tym etapie trzeba po prostu mieć do tego smykałkę. Jeśli nie czujesz się dobrze, operując w pracy językiem naturalnym, ten zawód raczej nie jest dla ciebie.

Informatykom zawsze najlepiej

Z przytaczanej w artykule analizy prawie 1000 ofert pracy dla inżynierów promptów na portalu LinkedIn wynika, że firmy, które ich zatrudniają, oczekują od nich często wykształcenia informatycznego i podstawowej wiedzy na temat AI. To drugie nie dziwi, to pierwsze zasmuca, bo wydaje się kryterium przyjmowanym po to, żeby jakieś było. Smykałka jest rzeczą ciężko uchwytną.

Oczywiście najlepsze oferty dostępne są, jak zawsze, dla informatyków – firmy technologiczne wykorzystują, rzecz jasna, sztuczną inteligencję, ale na poziomie zaawansowania niedostępnym zwykłym śmiertelnikom. W tym wypadku bez dyplomu informatyka się nie obejdzie, a pensje zaczynają się od 100 000 dolarów rocznie.