„Na liście osób, których wjazd na Białoruś jest zakazany lub niepożądany, znajduje się 1 mln 142 tys. nazwisk" – poinformował w czwartek, odpowiadając na pytania posłów, wiceminister spraw wewnętrznych Białorusi Iwan Padhurski.

Większość z nich to osoby wpisane na listę przez Rosję, tylko 138 tys. przez białoruskie struktury siłowe. Wśród nich jest ponad 5 tys. obcokrajowców, którzy trafili na listy za to, że nie zapłacili mandatów.

Rzecznik Państwowego Komitetu Granicznego Białorusi Anton Byczkouski tłumaczył w rozmowie z PAP, że w związku z tym, iż Białoruś i Rosja tworzą państwo związkowe, mają one wspólne listy. Oznacza to, że jeśli np. Rosja zakazuje wjazdu jakiejś osobie, Białoruś musi automatycznie uwzględnić to w swoich bazach danych.

Nie oznacza to jednak, że taka osoba na Białoruś nie wjedzie. „Możliwe są wyjątki, jeśli jest to uzasadnione interesem Białorusi, a decyzja jest podejmowana oddzielnie w każdym konkretnym przypadku” – mówił Byczkouski.

Reklama

Wyjaśnił również, że jeśli na Białoruś wjeżdża osoba, która znajduje się na takiej liście, białoruska straż graniczna ma obowiązek poinformować ją o tym.

Taka sytuacja zdarzyła się ostatnio wicemarszałek Sejmu RP Małgorzacie Gosiewskiej, która udawała się z wizytą na Grodzieńszczyznę. Polska polityk została na granicy poinformowana, że jej nazwisko znajduje się na liście osób z zakazem wjazdu do Rosji.

>>> Czytaj też: Kreml: Ukraina nie dotrzymuje ustaleń ws. rozgraniczenia sił w Donbasie