Prezydent Trump pisze o 400 tysiącach straconych ukraińskich żołnierzy

Pod koniec ubiegłego tygodnia prezydent-elekt Trump Stwierdził, że Ukraina "w niedorzeczny sposób straciła 400 000 żołnierzy", i określił straty wśród ludności cywilnej jako jeszcze większe. Dlatego, według Donalda Trumpa, konieczne jest natychmiastowe zawieszenie broni i rozpoczęcie negocjacji.

"Powinnen nastąpić natychmiastowy rozejm i powinny rozpocząć się negocjacje. Zbyt wiele istnień ludzkich jest w ten sposób bezcelowo marnowanych, zbyt wiele rodzin zostało zniszczonych, a jeśli to będzie trwać dalej, może przerodzić się w coś dużo większego i dużo gorszego. Znam Władimira (Putina - przyp. red.) dobrze. To jego czas, aby działać. Chiny mogą pomóc. Świat czeka!" - napisał Donald Trump.

ikona lupy />
Donald Trump / Shutterstock

Należy docenić deklarowane pokojowe wysiłki Trumpa, jednak podana przez niego cyfra wzbudziła kontrowersje.

Zełenski podaje niższą cyfrę

W niedziele 8 grudnia Zełenski na swoim kanale Telegram pośrednio odpowiedział Trumpowi i zaprzeczył jego słowom o 400 tysiącach „straconych” żołnierzy. Oświadczył, że zginęło 43 tysiące żołnierzy. Dodatkowo 370 tysięcy zostało rannych. Przy czym zadeklarował, że około połowy rannych wraca do czynnej służby. Tum samym deklaruje straty bezpowrotne na poziomie około 200 000. Poprzednio, kiedy Zełenski wypowiadał się o ukraińskich stratach na początku tego roku podawał liczbę zabitych 31 tysięcy żołnierzy.

I komu teraz wierzyć

Niestety straty walczących stron stały się elementem wojny informacyjnej i propagandowego oddziaływania. Dlatego, ani jedne dane nie są zbyt wiarygodne. Trump słynie ze skłonności do przesady i barwnego języka. Z kolei w przypadku Zełenskiego, już w kwietniu tego roku Washington Post pisał, że znacznie zaniża on prawdziwe straty wojenne. To jednak niedobrze, że decyzje podejmowane przez przywódców europejskich mogą być podejmowane w oparciu o nieprawdziwy obraz sytuacji.

Warto zauważyć, że w zeszłym tygodniu, dobrze poinformowany, ukraiński dziennikarz i korespondent wojenny Jurij Butusow wspominał o 105 tysięcy zabitych i zaginionych żołnierzy SZU. Jego zdaniem takie dane rzekomo przekazał Zeleńskiemu ukraiński Sztab Generalny. Podobna cyfrę podała także agencja Associated Press. Dodatkowo agencja ta wspomniała cyfrę ponad 200 000 ukraińskich dezerterów. Tej cyfry nie chciał komentować ukraiński dziennikarz.

UA dezerterzy – także już w Polsce

Im bardziej zaciekłe walki na Donbasie, tym więcej jest zamieszania wokół tematyki dezerterów. Oficjalne dane zamieszczone na portalu ukraińskiej Prokuratury Generalnej, wskazują że w Ukrainie od początku działań wojennych w 2022 r. wszczęto ponad 95 tys. spraw karnych dotyczących dezercji i nieuprawnionego porzucenia jednostki. Stanowi to jedną dziesiątą całej armii ukraińskiej. Przy tym zdaniem części ekspertów w listopadzie ich liczba znacząco wzrosła (w porównaniu do października)... Zastrzec tu trzeba, że oficjalnych liczb dotyczących dezerterów na razie nie ma. Można także podejrzewać, ze niekiedy z rubryki „dezercja” dowódcy wojskowi mogą korzystać by ukryć rzeczywiste straty w zabitych i np. uniknąć wypłat związanych ze śmiercią żołnierza.

ikona lupy />
Po trzech latach wojny wielu ukraińskich żołnierzy ma dosyć… / Shutterstock

Przy tym żołnierze dezerterują nie tylko z jednostek na ukraińskim froncie, ale i z jednostek szkolonych na Zachodzie (m.in. w Polsce). Financial Tmes pisał niedawno, że średnio 12 ukraińskich żołnierzy dezerteruje co miesiąc podczas szkolenia wojskowego w Polsce. Do tego dochodzą Ukraińscy dezerterzy, którzy przez granice docierają do krajów europejskich. Problem ten zatem jest także i nasz, więc warto zastanowić się jak powinny być takie przypadki traktowane.

Ukraina ma coraz większy problem z brakiem żołnierzy

Na froncie problem braku ukraińskich żołnierzy jest coraz bardziej odczuwalny i widoczny. Ukraińska armia traci kolejne pozycje wokół Kurachowa, Pokrowska, Torecka i Czasow Jara, których nie ma kim obsadzić. Siły oszczędzane z myślą o letniej kontrofensywie, już teraz rzucane są na front by zatrzymać ataki rosyjskiej armii. Dochodzi do tego ze szkolone na zachodzie jednostki po powrocie na Ukrainę są dzielone na części i rzucane do uzupełnienia dziur froncie. Przy tym jednostki te były przygotowane do działania jako całość i takie postępowanie trochę marnuje włożony w nie wysiłek instruktorów NATO. Skalę problemu pokazuje to, że wiek mobilizowanych planuje się obniżyć do 18 lat, na co bardzo naciska Zachód.

Sławomir Biliński