Cały świat z zapartym tchem czeka na spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem, od którego zależeć ma przyszłość nie tylko Ukrainy, ale i przyszły światowy porządek, a tymczasem amerykański prezydent tylnymi drzwiami wbija Rosji ostrą szpilę. Wystarczyło, że wyjawił ostatni ze swych planów.
Kilka słów Trumpa szybko uderzyło w rosyjski biznes
A zrobił to podczas zdalnego wystąpienia na Światowym Forum Ekonomicznym, gdzie powiedział, jaki ma plan na reformę rynku surowców energetycznych. W pewnych elementach przypomina od działania, jakie przed laty doprowadziły do upadku Związku Radzieckiego, bowiem Trump zamierza zwrócić się do państw OPEC, zrzeszających producentów blisko 30 proc., wydobywanej na świecie ropy naftowej, by obniżyli jej cenę.
- Gdyby cena spadła, wojna rosyjsko-ukraińska zakończyłaby się natychmiast(…). W tej chwili ceny są na tyle wysokie, że wojna będzie trwała dalej, trzeba więc obniżyć cenę ropy i zakończyć tę wojnę – powiedział Donald Trump.
Prośba ta skierowana ma być do 12 krajów, wśród których znajdują się między innymi Irak, Kuwejt, Iran, czy Arabia Saudyjska. I choć kiedy Iran otwarcie wszedł już do rosyjskiego obozu, podpisując z tym krajem porozumienie o strategicznej współpracy, to Arabia Saudyjska wykonała gest dobrej woli w kierunku USA. Saudyjski następca tronu zapowiedział zainwestowanie w Stanach Zjednoczonych, w ciągu najbliższych 4 lat, aż 600 miliardów dolarów, a w zamian za to Donald Trump nie wykluczył, że właśnie Arabia będzie pierwszym krajem, do jakiego uda się w podróż zagraniczną.
Celny strzał w Rosję. Już zaczęła grozić wojną
Już sama zapowiedź obniżenia cen ropy naftowej musiała się Rosji nie spodobać, bowiem nie jest dla nikogo tajemnicą, iż właśnie dzięki zarobkom ze sprzedaży surowców energetycznych kraj ten jest w stanie się zbroić i finansować wojnę na Ukrainie. A praktyka pokazuje, że jak coś idzie nie po myśli Rosji, to ta zaczyna grozić naokoło wojną, jakby wierząc, że sama jest nietykalna.
Nic też dziwnego, że zaledwie kilka godzin po wypowiedzi Trumpa, Rosjanie przeszli do kontrataku, wysyłając na początek swego sekretarza Rady Bezpieczewństwa Siergieja Szojgu. Ten w wywiadzie dla agencji TACC ostro zaatakował USA i cały Zachód, uznając, że podobna rywalizacja geopolityczna może okazać się tragiczna w skutkach.
- W kontekście narastającego konfliktu i nasilającej się rywalizacji geopolitycznej na świecie wzrasta ryzyko gwałtownego starcia między głównymi państwami, w tym z udziałem mocarstw nuklearnych – zagrozi Szojgu.
Zarzucił Zachodowi, że ten chce zdestabilizować światowy układ sił, a przez jego działania, organizacje międzynarodowe stają się „instrumentami politycznymi”. Rosję oczywiście przedstawił jako tę, która chce „zapobiec wyścigowi zbrojeń w kosmosie”, ale to Zachód zmierzać ma do eskalacji.
- Działania te mają bezpośrednio na celu osłabienie naszych krajów i są podyktowane chęcią pozbawienia nas suwerenności i prawa do swobodnego wyboru własnej drogi rozwoju i realizacji interesów strategicznych – powiedział Rosjanin.
Tymczasem wystarczyło kilka słów Trumpa do światowych przywódców w sprawie ropy naftowej, aby jej cena zaczęła spadać. Jak poinformował w czwartek wieczorem (23 stycznia) Reuters, wartość kontraktów terminowych na ropę Brent spadła o 1 proc. do poziomu 78,29 dolarów za baryłkę.