Każdy, kto interesuje się Wielką Brytanią, wie, że brexit był dla nas katastrofą. Nie powinno was więc dziwić, że jako Anglik często jestem pytany o to, kiedy powrócimy do Wspólnoty. Niestety, polityka rzadko kieruje się logiką... Lecz mimo to podzielę się kilkoma przemyśleniami na temat dalszych relacji Londynu z Brukselą, nawet jeśli nie jestem w stanie przedstawić dokładnej prognozy rozwoju sytuacji.
Zacznę jednak od stwierdzenia podstawowej rzeczy: negatywne skutki brexitu są tak oczywiste, że jeśli jakiś polski polityk domaga się polexitu, oznacza to, że Polska mało go obchodzi. Jeśli tak nie jest, to polityk ten potrzebuje pomocy psychologicznej lub jest po prostu wyjątkowo cyniczny. To ostatnie jest bardzo prawdopodobne, bo część elektoratu zawsze da się nakłonić do podjęcia szkodliwej decyzji za pomocą haseł o utracie suwerenności lub podsycających prymitywny nacjonalizm. W Wielkiej Brytanii tak się zdarzyło – wzbudzający zaufanie szarlatan, używając egoistycznych polityków, przekonał niewiele ponad połowę wyborców do aktu autodestrukcji.
Dla naszej gospodarki brexit był katastrofą. Inflacja jest wyższa, niż gdybyśmy wciąż byli mocno związani z kontynentem, poziom inwestycji zagranicznych spada, wzrost zahamował, funt znacząco stracił na wartości, międzynarodowy handel kurczy się, rzeczywiste dochody maleją, gospodarka jest mniej konkurencyjna. Na marginesie, ogólne koszty utrzymania w Wielkiej Brytanii już teraz są jednymi z najwyższych w Europie. Jeśli uważacie, że jest to przerysowany obraz, zajrzyjcie do raportów Biura Odpowiedzialności Budżetowej, Banku Anglii oraz ośrodka analitycznego Resolution Foundation, do dokumentów Centrum Reformy Europejskiej, zapoznajcie się także z efektami ostatniego śledztwa gazety „The Financial Times”. Oficjalne raporty, badania organizacji pozarządowych oraz niezależnych think tanków, dochodzenia dziennikarzy gospodarczych i ludzkie doświadczenia tworzą ten sam obraz: brexit to ekonomiczny samobój.
Skoro przyniósł tyle złego, to można byłoby się spodziewać, że odpowiedzialni za ten fatalny krok przyznają się do błędu i spróbują proces odwrócić. Jednak nie robią tego, choć wyborcy dostrzegli już problem. Według ostatnich badań opinii publicznej aż 57 proc. elektoratu przyznaje, że wyjście ze Wspólnoty było złą decyzją, w tym jeden na pięciu brexitowców. Gdyby referendum w sprawie przyszłości Wysp przeprowadzono teraz, to znacząca większość opowiedziałaby się za powrotem do UE. Ten zachodzący proces zmiany postrzegania brexitu jest bardzo ważny, bo żeby wycofać się z podjętej decyzji lub zrezygnować z poglądów, konieczne jest pokonanie kilku potężnych barier psychologicznych. I nie jest to przyjemny proces, nie dziwi więc np. uparta wiara zwolenników Donalda Trumpa w opowieść o „ukradzionych” wyborach.
Reklama
Cały tekst przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" lub na eGDP.
Tłum. IC