Statystyka za 2022 rok obejmuje okres jedynie od czerwca do listopada włącznie, bo przez pandemię Covid-19 i obowiązujące wówczas zalecenie pracy zdalnej, od lutego 2020 do maja 2022 roku ONS nie zbierał takich danych, a te z grudnia zostaną podane dopiero za miesiąc. Wtedy też najprawdopodobniej okaże się, że liczba utraconych dni roboczych w 2022 roku przeskoczy 1,9 mln z 1990 roku, bo w samym listopadzie zeszłego roku utracono 467 tys. dni roboczych - najwięcej od listopada 2011 r. - a w grudniu miało miejsce znacznie więcej strajków.

Ale liczby utraconych dni pracy nadal są na znacznie niższych poziomach niż w latach 70. i 80. XX wieku, gdy Wielka Brytania była pogrążona w potężnym kryzysie gospodarczym. Rekordowy pozostaje rok 1979, gdy w efekcie strajków utracono aż 29,5 mln dni, a następnie 1984 rok - 27,1 mln oraz 1972 rok - 23,9 mln dni.

Na razie jednak nie widać sygnałów, by trwająca od jesieni fala strajków o podłożu płacowym miała się skończyć. Wręcz odwrotnie, bo niemal codziennie zapowiadane są nowe protesty. W poniedziałek strajki ogłosiły związek zawodowy nauczycieli NEU (odbędą się one w Anglii i Walii przez siedem dni w lutym i marcu) oraz organizacja pielęgniarek RCN - 6 i 7 lutego, przy czym będą to już kolejne ich przerwy w pracy. Natomiast we wtorek związek zawodowy ASLEF zapowiedział, że dwa nowe strajki maszynistów z 15 przewoźników kolejowych przeprowadzone zostaną 1 i 3 lutego.

Reklama

Wraz z wcześniej już zapowiedzianymi strajkami oznacza to, że przez najbliższe trzy tygodnie - do 7 lutego włącznie - nie będzie ani jednego dnia roboczego bez przynajmniej jednego protestu.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)