"Myśli, że już wie: we wtorek stwierdził, że z niewłaściwego postępowania jednostek nie można wywnioskować problemu strukturalnego. A 99 proc. funkcjonariuszy policji nie ma nic wspólnego z prawicowym ekstremizmem" - pisze TAZ na swojej stronie internetowej.

"Próbowano ogłosić sukces: rząd w końcu przeprowadzi dochodzenie w sprawie rasizmu w policji - powiedział w poniedziałek wieczorem kandydat na kanclerza Olaf Scholz. Przekonał ministra spraw wewnętrznych CSU Seehofera, który długo odmawiał. Dobrze wynegocjowane? Niekoniecznie. Ponieważ projekt ogłoszony dzień później przez Horsta Seehofera nie jest szczególnie nowy, pomija główny temat i jest pozbawiony jakiegokolwiek zauważalnego zainteresowania prawdą" - twierdzi "Tageszeitung".

Od kilku miesięcy pojawiają się w Niemczech żądania przeprowadzenia badań na temat rasizmu w policji, ponieważ prawie co tydzień władze ujawniają przypadki prawicowego ekstremizmu i rasizmu w szeregach funkcjonariuszy. Główne pytanie brzmi: jak powszechne są takie postawy w policji?

"Plan Seehofera nie da na to odpowiedzi - pisze TAZ. - Po pierwsze, dlatego że chce przyjrzeć się bliżej motywom prawicowych ekstremistycznych funkcjonariuszy policji, którzy zostali już zdemaskowani. Jest to godne pochwały, ale niezbyt pomocne, aby wyjaśnić liczbę niezgłoszonych przypadków. Po drugie, Seehofer chce zlecić badanie na temat prawicowego ekstremizmu w całym społeczeństwie. Ponieważ takie badania już istnieją, można by się bez nich obejść - chyba że chce się relatywizować problem policji, odnosząc się do rasistów w innych zawodach".

Reklama

"Seehofer podkreśla na każdym kroku, że nie ma "strukturalnego problemu z prawicowym ekstremizmem w federalnych i stanowych organach bezpieczeństwa. Ustawił policję w roli ofiar" - pisze Christian Vooren, publicysta "Zeit Online". "Badanie rasizmu w całym społeczeństwie służy relatywizacji - dodaje. - Jeśli pojawią się rasistowskie lub prawicowe tendencje ekstremistyczne, krytyka nie skupi się już tylko na policji, ale na całym społeczeństwie. Jeśli do tego dojdzie, MSW powie: przecież nie jesteśmy gorsi od reszty".

Obecnie uzgodniony kompromis wygląda następująco: będzie badanie dotyczące rasizmu w społeczeństwie i dochodzenie w sprawie codziennego życia policji. MSW ogłosiło we wtorek, że powinno ono też dotyczyć przemocy i nienawiści wobec funkcjonariuszy policji. Jest to połączone z deklaracją, że "nie ma tolerancji dla ekstremizmu, rasizmu i antysemityzmu”. "Mgliste zobowiązanie, a nie rozwiązanie" - pisze "Zeit Online".

Otwarte pozostaje pytanie o kwestie metodologiczne badań. Kto powinien je przeprowadzić? Ekspert do spraw policji Thomas Feltes mówi "Zeit Online": "Jeśli policja przeprowadzi badanie samodzielnie, można je od razu wyrzucić do kosza".

W komentarzu zamieszczonym na portalu Netzpolitik.org Markus Reuter pisze: "Seehofer najwyraźniej chce za wszelką cenę uniknąć wszelkich możliwych skutków badań. Mogłoby się okazać, że mamy więcej rasizmu w policji niż wśród nauczycieli, piekarzy czy innych zawodów. Dlatego minister spraw wewnętrznych dyskredytuje wszelkie projekty badawcze, w których pytania o rasizm są według niego +zarzutami i oskarżeniami+".

"Społeczeństwo ma prawo wiedzieć, czy rasizm i prawicowy radykalizm są obecne w policji w taki stopniu, jak wśród ogółu społeczeństwa, czy też mamy jeszcze większy problem, a postawy są dwa lub trzy razy bardziej powszechne niż przeciętnie. Policja to nie byle agencja, ma monopol na przemoc, nosi broń i może aresztować ludzi" - podkreśla Markus Reuter.

"Tylko jeśli zbadamy sprawę empirycznie i z otwartym umysłem, możemy jako społeczeństwo odpowiednio reagować na zagrożenia demokracji i je eliminować. Według wszystkiego, co jest do tej pory znane, ogłoszone badania nie mają na celu wniesienia takiego wkładu" - konkluduje dziennikarz Netzpolitik.org.