To więcej niż zwrot o 10,2 punktu proc., który nastąpił w 1997 roku, gdy Partię Pracy do zdecydowanego zwycięstwa poprowadził Tony Blair, a nawet więcej niż rekordowy 12-punktowy zwrot w 1945 roku, gdy laburzyści przejęli władzę pod przywództwem Clementa Attlee.

Na dodatek, przesunięcie preferencji wyborców o wspomniane 12,7 punktów proc. da Partii Pracy zaledwie najmniejszą z możliwych większości w Izbie Gmin.

Trudne do osiągnięcia?

Reklama

Jak pokazuje analiza, gdyby zwrot wyniósł 4,2 punktu proc., konserwatyści pozostaliby największą partią w Izbie Gmin, choć utraciliby bezwzględną większość. Przy zwrocie o 8,3 punktu proc., to laburzyści byliby najliczniejszą frakcją, ale bez samodzielnej większości. Aby ją uzyskali wzrost musiałby wynieść 12,7 proc., ale wówczas mieliby w Izbie Gmin przewagę nad opozycją wynoszącą tylko dwa mandaty, co nie zapewnia komfortowego rządzenia. Do tego, by mieli przewagę 30 mandatów, zwrot preferencji wyborczych musi wynieść 13,8 punktu proc.

To jednak wydaje się realne, bo według sondaży, laburzyści mają obecnie 15-20 punktów proc. przewagi nad rządzącą od 2010 roku Partią Konserwatywną.

Wybory w nowych granicach

Analiza została opracowana przez ekspertów wyborczych Colina Rallingsa i Michaela Thrashera, która została opublikowana wspólnie przez stacje BBC News, Sky News i ITV News oraz agencję prasową PA. Pokazuje jakie byłyby wyniki wyborów do Izby Gmin, gdyby odbywały się one w nowych granicach okręgów oraz jakie musi nastąpić przesunięcie elektoratu, by laburzyści uzyskali bezwzględną większość.

Najbliższe wybory do Izby Gmin, które najprawdopodobniej odbędą się w tym roku, będą pierwszymi przeprowadzonymi w nowych granicach okręgów, które zostały zmodyfikowane w celu uwzględnienia zmian liczby ludności i wyrównania liczby wyborców w każdym okręgu.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)