Islamscy talibowie z Kunduz, gdzie mieściła się baza Bundeswehry, poprosili o pomoc Niemcy i inne państwa. Chodzi o wsparcie dotyczące inwestycji, odbudowy lub "wszelkiego rodzaju pomocy humanitarnej” - powiedział rzecznik talibów Matiullah Ruhani, cytowany przez agencję dpa.

Ruhani zarzucił społeczności międzynarodowej "wspieranie skorumpowanego rządu przez 20 lat” i zaprzestanie tej pomocy, gdy do władzy doszli talibowie. "Talibowie przynieśli pokój Afganistanowi. Nie jesteśmy terrorystami" - podkreślił Ruhani.

"Afganistan potrzebuje funduszy na odbudowę. Jeśli społeczność światowa (…) zablokuje nasze kredyty, zamrozi pomoc lub odmówi komunikacji, będzie to problemem nie tylko dla nas, ale też dla całego świata. To są nasze pieniądze” - powiedział Sabihullah Mudżahid, przedstawiciel talibów, cytowany przez "Der Spiegel”.

Reklama

Jednocześnie ponad stu afgańskich dziennikarzy zaapelowało do społeczności międzynarodowej o ochronę wolności prasy w ich ojczyźnie. Wg apelu, opublikowanego przez organizację Reporterzy bez Granic, ataki na fotografów i reporterów budzą najgorsze obawy. W niedzielę w Kabulu „dwa tuziny kobiet domagało się prawa do pracy, edukacji i wolności. Dopominały się o prawa dla kobiet i prawa człowieka” - relacjonuje "Tagesschau” wydarzenia pokazane przez lokalne media.

Rządy talibów w latach 1996-2001 charakteryzowały się uciskiem kobiet, dlatego istnieją obawy, że islamiści przywrócą teraz podobne zasady - przypomina "Tagesschau”. "Do tej pory zabronili dziewczętom uczęszczania do szkół średnich oraz wydali zarządzenie, by na uniwersytetach kobiety zostały oddzielone”.

Christoph Heusgen, były niemiecki dyplomata, komentując na łamach „Der Spiegel” politykę poprzedniego prezydenta USA w Afganistanie, stwierdził: "Administracja Trumpa była dyplomatyczną bandą amatorów. Poważnym błędem było zawarcie porozumienia z talibami i pozostawienie na boku rządu afgańskiego”.