Dwie literki w adresie sieciowym, kiedyś zupełnie bez znaczenia, dziś kojarzone od razu ze sztuczną inteligencją AI, zapewniły w 2023 roku Anguilli aż 32 mln dolarów przychodu. Wykrzyknik jest uzasadniony. Wyspa ma powierzchnię 88 km2 i jest o zaledwie 8 km2 większa od warszawskiej dzielnicy Wawer, a ma ledwo 16 000 mieszkańców. Statystycznie rzecz ujmując, ni stąd, ni zowąd, każdy z nich „otrzymał” zatem w ubiegłym roku po ok. 2000 dol.

Liczba rejestracji na Anguilli stron internetowych związanych w jakikolwiek sposób z AI wzrosła ze 144 tysięcy w 2022 r. do 354 tysięcy w 2023 roku. Adres internetowy na tej wyspie jest szczególnie atrakcyjny dla start-upów. Nie tylko dzięki wielkiemu popytowi, ale także w wyniku proaktywnej polityki cenowej udział dochodów z domeny .ai w przychodach budżetu terytorium wzrósł z ok. 6-7 proc. a w okresie 2020-22 do nieco ponad 20 proc. w roku ubiegłym.

32 mln dol. stanowi mniej więcej 10 proc. PKB uzyskiwanego przez karaibskiego „Węgorza”. Skąd węgorz? Anguilla anguilla to łacińska nazwa węgorza europejskiego, a nazwa wyspy nawiązuje do wydłużonego kształtu płaskiej jak stół wyspy ze wspaniałymi piaszczystymi plażami, położonej prosto na wschód od Portoryko i na północ od Wenezueli. Wyspa została „odkryta” w 1493 r. przez Krzysztofa Kolumba, od 1650 r. była kolonią angielską, a od końca 1980 r. jest samodzielną dependencją z własnymi władzami. Jedynym istotnym zadaniem gubernatora mianowanego przez Londyn (obecnie pani Julia Crouch) jest mianowanie premiera, więc stopień samostanowienia mieszkańców Anguilli jest więcej niż wysoki.

Najważniejsza dla gospodarki jest oczywiście turystyka tworząca niemal 40 proc. produktu krajowego brutto. Teraz gra toczy się o to, żeby dochody z domeny „.ai” nie spadały, zwłaszcza że ich pozyskiwanie jest niemal bezkosztowe. Podstawowa cena za domenę internetową z Anguilli wynosi 140 dolarów za dwa lata. Potem trzeba ją odnowić i czyni to aż 90 proc. właścicieli. Flavien Moreau z IMF wskazuje, że ta zasada zapewnia władzom utrzymanie wydajności tego źródła przez lata. Opuszczone po dwóch latach domeny trafiają na aukcje. W 2023 r. jedna z nich – litigate.ai została sprzedana w tym trybie za 13 000 dol. Ponieważ wielki bieg po adresy z rozszerzeniem .ai jednak zwalnia, udział przychodów budżetowych z tego tytułu ustabilizuje się niebawem prawdopodobnie na poziomie ok. 15 proc. rocznie.

W rozmowie cytowanej przez The New York Times premier Ellis Webster – lekarz po medycynie na Yale – powiedział w kontekście wpływów z domeny .ai, że „wprawdzie niektórzy nazywają to niespodziewaną gratką, my wiemy po prostu, że to Bóg uśmiecha się do nas z góry”. Anguilla korzysta z manny z chłodną głową. Wg słów premiera, 70 proc. przychodów z zafiksowania świata na AI przeznaczono na zapewnienie bezpłatnej opieki medycznej dla mieszkańców z grupy 70+, miliony dolarów poszły na dokończenie budowy szkoły i centrum szkolenia zawodowego. Drobniejsze pieniądze przeznaczono na modernizację lotniska, podwojenie budżetu na wspieranie pozazawodowej aktywności mieszkańców i urządzenie sportowe oraz na organizację wydarzeń urozmaicających życie na wyspie.

O roztropności władz wyspy ciężko doświadczonej przez wstrzymanie ruchu turystycznego na skutek niszczycielskiego huraganu z 2017, a potem Covid-19 świadczy przeznaczenie sporej części niespodziewanych dochodów na zmniejszenie zadłużenia publicznego. Dług rządowy został zmniejszony z 258 mln dol. na koniec 2018 r. do 197 mln dol. w końcu 2022 r.

Ile warta jest domena dla Tuvalu?

Podobne szczęście spotkało lata temu maciupeńki (łącznie 26 km2) archipelag pacyficzny Tuvalu położony na północny wschód od Australii. Państewko wyróżnia się także mikroskopijnym zaludnieniem, dzięki czemu z liczbą ok. 11 tys. mieszkańców było swego czasudrugie od końca po Watykanie na liście państw ułożonej wg wielkości populacji. Domena dla Tuvalu to „.tv”, kojarzone bezwiednie z telewizją, która jeszcze dwie dekady temu była najpopularniejszym i najpowszechniejszym medium świata. Tuvalijczycy sprzedali prawa do niej kanadyjskiemu przedsiębiorcy Jasonowi Chapnikowi, który zamierzał zrobić na niej interes. Długo szukał dojść do władz państewka, musiał rywalizować z innymi firmami, ale po paru latach znalazł się w trójce, spośród której Tuvalu zamierzało wybrać nabywcę.

