Huti, którzy zadeklarowali poparcie dla palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas, atakują dronami i rakietami statki na Morzu Czerwonym. Wypowiedź al-Hutiego to reakcja na powołanie, pod egidą USA, międzynarodowej koalicji państw, których wywiad i marynarki wojenne mają chronić jednostki handlowe na tych wodach w ramach operacji pod nazwą "Prosperity Guardian".

Każdy kraj podejmujący kroki przeciw Huti "zobaczy, że jego statki są brane na cel" - podkreślił al-Huthi, który jest członkiem Najwyższej Rady Politycznej Jemenu.

Ataki rebeliantów Huti na statki zmusiły nawet największe firmy frachtowe, czy takie giganty naftowe jak BP, do zmiany szlaków i zawieszenia transportu przez Morze Czerwone.

Hiszpańskie ministerstwo obrony poinformowało we wtorek, że nieznani napastnicy uprowadzili statek handlowy w pobliżu Zatoki Adeńskiej, u wybrzeży Jemenu, a hiszpański okręt wojenny ruszył na pomoc tej jednostce. Według źródeł odpowiedzialnych za bezpieczeństwo transportu morskiego porwania dokonali somalijscy piraci.

Reklama

Bezkarność Huti sprawiła, że uaktywnili się somalijscy piraci, którzy w latach 2008 - 2018 stanowili główne zagrożenie na najważniejszych szlakach morskich, a teraz postanowili skorzystać z chaosu, jaki wywołały ataki jemeńskich rebeliantów - pisze Reuters.

Morze Czerwone określane jest jako „autostrada morska” łącząca Morze Śródziemne z Oceanem Indyjskim, a tym samym Europę z Azją. Każdego roku Kanał Sueski, będący kolejnym punktem wejścia i wyjścia dla statków przepływających przez Morze Czerwone, pokonuje około 20 tys. statków.