Żołnierze Sojuszu Północnoatlantyckiego mają wyjechać spod Hindukuszu do 11 września, czyli 20. rocznicy ataku na World Trade Center. „Prezydent USA Joe Biden uznał ostatecznie, że pierwotne cele interwencji militarnej zostały osiągnięte (m.in. zabicie Osamy bin Ladena), a Afganistan nie jest już głównym źródłem zagrożenia terrorystycznego. Przedłużanie obecności wojskowej nie gwarantowało też zaprowadzenia pokoju” – pisze w swoim komentarzu Patryk Kugiel z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. „Choć wycofanie zostanie uznane przez wiele państw za porażkę USA, chcą one skoncentrować się na głównym wyzwaniu – Chinach, a także bardziej zaangażować się w regionie Indo-Pacyfiku. Wpływ na decyzję miało też malejące poparcie Amerykanów dla tej wojny i konieczność skupienia się na odbudowie gospodarczej kraju” – wyjaśnia analityk.
Jeśli wycofują się Amerykanie, to wycofują się również wojska sojusznicze, w tym Polska. W środę niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer zapowiedziała, że może się to stać znacznie szybciej niż we wrześniu, choć oczywiście priorytetem pozostanie bezpieczeństwo sił sojuszniczych.
Luxtorpeda w Ghazni
W szczytowym momencie, w latach 2010–2011 stacjonowało tu po prawie 3 tys. żołnierzy znad Wisły. Wymieniali się co sześć miesięcy. Dziś jest ich ok. 400, a misja ma charakter szkoleniowy.
Reklama
– Pamiętam, jak żegnałem pierwszą zmianę ruszającą z lotniska w Mińsku Mazowieckim. To było krótko po ogłoszeniu wojny z terrorem przez Amerykanów – wspomina gen. Waldemar Skrzypczak, który na początku XXI w. był szefem Wojsk Pancernych w Dowództwie Wojsk Lądowych. Był początek 2002 r. – To był pododdział saperów i żołnierze GROM, którzy mieli tych saperów chronić. Saperzy mieli rozminować bazę Bagram z tego, co zostawili po sobie jeszcze żołnierze radzieccy – opowiada emerytowany żołnierz. Polacy założyli w olbrzymiej bazie Bagram (stacjonowała w niej podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie Armia Czerwona) swój własny obóz – Camp White Eagle.
W kolejnych latach liczba polskich żołnierzy się zwiększała, w pewnym momencie przejęliśmy nawet odpowiedzialność za prowincję Ghazni. Oprócz regularnych patroli, gdzie dobrze sprawdzały się nasze kołowe transportery opancerzone Rosomak, swoje misje wykonywali również specjalsi.
Większość poległych na misji to „zwyczajni” żołnierze, którzy w czasie patrolu wjeżdżali na bomby domowej roboty – „ajdika” (z ang. IED – improvised explosive device) czy ginęli od kul talibów, a nie żołnierze sił specjalnych, których rola była zupełnie inna.