W liście przypomniano, że 26 lutego w czasie spotkania Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia minister zdrowia przedstawił propozycje minimalnych, gwarantowanych ustawowo płac zasadniczych pracowników medycznych, w tym lekarzy. Są one ustalone za pomocą odpowiednich współczynników pracy, określających relacje między płacą zasadniczą dla danego zawodu a przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce za rok ubiegły.

"Dla lekarzy specjalistów minister proponuje – od lipca br.– wskaźnik 1,31. Kwotowo jest to podwyżka o 19 zł miesięcznie w stosunku do obecnej pensji 6750 PLN, przyznanej (w odpowiedniej ustawie) lekarzom specjalistom w roku 2018, po proteście głodowym Porozumienia Rezydentów OZZL" – napisano w liście OZZL.

"Jednocześnie jednak jest to faktyczna obniżka ich pensji w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce z 1,6 do 1,31. Kwota 6750 PLN była bowiem równa 1,6 przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok poprzedni (2017). Minister nie ukrywał, że uzasadnieniem dla niskiego wskaźnika płacy zasadniczej dla lekarzy są liczne dodatki do pensji, które otrzymują lekarze specjaliści, w tym dodatki za dyżury" – twierdzi OZZL.

Związek podnosi, że zdaniem kierownictwa resortu praca dodatkowa, wykonywana ponad przewidziane prawem normy czasu pracy, nie jest obciążeniem, ale przywilejem lekarzy, dzięki któremu mogą oni dorobić do pensji zasadniczej. "Tym samym wrócił do koncepcji, która wydawała się już kompletnie skompromitowana i porzucona" – wskazano w liście.

"W takiej sytuacji trudno mieć nadzieję na to, że wynagrodzenia lekarzy w publicznej ochronie zdrowia zostaną odgórnie zabezpieczone na odpowiednim poziomie. Należy uznać, że wieloletnie starania OZZL i samorządu lekarskiego o to, aby lekarze mieli zapewnione godne wynagrodzenia w jednym miejscu pracy i nie musieli dorabiać na kilku etatach nie przyniosły rezultatu. Nadal zatem jedyną zasadą obowiązującą w publicznej ochronie zdrowia jest to, że pensje lekarskie rosną +od strajku do strajku+" – ocenia OZZL.

Związek napisał do lekarzy, że jeżeli nie są zadowoleni z warunków pracy i płacy w swoim zakładzie, "muszą upomnieć się o ich poprawę w sposób +siłowy+".

"Są dwa sposoby, aby to uczynić: 1. strajk i 2. zorganizowane grupowe zwolnienie się z pracy. Oba te sposoby mają swoje zalety i swoje wady" – podnosi OZZL.

Strajk – jak napisał związek – ma tę zaletę, że jest wkomponowany w przepisy prawa pracy. Jego organizatorzy i uczestnicy są prawnie chronieni przez zwolnieniem i szykanami ze strony pracodawców, a pracodawcy, którzy utrudniają przeprowadzenie strajku, ponoszą odpowiedzialność karną.

Wadą strajku – jak kontynuuje OZZL – jest to, że aby go przeprowadzić wśród lekarzy, trzeba uzyskać zgodę (w referendum) ponad 50 proc. wszystkich pracowników zatrudnionych w danym zakładzie pracy, "w tym również tych, którzy – omotani propagandą rządową – uważają, że ich niskie pensje wynikają nie z niskich nakładów na publiczną ochronę zdrowia, ale z tego powodu, że to lekarze zabierają ich pieniądze (skoro pensje lekarskie są najwyższe)".

"Z tego powodu apelujemy, aby w tych miejscach, gdzie lekarze chcą przeprowadzić strajk, przeprowadzali go wspólnie z OZZPiP, który akurat przeprowadza spory zbiorowe w licznych zakładach. Wówczas uzyskanie zgody na wspólny strajk będzie łatwiejszy" – radzi lekarzom związek.

OZZL podaje także link, gdzie na stronie związku zamieszczona jest szczegółowa instrukcja, jak przeprowadzić spór zbiorowy, który umożliwia na końcu zorganizowanie strajku dla poparcia określonych żądań.

OZZL podnosi, że zbiorowe, zorganizowane zwolnienie się z pracy ma tę zaletę, że można je przeprowadzić bez uzyskiwania zgody kogokolwiek poza osobami zainteresowanymi.

"Jest też to forma bardziej elastyczna, np. można ją zastosować na jednym oddziale szpitalnym, gdy warunki wynagradzania na innym są satysfakcjonujące. Dotychczasowe doświadczenia w przeprowadzaniu tej formy zmuszania dyrekcji do rozmów o podwyżce wskazują, że – jak dotąd – zawsze kończyła się ona sukcesem lekarzy. Trzeba tylko zadbać o wewnętrzną solidarność i dyscyplinę grupy zwalniających się lekarzy. Dobrze jest też poinformować OZZL o akcji, aby związek mógł wezwać innych lekarzy do niezatrudniania się w miejsce lekarzy, którzy się zwolnili" – wskazał związek.

