Demonstranci "mimo zdecydowanej kontrofensywy policji", jak piszą miejscowe media, dotarli m.in. w pobliże siedziby prezydenta Panamy Laurentino Cortizo, wznosząc okrzyki w obronie środowiska naturalnego kraju przed "katastrofalnymi następstwami" zakładania kopalni miedzi na terenach tropikalnych lasów dziewiczych.
Panama eksportuje swą miedź głównie na rynek chiński
Kontrakt podpisany na 20 lat z możliwością przedłużenia o następne dwie dekady pozwala kanadyjskiej firmie m.in. na podjęcie wydobycia miedzi na obszarze rezerwatów leśnych Panamy, a wpływy z jej sprzedaży miałyby umożliwić Panamie spłatę wysokiego długu zagranicznego.
Motywem protestów uczestników demonstracji, które przybierały chwilami bardzo gwałtowny charakter i spotkały się z nie mniej zdecydowaną reakcją policji, były w znacznej mierze szkodliwe następstwa nadmiernego rozszerzania obszaru poszukiwań i eksploatacji panamskiej miedzi dla środowiska naturalnego tego kraju.
Panama eksportuje swą miedź, głównie na rynek chiński, od połowy 2019 roku.
Według komunikatu panamskiej policji, aresztowano "z powodu wandalizmu i rabunków" co najmniej 450 uczestników protestów, wśród nich 64 nieletnich. Blisko trzydziestu rannych jest wśród funkcjonariuszy policji, ale "na razie brak dokładanych danych co do ofiar wśród demonstrantów" – podaje komunikat rządowy, który informuje m.in. również o "zniszczeniach w czternastu urzędach państwowych".
Jedyną możliwość wycofania się z wieloletniego „kontraktu miedziowego” pod naciskiem znacznej części społeczeństwa stanowiłoby dla Panamy, według ekspertów cytowanych przez agencję Associated Press, uznanie go przez Sąd Najwyższy kraju za niezgodny z panamską Konstytucją.