Orban stwierdził, że wojna na Ukrainie eskaluje i może przerodzić się w konflikt jądrowy. Wobec tego szef węgierskiego rządu ocenił wizytę prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Chinach jako próbę „szukania partnerów, a nie wrogów”.

Stany Zjednoczone są położone z daleka od wojny na Ukrainie, więc łatwiej zajmować im prowojenne stanowisko – powiedział Orban. Dodał, że rząd Węgier nie pozwoli na wciągnięcie kraju do wojny, pomimo prób podejmowanych w tym kierunku przez Waszyngton.

Orban podkreślił, że Stany Zjednoczone są „przyjacielem i ważnym sojusznikiem” Węgier, choć stosunki dwustronne zależą od tego, kto w danym momencie sprawuje władzę w Waszyngtonie. „Kiedy mamy demokratycznego prezydenta w Białym Domu, nasze relacje są trudniejsze niż w przypadku prezydenta republikańskiego” – ocenił szef węgierskiego rządu.

„Tylko raz w historii wypowiedzieliśmy wojnę USA (w 1941 roku – PAP) i nie była to udana akcja dyplomatyczna. Od tego czasu Węgry dążą do jak najściślejszej i przyjaznej współpracy z USA” – powiedział.

Reklama

Orban po raz pierwszy zabrał głos w sprawie nałożenia w środę przez władze USA sankcji na Międzynarodowy Bank Inwestycyjny z siedzibą w Budapeszcie, często nazywany „bankiem szpiegów”. „Byliśmy przeciwni sankcjom, ale przyjmujemy je do wiadomości i będziemy ich przestrzegać” – stwierdził premier. Dodał jednak, że w zasadzie nie są to sankcje wobec Węgier, bo na liście sankcyjnej znajduje się tylko jeden węgierski obywatel - Imre Laszloczki, wiceprezes IIB.

Według Orbana IIB mógł odegrać dużą rolę w rozwoju gospodarczym Europy Środkowej, jednak wojna na Ukrainie wpłynęła na ograniczenie jego działalności, a sankcje amerykańskie uniemożliwiły jego działalność. „W tych okolicznościach nasz udział w banku stracił sens” – powiedział premier Węgier.

Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)