„W Chersoniu czuję się jak w domu” – powiedział, rozdając autografy jego mieszkańcom, którzy od dnia wkroczenia ukraińskiej armii gromadzą się w centrum, świętując wyzwolenie.

Ubrany w mundur polowy Marczenko pojawił się w Chersoniu bez żadnej obstawy. Na jego widok ludzie zaczęli wykrzykiwać: „Dziękujemy za wolność generale Marcello!”, „Patrzcie, przyjechał do nas wujek Dima!”.

44-letni generał znany jest w Ukrainie jako obrońca lotniska w Doniecku, lecz przede wszystkim jako wojskowy, który od lutego dowodził skuteczną obroną Mikołajowa. Ukraiński tygodnik NV umieścił go na liście najbardziej wpływowych ukraińskich wojskowych w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie.

Marczenko, który pochodzi z Woznesenska w obwodzie mikołajowskim na pytania odpowiada krótkimi zdaniami. Trudno namówić go na dłuższą wypowiedź. „Wyzwolenie Chersonia było naszym obowiązkiem. To jest nasza ziemia, nasze państwo i nasi ludzie” – mówi.

Reklama

Wyjaśnia jednocześnie, że Rosjanie wycofali się z Chersonia w wyniku długotrwałych i konsekwentnych działań ukraińskiej armii. „To była długa i ciężka praca, która trwała niejeden miesiąc. To wiele wysiłku, wielu rannych i wielu zabitych” – wskazuje.

Marczenko jest przekonany, że rosyjskie wojska, które z położonego na lewym brzegu Dniepru Chersonia wycofały się na prawy brzeg rzeki, nie powrócą już do tego miasta.

„Nie ma żadnych szans, żeby wrócili. Nie pozwolimy im na to. Drugiej szansy już nie dostaną” – twardo deklaruje.

Pytany, jakie będą dalsze działania ukraińskiej armii w wojnie z Rosją, generał zapewnia, że będzie ona iść tylko do przodu. „My zawsze idziemy do przodu. Wkrótce wyzwolona zostanie cała Ukraina” – mówi.

Dopytywany, czy wojska Ukrainy wyzwolą także Krym, odpowiada z przekonaniem: „Krym to Ukraina”.

„Nie mamy zamiaru brać Moskwy. Moskwa nie jest nam potrzebna. Niech tam żyją sobie sami na swoich śmieciach” – powiedział PAP generał Marczenko w wyzwolonym Chersoniu.

Z Chersonia Jarosław Junko (PAP)