Sondaż "wyciekł" do mediów kilka dni temu przez Twitter Dossier Czernowa (Dossierchernov) i według niego oraz mediów miał być zamówiony we WCIOM przez rosyjskie MSZ.

Wynika z niego m.in., że pozytywnych ocen Alaksandra Łukaszenki (30 proc.) jest mniej niż działaczy opozycji – skazanych na kary więzienia Maryi Kalesnikawej (50 proc.), Wiktara Babaryki (48 proc.) i przebywającej na emigracji Swiatłany Cichanouskiej, byłej kandydatki w wyborach prezydenckich (46 proc.), a także polityka Pawła Łatuszki (44 proc.).

Lepszy wynik w sondażu uzyskała nawet była kanclerz Niemiec Angela Merkel, pozytywny stosunek do której zadeklarowało 54 proc. (do Władimira Putina – 40 proc.) Prezydenta Polski Andrzeja Dudę pozytywnie oceniło 34 proc. badanych.

Z badania wynika, że większość badanych popiera odsunięcie Łukaszenki od władzy (59 proc.), rozpoczęcie rozmów władz z opozycją (65 proc.), zdecydowane reformy gospodarcze (76 proc.), pojawienie się nowych partii politycznych (66 proc.) i rozmowy (52 proc.) rosyjskich władz z opozycją białoruską.

Reklama

56 proc. ankietowanych miałoby chcieć bliższej integracji z Rosją "w sferze humanitarnej", ale tylko 25 proc. – połączenia z nią w ramach jednego państwa (66 proc. było przeciw).

Jeśli wierzyć w prawdziwość sondażu, to, wbrew obecnej linii politycznej, promowanej przez władze i media państwowe, największą popularnością wśród państw i organizacji cieszą się Ukraina (58 proc.), Polska (na równi z Rosją – po 54 proc.), Unia Europejska (53 proc.) i Litwa (52 proc.).

Walerij Fiodorow, dyrektor WCIOM odmówił białoruskiej Naszej Niwie komentarza w sprawie sondażu. Wcześniej w rozmowie z rosyjską "Nową Gazetą" wskazał, że przeprowadzanie na Białorusi sondaży bez licencji władz "nie jest bezpieczne", a jest wręcz niemożliwe. Nie stwierdził jednak jednoznacznie, że jego organizacja badania nie przeprowadziła ani nie zaprzeczył opublikowanym w mediach danym.

Białoruscy niezależni eksperci widzą w tym "przecieku" sygnały dla władz w Mińsku, wskazując przy tym, że niezależnie od tego, kto za sprawą stoi, Alaksandr Łukaszenka odczyta go jako dzieło rąk Kremla.

Oceniając ten przeciek jako "element politycznego handlu", który może być związany np. z planowanym na 4 listopada podpisaniem programów integracyjnych Białorusi i Rosji, ekspert Alaksandr Marozau w komentarzu dla Naszej Niwy zwrócił uwagę, że do podobnych złośliwości dochodziło już wcześniej przed spotkaniami liderów z Mińska i z Moskwy.

Według niego to właśnie na publikację nieprzychylnego dla Łukaszenki sondażu odpowiedziała w niedzielę białoruska telewizja państwowa, krytykując Władimira Putina, że w obliczu pandemii chował się przed społeczeństwem w bunkrze i stosuje botoks. Później dziennikarz tłumaczył się wprawdzie, że chodziło mu o Joe Bidena.