Jesienią 1998 r. o sukcesie Chapnika zadecydowało prawdopodobnie postanowienie, że uda się z żoną na kilka miesięcy na archipelag, żeby pilnować na miejscu swoich szans. Mówił później, że Tuvalijczycy są bardzo rodzinni, więc negocjacje z żoną u boku mogły mu bardzo pomóc. Umowa opiewała na 50 mln dol. z płatnościami rozłożonymi na 12 lat. Nawet kilka milionów dolarów rocznie dodatkowych przychodów to dla Tuvalu ogromny zastrzyk. W rezultacie do 2000 r., po zainkasowaniu 18 mln dol., PKB archipelagu urósł o 50 proc. Władze wykorzystały te środki na zelektryfikowanie odległych wysepek, ustanowienie stypendiów dla uczniów i studentów oraz na pokrycie kosztów działań przystąpienia do ONZ, której członkiem Tuvalu stało się właśnie w 2000 r.

Koralowa domena

Źle na podobnym rozwiązaniu wyszła stowarzyszona kiedyś z Nową Zelandią, teraz w pełni suwerenna, sporawa wyspa (260 km2) koralowa Niue. Leży „na środku oceanu”, zamieszkana jest przez niespełna 2000 osób. Przydzielono jej sufiks „.nu”, który po szwedzku, duńsku i niderlandzku znaczy „teraz”. Wprawdzie po względem biznesowym do „.tv” tej końcówce adresu daleko, ale też wszystkie trzy państwa dzielące słówko nu są ponadprzeciętnie bogate.

Mieszkańcy Niue mają do najbliższych sąsiadów setki mil morskich, nie mieli wtedy Internetu, więc słabo było u nich z orientacją w nowych pomysłach biznesowych. Gdy w końcu poprzedniego wieku na Niue zjawił się wydawca z Massachusetts Bill Semich, obiecując Internet i budowę sieci wi-fi w zamian za prawa do domeny, zgodzili się na jego warunki. Jednak gdy już byli w sieci dowiedzieli się, że literki „.nu” przynoszą obecnym właścicielom duże pieniądze. Najpierw próbowali bez skutku anulować umowę. Po latach, czując się wystawionymi do wiatru, wystąpili w 2018 r. na drogę sądową w Europie, żądając ok. 20 mln dol. za poniesione szkody.

Właścicielem domeny jest od 2013 r. szwedzka fundacja non-profit Internet Foundation (Internetstiftelsen). W marcu 2024 sąd w Sztokholmie oddalił pozew Niue, uznając, że fundacja jest w prawie i nie musi mieć zgody władz Niue na używanie domeny .nu. Na dodatek wyspiarze mieliby opłacić koszty sądowe w wysokości 250 000 dolarów. Dla garstki mieszkańców jest to suma horrendalna. W proporcji do liczby ludności tak wielka, jak ponad 4,5 mld dolarów, które miałby w identycznym przypadku zapłacić rząd Polski. Bezduszna decyzja! Ale będzie jeszcze apelacja.

Sprawa ma smaczki. Szwedzi zarządzający przede wszystkim domeną .se dowodzą wraz z prawnikami, że w cyberprzestrzeni nie ma czegoś takiego jak suwerenność - jest tylko podział administracyjny podług państw. Niedobrze brzmi z kolei informacja, że Internetem zarządza teraz na wyspie syn premiera, który w 1998 r. podpisywał kontrakt z Semichem. Obecny premier Niue Dalton Tagelagi zwrócił z kolei uwagę na ostatniej konferencji klimatycznej w Dubaju, że od 1960 wyspę opuściło aż 2/3 mieszkańców, więc stała się ofiarą cyfrowego kolonializmu.

Istotnie, 2 mln dol. rocznie potencjalnych wpływów z domeny byłyby finansowym wodospadem dla Niue uzależnionej od turystyki i pomocy zagranicznej. W celu uszczelniania wielkich dziur w budżecie władze wypuszczają znaczki pocztowe i monety dla zbieraczy, a swego czasu wydzierżawiły nawet swój telefoniczny numer kierunkowy. Dzierżawę jednak wkrótce zarzucono po protestach wyspiarzy, którzy mieli być budzeni po nocach telefonami z sex-numerów z Japonii.

Otoczka prawna sporu jest skomplikowana i niejednoznaczna. Słuszne wydaje się natomiast, że gdyby apelacja nie poszła po myśli wyspiarzy, powinno dojść do ugody z fundacją (najlepiej z udziałem rządu Szwecji). Na ugodę pieniędzy Szwedom wystarczy, zwłaszcza że administrowanie adresami internetowymi do duży biznes. Zajmujący się nim od lat prof. Matthew Zook z Uniwersytetu Kentucky oszacował kilka lat temu, że przychody z opłat rejestracyjnych i odnowień mogą wynosić w skali globalnej ok. 4 mld dol. rocznie. Najbardziej dochodowe są oczywiście adresy .com. Nic zatem dziwnego, że największym udziałowcem spółki Verisign zarządzającej tą domeną jest Berkshire Hathaway, za którą stoi sam Warren Buffett – najsłynniejszy inwestor portfelowy świata.

Jednak z powodu wielkiej przesiadki na google, instagram, tik tok, czy facebooka, wpływy z domen mogą być dziś mniejsze, a więc saga z .ai, .tv, i .nu może zmierzać ku końcowi.

Jan Cipiur