Amerykańscy prokuratorzy twierdzą, że trzej hakerzy pracowali dla północnokoreańskiej agencji wywiadu wojskowego i dokonywali włamań na polecenie władz w Pjongjangu. Fundusze te następnie miały być wykorzystywane przez komunistyczny reżim Kim Dzong Una.

Według prokuratury hakerzy ukradli w ten sposób bankom i firmom ponad 1,3 mld dolarów, w tym w kryptowalutach. Zaatakowali także w 2014 roku amerykańskie studio filmowe Sony Pictures Entertainment, znienawidzone przez władze Korei Płn.

"Jak określono w dzisiejszym akcie oskarżenia, agenci Korei Północnej, używający klawiatur zamiast broni, kradnąc cyfrowe portfele kryptowaluty zamiast worków gotówki, są największymi na świecie złodziejami" - powiedział zastępca prokuratora generalnego John Demers.

Prokuratura podkreśla w akcie oskarżenia motyw zarobkowy stojący za północnokoreańskim modelem hakowania, który odróżnia go od bardziej tradycyjnego celu szpiegowskiego, stosowanego przez inne kraje, takie jak Rosja, Chiny czy Iran.

Reklama

Żaden z trzech oskarżonych nie przebywa w USA, ale ministerstwo sprawiedliwości podkreśla, że nadrzędną wartością aktu oskarżenia jest przesłanie dla hakerów, że nie są anonimowi i nie mogą czuć się bezkarnie.

We wtorek agencja Yonhap, powołując się na ustalenia południowokoreańskiej agencji wywiadowczej NIS, podała, że hakerzy z Korei Płn. próbowali się włamać na serwery amerykańskiego koncernu Pfizer, by wykraść dane dotyczące szczepionki i leków przeciw Covid-19.