Z Białorusi docierają przeróżne sygnały i spotkać można było się z niejedną dziwną i zaskakującą decyzją dyktatora, ale teraz widać, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wysłał własne wojsko do nietypowej akcji.

Wojsko białoruskie ruszyło w pole

I tym razem nie jest to akcja, której głównym celem jest grożenie znienawidzonemu Zachodowi, w tym Polsce, ale ogólnokrajowe żniwa. Jak pochwaliło się białoruskie Ministerstwo Obrony Narodowej, żołnierze muszą pomagać rolnikom w zbieraniu pszenicy, a ich osiągnięcia prezentują się całkiem ciekawie. Tylko jeden połączony pluton samochodowy, działający w regionie Witebskim, pomógł w zebraniu 1300 ton pszenicy.

I kiedy u nas może wydawać się dziwne, że wojsko angażowane jest do takich akcji, to nieco więcej światła na te zwyczaje rzucają dziennikarze Białsatu, którzy szeroko opisują tegoroczną akcję żniwną. Dla Białorusinów bowiem to nie nowość, gdyż kraj ten od lat zmaga się z dużymi problemami, a jednym z nich jest niemożność zorganizowania odpowiednio wielu pracowników do prac polowych. Historia ta powtarza się nie tylko w czasie żniw, ale też wykopków i zasiewów. Za wszystko zaś odpowiadają zaszłości z czasów sowieckich.

Wojsko pomaga, bo tak każe Łukaszenka

Kiedy w Polsce wszyscy przyzwyczajeni są, że uprawą ziemi zajmują się jej właściciele, głównie osoby prywatne, na Białorusi sto procent gruntów należy do państwa. System kołchozów, zorganizowany jeszcze w czasach Związku Radzieckiego, po odzyskaniu niepodległości i objęciu rządów przez Łukaszenkę został utrzymany, a jedynie część ziemi dzierżawiona jest przez rolników. I może jakoś by działał, gdyby nie wielki odpływ siły roboczej ze wsi do miast.

„O ile w 1991 roku 33 proc. Białorusinów mieszkało na wsi, to obecnie jest to tylko 21 proc. Przy czym ludność wsi to w dużym stopniu osoby starsze – młodzież masowo wyjeżdża za pracą do miast” – przytacza Biełsat analizę o sytuacji białoruskiej wsi autorstwa Alaksandra Papko.

W ocenie analityków, sytuacja na białoruskiej wsi pogorszyła się jeszcze po brutalnym stłumieniu protestów w 2020 roku, kiedy to kraj opuściło ponad 500 tysięcy Białorusinów.