Niemcy właśnie wycofują swój system przeciwrakietowy Patriot z Polski. Dlaczego?

Oni zapowiedzieli to wycofanie już wczesnym latem i wtedy wytłumaczenie decyzji było takie, że brakuje im wykwalifikowanego personelu (w Polsce stacjonowało 300 żołnierzy), a potrzebna już była rotacja. Pojawiły się też informacje o konieczności przeglądu tego sprzętu. Poza tym niemieckie Patrioty wciąż stacjonują na Słowacji. Po rozmowach politycznych z Warszawą ta misja została jednak przedłużona, ale teraz nadszedł jej zapowiadany i planowany wcześniej koniec.

Ostatnio znów pojawiły się zapowiedzi, że na Litwie będzie jednak stacjonować niemiecka brygada. Kiedy ten cel uda się zrealizować?

W Niemczech odbyła się ostatnio coroczna konferencja Bundeswehry, tzw. Bundeswehrtagung, na której minister obrony Boris Pistorius złożył deklarację, że konkretny plan przerzucenia tej brygady pojawi się do końca 2023 r. Na Litwę mają trafić dodatkowe dwa bataliony, jeden zmechanizowany, drugi zmotoryzowany. Wraz z natowską międzynarodową grupą bojową, która już tam jest w ramach tzw. EFP, razem stworzą trzybatalionową brygadę z jednostkami wsparcia. Łącznie ma to być ok. 4,8 tys. żołnierzy.

Reklama

Wcześniej plan był taki, że ta brygada będzie stacjonować dodatkowo, nie licząc EFP. Ale to zostało zmienione, ponieważ Bundeswehra nie ma zdolności wystawienia brygady i trzonu grupy bojowej EFP, który już na Litwie jest.

Jak więc w zarycie wygląda ten nowy harmonogram?

Od 2024 r. zostaną na Litwę wysłani żołnierze przygotowujący to rozmieszczenie, które ma się rozpocząć w 2025 r., też zależnie od tego jak Litwini będą tworzyć infrastrukturę, której obecnie jeszcze nie ma.

Niemcy tę decyzję bardzo przeciągali, ponieważ wcześniejsze litewsko-niemieckie porozumienie ogłoszone ponad rok temu na szczycie NATO w Madrycie interpretowali odmiennie od Litwinów. Niemcy uważali, że ta brygada ma stacjonować na stałe w Republice Federalnej, ale że w razie problemów bardzo szybko ją przerzucą. Litwini, rozumieli to tak, że ci żołnierze powinni być na stałe na Litwie. Po roku przepychanek niemiecko-litewskich dotyczących tego, co faktycznie było ustalone, kanclerz Olaf Scholz zgodził się na interpretację litewską, co dla niemieckiego resortu obrony było dużą niespodzianką – ministerstwo nie było na to gotowe. Jednak minister Pistorius rozumie, że celem Rosji jest podważanie wiarygodności Sojuszu, dlatego uznał, że rozmieszczenie tej brygady na Litwie jest konieczne. Ten plan wysłania brygady na Litwę będzie się materializował.

Choć z perspektywy Bundeswehry, która ma problemy personalne i trudności z utrzymywaniem kontyngentów za granicą, będzie to pewna rewolucja w myśleniu o zaangażowaniu pozagranicznego kraju.

Jednak w ostatnich latach Niemcy wysłali także swoje okręty na Pacyfik, wciąż są w Afryce. Jednocześnie minister obrony Boris Pistorius w dramatycznym tonie wypowiada się o zdolnościach, czy raczej ich braku w niemieckim wojsku. Jaki jest prawdziwy obraz Bundeswehry?

Na ile Bundeswehra byłaby przygotowana do rzeczywistych działań wojennych, tak jak w przypadku każdego innego kraju, przekonalibyśmy się dopiero podczas konfliktu. Ale niemiecka armia ma spore braki w wyposażeniu i sprzęcie wojskowym, co wynika z dużych oszczędności wprowadzonych po kryzysie finansowym w 2008 r. Wówczas doszło do profesjonalizacji, zrezygnowano z obowiązkowego poboru i wprowadzono system zarządzania sprzętem wojskowym, który był skrojony pod misje. To był czas wojny w Afganistanie, generalnie wówczas był taki trend w Europie. Wówczas Niemcy stwierdzili, że nie muszą mieć pełnych zapasów amunicji, sprzętu, itd. dla każdej jednostki, a to wyposażenie może rotować w zależności od tego, która z jednostek jest akurat używana. To spowodowało duże niedobory i dopiero od 2014 r., po nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję, a nawet bardziej od 2022 r. te braki są poważne traktowane i teraz Niemcy starają się je uzupełnić.

Ale to nie jedyne problemy, o których słychać w wojsku za Odrą.

W ostatnich latach były też trudności ze sprzętem, który Bundeswehra kupowała od niemieckiego przemysłu obronnego. Chodzi m.in. o helikoptery NH-90, samoloty transportowe A400M czy okręty, ale też sprzęt lądowy. Niemiecki przemysł traktował swoich żołnierzy jako testerów, ten sprzęt często trzeba było odsyłać do napraw i wprowadzać zmiany. Niemcy wychodzą z tego okresu, gdy ten sprzęt był wdrażany i modernizowany, teraz sytuacja wygląda lepiej.