OZZL podnosi ponadto, że do przeprowadzenia strajku upoważniony jest tylko związek zawodowy, dlatego tam, gdzie lekarze chcą skorzystać z tej formy nacisku, trzeba mieć organizację zakładową związku.

"Do przeprowadzenia zorganizowanego zwolnienia się z pracy związek zawodowy nie jest niezbędny, może jednak być pomocny dla udzielenia pomocy prawnej, finansowej, organizacyjnej" – zauważa OZZL.

"Zalecamy, aby przy podpisywaniu porozumień o podwyżce nie ograniczać się do ustaleń kwotowych (np. podwyżka do 15 tys. PLN) ale aby +umocować+ wynagrodzenie zasadnicze w odniesieniu do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce za rok poprzedni (w stosunku do roku, w którym obowiązuje pensja) – podobnie jak to jest w ustawie określających gwarantowane płace minimalne w podmiotach leczniczych. Trzeba również zapisać w porozumieniu zasadę corocznej waloryzacji pensji do określonego wskaźnika" – kontynuuje związek.

OZZL podnosi, że wzywa do podejmowania takich działań nie tylko w interesie lekarzy, ale też pacjentów.

"W przeciwnym razie obudzimy się bez publicznej ochrony zdrowia z milionami ludzi, których nie stać będzie na prywatne lecznictwo" – napisał zarząd związku.

Ministerstwo Zdrowia wskazywało w ubiegłym tygodniu, że przedstawiło do dyskusji kilka propozycji zmian w wynagrodzeniach w ochronie zdrowia.

Jedna z nich to przyspieszenie o pół roku wymogu osiągnięcia przez wszystkie podmioty lecznicze ustawowo gwarantowanych poziomów wynagrodzeń zasadniczych pracowników medycznych oraz innych pracowników działalności podstawowej.

Oznaczałoby to, że od 1 lipca 2021 r. (a nie od 31 grudnia, jak stanowią obecne przepisy) żaden pracownik medyczny oraz działalności podstawowej podmiotu leczniczego nie będzie mógł mieć ustalonego wynagrodzenia zasadniczego na poziomie niższym niż wynikający z ustawy.

MZ podnosi, że planuje podwyższenie współczynników pracy dla wszystkich grup zawodowych wyszczególnionych w załączniku do ustawy z 8 czerwca 2017 r. Resort zwracał uwagę, że gwarantowane ustawą poziomy wynagrodzeń zasadniczych nie mogą utożsamiane z całym wynagrodzeniem. Wysokości wynagrodzeń łącznych są bowiem znacząco wyższe, gdyż składają się na nie dodatki do wynagrodzenia obliczane jako pochodna wynagrodzeń zasadniczych, takie, jak m.in.: dodatek stażowy, dodatek za pracę zmianową, w nocy, w niedziele, w święta, w dni dodatkowo wolne od pracy; dodatek za pracę ponadwymiarową, m.in. dyżury i nadgodziny oraz dodatek za "dyżury pod telefonem".

Przedstawione w ubiegłym tygodniu propozycje zakładały, że od lipca br. lekarz albo lekarz dentysta, który uzyskał specjalizację drugiego stopnia lub tytuł specjalisty w określonej dziedzinie medycyny miałby współczynnik 1,31 i najniższe wynagrodzenie 6769 zł.

Uśredniona wysokość łącznych wynagrodzeń, (czyli zasadnicze plus dodatki i dyżury) to według szacunków ministerstwa – minimum ok. 13 tys. zł. Obecnie ustawa o sposobie kształtowania wysokości najniższych wynagrodzeń przewiduje, że dla tej grupy wysokości wynagrodzeń zasadniczych nie będą mogły być niższe od 31 grudnia 2021 r. niż 6500 zł, a wskaźnik wynosi 1,27.

MZ proponuje ponadto m.in, że lekarz albo lekarz dentysta bez specjalizacji miałby od lipca br. wskaźnik 1,06 i minimalne na poziomie 5478 zł (uśredniona 9200).

Obecnie przepisy stanowią, że od 31 grudnia ma to być wskaźnik 1,05 i kwota 5426. MZ zaproponowało, aby lekarz z pierwszym stopniem specjalizacji zarabiał w podstawie wynagrodzenia nie mniej niż 6201 zł od lipca przy wskaźniku 1,20. W myśl obecnych regulacji jest to wskaźnik 1,17 i kwota 6046 zł.

Resort zaproponował też, aby od 1 lipca 2021 r. obowiązywał ustawowy mechanizm gwarancyjny zakazujący pogarszania warunków wynagradzania pracowników objętych do połowy 2021 r. regulacjami opartymi na odrębnym strumieniu finansowania. Chodzi m.in. o pielęgniarki, położne, ratowników medycznych i lekarzy mających specjalizację.