Świat robi się coraz bardziej niebezpieczny i państwa, które na to stać, próbują inwestować niewiarygodne wręcz pieniądze w sprzęt, który ma pomóc im przetrwać i zwyciężyć, gdy by doszło do ostatecznego konfliktu. Po aż 50 latach na krok taki zdecydowały się USA.
Powstanie aż 5 samolotów zagłady
To właśnie w Stanach Zjednoczonych zapadła decyzja, aby zainwestować 13 miliardów dolarów w wymianę „samolotów zagłady”, czyli E-4B Nightwatch. Te potężne i jedyne w swoim rodzaju maszyny, opracowane na bazie samolotów Boeing, to nic innego, jak mobilne centra dowodzenia dla najwyższych osób w państwie. Mają one być ostatnią deską ratunku i miejscem, z którego koordynowany będzie nuklearny kontratak, gdyby doszło do zniszczenia naziemnych centów dowodzenia na terenie USA.
Pierwsze tego typu samoloty pojawiły się w USA w latach 70. XX wieku i od tej pory ich flota nie była modernizowana, a Stany Zjednoczone posiadają 4 takie maszyny, z których jedna zawsze musi być gotowa do startu. Teraz, gdy postęp techniczny znacznie poszedł do przodu, władze postanowiły wymienić tę flotę i zainwestować w zakup 5 takich samolotów. I choć nowe maszyny nadal będą bazować na produktach Boeinga, a konkretnie na modelu 747-8, to producent nie zajmie się ich dostosowaniem do nowej roli. Boeing uznał bowiem, że jest to dla niego zbyt mało opłacalny biznes i przerobieniem samolotów zajmie się spółka Sierra Nevada Cooperative.
Samolot, który przetrwa nuklearny atak Rosjan
Zaskakująco wygląda sposób, w jaki producent nowych „samolotów zagłady” wszedł w posiadanie Boeingów, za których przerabianie już się zabrał. Otóż, znalazł je w odległej Korei Południowej, gdzie utknęły w hangarach, gdy wybuchała epidemia koronawirusa. Spadająca liczba pasażerów spowodowała wówczas, że korzystanie z tych potężnych odrzutowców stało się nieopłacalne i Korean Airlines musiała schować je do magazynów. Teraz odsprzedała je Amerykanom za kwotę 675 mln dolarów.
Przerabianie pięciu samolotów do statusu maszyn ostatniej szansy nie będzie ani łatwe, ani krótkie, a zgodnie z harmonogramem dostaw, potrwać ma do 2036 roku. Gdy jednak już się zakończy, każdy z samolotów wyposażony będzie w pokład dowodzenia, miejsce do pracy zespołu operacyjnego i odpoczynku. Samoloty będą dodatkowo opancerzone, aby móc wytrzymać radioaktywny opad i przeżyć atak elektromagnetyczny, a w powietrzu, dzięki możliwości podniebnego tankowania, będą mogły bez przerwy przebywać nawet tydzień.
I choć osiągi tych niezwykłych maszyn mogą budzić podziw, to podobne wrażenie wywołują koszty ich użytkowania. Jak ustalili dziennikarze Bild, godzina lotu tej maszyny kosztuje blisko 160 tysięcy dolarów, co czyni je najdroższymi w eksploatacji samolotami amerykańskich sił zbrojnych.