We wtorek wieczorem protestujący zostali rozpędzeni przez policję, która użyła m.in. gazu łzawiącego i armatek wodnych. Gruzińskie MSW poinformowało, że podczas zamieszek zatrzymano 66 osób. Kilkudziesięciu protestujących i funkcjonariuszy zostało rannych. Obrażeń doznał m.in. lider opozycyjnej partii Girczi Zurab Dżaparidze.

Giorgi Waszadze, przewodniczący ugrupowania Strategia Agmaszenebeli, "dał władzom godzinę" na wycofanie się z projektu nowych przepisów i uwolnienie zatrzymanych we wtorek uczestników wiecu - powiadomiły w środę wieczorem gruzińskie publiczne media.

Drugiego dnia protestów zatrzymano kolejnych 10 osób. Liczne grono wśród protestujących stanowią studenci, którzy nie wyobrażają sobie odejścia Gruzji od dotychczasowego prozachodniego kursu w polityce zagranicznej i znalezienia się w orbicie wpływów Rosji - relacjonuje BBC.

Ustawa o "agentach zagranicznych", zainicjowana przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, w opinii wielu obserwatorów ograniczy wolność mediów i będzie uderzać w społeczeństwo obywatelskie, a jej uchwalenie może oznaczać autorytarny zwrot w polityce władz w Tbilisi. Projekt zmian prawnych, przyjęty we wtorek w pierwszym czytaniu, nakłada na wszystkie organizacje, które otrzymują ponad 20 proc. swoich funduszy z zagranicy, obowiązek zarejestrowania się jako "zagraniczni agenci". Podmioty nie stosujące się do tych przepisów będą musiały liczyć się z wysokimi karami pieniężnymi.

Reklama

Prezydent Salome Zurabiszwili, która w 2018 roku została wybrana na urząd głowy państwa jako kandydatka Gruzińskiego Marzenia, zapowiedziała, że zawetuje ustawę. W jej opinii nowe regulacje stawiają pod znakiem zapytania szanse Gruzji na przystąpienie do UE.

Manifestanci oceniają ustawę jako "rosyjską". Krytycy nowych regulacji argumentują, że gruzińskie przepisy przypominają ustawę przyjętą w 2012 roku w Rosji i wykorzystywaną tam do represjonowania środowisk opozycyjnych i niezależnych.

szm/ ap/