Rozpadający się filipiński okręt wojenny z czasów II wojny światowej, uziemiony przez Filipiny w 1999 r. na Drugiej Ławicy Thomasa na Morzu Południowochińskim, od lat stanowi punkt zapalny między Manilą a Pekinem w sporze terytorialnym.

Manila wielokrotnie oskarżała chińską straż przybrzeżną o utrudnianie zaopatrywania swoich oddziałów stacjonujących na okręcie poprzez blokowanie misji zaopatrzeniowych, jak miało to miejsce 5 sierpnia, kiedy chińska straż przybrzeżna użyła armatki wodnej do zablokowania dostępu do mielizny.

Niedzielny incydent jest kolejnym w tym roku przejawem napięć na linii Pekin–Manila, pomimo licznych rozmów na wysokim szczeblu i oświadczeń, które miały zażegnać tarcia.

Reklama

W styczniu przywódca ChRL Xi Jinping i prezydent Filipin Ferdinand Marcos Jr. uzgodnili podczas rozmów w Pekinie, że różnice w sprawie Morza Południowochińskiego należy rozwiązać "pokojowymi środkami". Jednak od tego czasu doszło do kilku incydentów z udziałem chińskich jednostek.

Jaki cel ma Państwo Środka?

Chiny roszczą sobie prawa do obszaru niemal całego Morza Południowochińskiego, w tym Drugiej Ławicy Thomasa i rozmieszczają tam jednostki do patrolowania wód i raf. Pekin wielokrotnie oświadczał, że nie respektuje orzeczenia Stałego Trybunału Arbitrażowego w Hadze z 2016 r., który odrzucił wszystkie terytorialne roszczenia Chin.

Filipińskie wojsko potępiło działania strony chińskiej jako "nadmierne i obraźliwe" i wezwało do "postępowania z rozwagą i do odpowiedzialności w swoich działaniach, aby zapobiec błędnym kalkulacjom i wypadkom, które zagrażają życiu ludzi".

Następnego dnia filipińskie MSZ wezwało chińskiego ambasadora, aby wręczyć mu notę dyplomatyczną.

Pekin z kolei stwierdził, że incydent był "ostrzeżeniem", a chińskie służby zachowały "racjonalną powściągliwość". Filipińskie jednostki - zdaniem Chin - "zlekceważyły" wielokrotnie ponawiane wezwania o niedostarczanie materiałów na "nielegalnie uziemiony na mieliźnie" okręt i wezwały do odholowania go.

Ambasada ChRL: Morze Południowochińskie nie jest "parkiem safari"

Departament Stanu USA oświadczył, że użycie armatki wodnej przez stronę chińską "stanowiło naruszenie prawa międzynarodowego oraz zagrażało pokojowi i stabilności w regionie".

Chiny w odpowiedzi skrytykowały Waszyngton za "gromadzenie" swoich sojuszników w celu dalszego "podgrzewania" kwestii Morza Południowochińskiego i ostatniego incydentu.

"Morze Południowochińskie nie jest +parkiem safari+ dla krajów spoza regionu, aby robić psoty i siać niezgodę" – oświadczyła ambasada ChRL w Manili we wtorek.