Kolejny problem to bardzo długie procesy zakupowe, które potrafiły ciągnąć się latami, często po drodze zmieniano specyfikację i kończyło się to tym, że ten sprzęt był zwyczajnie kilka razy droższy, niż być powinien.

Ale tak jak mówiłam, u ministra Pistoriusa widać zrozumienie dla sytuacji bezpieczeństwa i celów rosyjskich, on liczy się z negatywnymi scenariuszami i ma wolę zmian w MON, w systemie zakupów i to się dzieje.

Ten polityk zapowiedział również zmiany strukturalne, nową koncepcję Bundeswehry. Do Wielkanocy przyszłego roku Pistorius ma ją ogłosić – chodzi m.in. o zmiany w łańcuchu dowodzenia, ale też w poszczególnych rodzajach wojsk. Mamy do czynienia z pozytywnymi procesami, ale efekty zobaczymy za kilka lat. A kolejne wybory parlamentarne w Niemczech są w 2025 r., tak więc minister nie ma dużo czasu, ale może te zmiany wdrażać w życie.

Jak wygląda tam kwestia zakupu sprzętu i jego finansowania?

Do planowanych zmian strukturalnychdodatkowo dochodzi proces modernizacji sprzętowej, który ma być finansowany ze 100 mld euro zapowiedzianych przez kanclerza Olafa Scholza w swoim przemówieniu tuż po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. Jednak te 100 mld euro skurczyło się do ok. 60 – 70 mld z powodu inflacji i spłat odsetek, ponieważ te środki pochodzą z zaciągniętego przez rząd federalny długu. Z tego funduszu prowadzone są zakupy nowego sprzętu – czyli np. samolotów F-35. Problem w tym, że te zakupy były już dawno zaplanowane, to są plany z 2018 r., a on umożliwił ich sfinansowanie. Tutaj jedynym nowym zakupem jest Arrow 3, czyli system obrony przeciwrakietowej dalekiego zasięgu. Niemcy do tej pory nie zdecydowali się na zwiększenie swoich zdolności pancernych czy artyleryjskich. Ten rozwój wojska i zakupy wciąż bazują na koncepcji z 2018 r. Dlatego tak ważna będzie ta koncepcja ogłoszona za kilka miesięcy, ponieważ wówczas faktycznie zobaczymy, czy Niemcy będą w większym stopniu rozwijać między innymi swoje wojska lądowe, co powinno się wydarzyć, ponieważ jako największy sojusznik w regionie zgodnie z nowymi planami natowskimi będą ponosić większą odpowiedzialność za obronę wschodniej flanki.

W tej koncepcji Brytyjczycy skoncentrują się zapewne w większym stopniu na domenie morskiej, szczególnie w Europie Północnej, a Francuzi planują wydzielić ok. 25 tys. żołnierzy, których w razie kryzysu przeznaczyli do obrony wschodniej flanki. Polska też mocno inwestuje w swoje zdolności.

Jeszcze na podstawie starych planów obronnych Niemcy mieli przygotować dywizję, czyli trzy brygady, które byłyby zdolne do szybkiego działania do 2025 r. Zobaczymy czy im się to uda, tu jest sporo znaków zapytania. Cel jest bardzo ambitny.

Gdzie jeszcze następują w Niemczech zmiany w kwestiach obronności?

To widać również w debacie politycznej. Burzę wywołały ostatnie słowa ministra Pistoriusza, który stwierdził, że Niemcy powinny być gotowi prowadzenia wojny. I teraz toczy się rozmowa czy oni powinni być gotowi do obrony, czy gotowi do wojny. To ciekawie pokazuje problemy mentalne w Niemczech, ich proces ucierania się stanowisk. Bo tam ścierają się dwie koncepcje: z jednej strony są ci, którzy widzą, że w temacie bezpieczeństwa wiele się zmieniło i zagrożenie trzeba brać na poważnie i ci, którzy nie są w stanie zaakceptować tego, że wojna może również dotknąć NATO bezpośrednio za jakiś czas i że wchodzimy w inny etap historii.

Wiadomo, że największe zdolności na starym kontynencie mają Francuzi i Brytyjczycy. Czy biorąc pod uwagę konwencjonalne siły zbrojne, Niemcy mają szanse dołączyć do tej pierwszej ligi?

Jeżeli chodzi o zdolności w siłach lądowych, to obecnie Brytyjczycy nie są obecnie w staniej wystawić na stałe, czy w formacie rotacji, pełnej brygady w Estonii. Francuzi byli do tej pory nastawieni na prowadzenie działań asymetrycznych w Afryce, i myślę, że w Rumunii, gdzie są obecni, także nie byliby w stanie wystawić na stałe pełnej brygady. Ale Brytyjczycy i Francuzi mają zdolność do szybkiego przerzutu sił, szybkiej reakcji i są do tego mentalnie i decyzyjnie gotowi.

Takie decyzje w RFN podejmuje kanclerz, a on ma inne postrzeganie świata niż minister obrony, Niemcy mają trudności w podejmowaniu decyzji, oni nie są politycznie gotowi na konfrontację. To muszą nadrobić. Bo wraz ze znakiem zapytania dotyczącym trwałego zaangażowania amerykańskiego na wschodniej flance NATO, oni powinni być gotowi, by te ewentualne luki w zdolnościach sił powietrznych i marynarki w ramach NATO zapełnić.

Rozmawiał Maciej Miłosz
BIO: Justyna Gotkowska, wicedyrektorka Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia oraz kierowniczka Zespołu Bezpieczeństwa i Obronność