Gdyby Rosjanie zaatakowali żołnierzy państwa NATO na Ukrainie, wówczas miałoby ono podstawy do uruchomienia art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi, że atak na jednego członka Sojuszu jest atakiem na wszystkie – tłumaczy Tenzer.

"Takie rozwiązanie miałoby potężny efekt odstraszający Rosję" – ocenia ekspert. "Kreml nie podjąłby raczej ryzyka zaatakowania żołnierzy państwa NATO, gdyż miałoby to ogromne konsekwencje" – dodaje.

Według Tenzera wojska mogłoby wysłać kilka krajów zachodnich, ale powinno być to przynajmniej 8-10 państw. "Zakładam, że jeśli byłyby to na przykład Francja, państwa bałtyckie i Czechy, to by nie wystarczyło" – ocenia Tenzer, wymieniając wśród ewentualnych uczestników takiej koalicji również Polskę czy Wielką Brytanię, ale raczej nie Niemcy oraz USA, przynajmniej w obecnym momencie.

"Jeśli, powiedzmy, Francja i państwa bałtyckie dałyby przykład, wysyłając wojska na Ukrainę, inne państwa mogłyby pójść w ich ślady" – twierdzi analityk.

Reklama

W jego ocenie, gdyby wojska NATO były na Ukrainie przed 24 lutego 2022 roku, Moskwa prawdopodobnie nie zdecydowałaby się na inwazję.

Analityk przypomniał, że był zwolennikiem wysłania zachodnich wojsk już dwa lata temu. Podkreśla, że nie chodzi o wysłaniu oddziałów bojowych, które miałyby brać udział w walkach w Donbasie czy na Krymie, ale na wyzwolone terytoria Ukrainy w celu odstraszania Rosji.

"W ten sposób zatrzymano by postępy rosyjskiej armii na Ukrainie oraz powstrzymano Kreml od atakowania celów cywilnych" – twierdzi Tenzer.

Prezydent Francji Emmanuel Macron zadeklarował w poniedziałek po spotkaniu głów państw i szefów rządów w Paryżu, że pokonanie Rosji jest niezbędne dla zagwarantowania bezpieczeństwa w Europie. Dodał, że nie należy wykluczać wysłania zachodnich wojsk lądowych na Ukrainę w przyszłości.

W opinii eksperta Macron złamał pewnego rodzaju tabu, ale powinien być bardziej precyzyjny w swojej wypowiedzi. Prezydent podkreślił, że musimy zwiększyć dostawy broni i amunicji dla Kijowa, ale w pewnym momencie może to nie wystarczyć dla wyrzucenia rosyjskich wojsk z Ukrainy – wyjaśnia analityk.

Zauważa też, że sprawa wysłania wojsk na Ukrainę była wcześniej dyskutowana z sojusznikami, choć słowa Macrona na ten temat na konferencji prasowej były zaskoczeniem.

Wiele krajów negatywnie zareagowało na pomysł wysłania żołnierzy, ale Tenzer przypomina, że wcześniej był też opór w sprawie czołgów i innego uzbrojenia, które w końcu trafiły na Ukrainę.

"Często pomysły, które z początku wydają się nie do zaakceptowania, z czasem zyskują na atrakcyjności" – ocenia analityk.

Francuskie media piszą obecnie o Macronie jako jednym z największych orędowników pomocy dla Kijowa. Według autora książki "Nasza wojna", widoczna zmiana w stanowisku prezydenta w porównaniu z początkiem inwazji była związana przede wszystkim z uświadomieniem sobie przez niego realnego zagrożenia, jakie dla Europy stanowi Rosja.

"W 2022 roku byłem za uderzeniami na rosyjskie wojska na Ukrainie, co miałoby potężny efekt odstraszający" – mówi Tenzer. W jego ocenie lepiej zareagować wcześniej w zdecydowany sposób niż czekać, aż Rosja, której gospodarka jest obecnie na torach wojennych, stanie się zbyt silna.

Marcin Furdyna (PAP)