„Welt am Sonntag” zwraca uwagę, że kraje na wschodniej flance NATO są szczególnie narażone na hybrydowe zagrożenia ze strony Rosji. Autor tekstu Philipp Fritz powołuje się na opinie ekspertów, którzy obawiają się, że rosyjski atak na te kraje może rozpocząć konwencjonalną wojnę z NATO.
Jak zauważa autor, w tej sytuacji „Polska i kraje bałtyckie nie chcą być bezbronne i zbroją się umacniając swoje granice państwowe wszystkimi dostępnymi środkami”.
Ataki hybrydowe na polską granicę
Niemiecka gazeta opisuje próby przekroczenia granicy polsko – białoruskiej przez uchodźców przywożonych na granicę przez białoruskie i rosyjskie służby. Zwraca też uwagę na skuteczną interwencję polskiej straży granicznej, która codziennie udaremnia napływ nielegalnej migracji.
Jak podkreślił autor, w ciągu jednego dnia, doszło do 180 podobnych incydentów granicznych. Kryzys na polsko-białoruskiej granicy trwa od lata 2021 roku.
Działania białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenki, wspierane przez Władimira Putina, które polegają na wypychaniu migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki do Polski, mają na celu zdestabilizowanie Polski i UE.
„Z polskiego punktu widzenia mamy do czynienia z wojną hybrydową” – pisze Fritz i dodaje, że Polscy żołnierze atakowani są za pomocą narzędzi lub broni własnego wyrobu. Rosja i Białoruś traktuje migrację jak broń – pisze Fritz zastrzegając, że nie jest to jedyny problem Polski i innych krajów na wschodniej flance NATO.
Rosyjska dywersja
Kreml nie ogranicza się wyłącznie do działań hybrydowych na granicy. Polska i kraje bałtyckie stały się też celem rosyjskiej dywersji. Poza migracją Moskwa stosuje cyberataki, sabotaż, szpiegostwo i dezinformację – wymienia autor.
Jako przykład „Welt am Sonntag” przypomina zakłócanie sygnału GPS. Takie działania są dokuczliwe dla sojuszników, ale nie uprawniają do zastosowania art. 5 Traktatu NATO. Autor zauważa, że rosyjskie służby coraz częściej posługują się też agentami-amatorami, którzy za pieniądze dokonują akcji wywiadowczych lub sabotażowych często nie wiedząc, dla kogo pracują.
Przesmyk suwalski, punkt zapalny na wschodniej flance NATO
Polska, przez którą dostarczana jest większość pomocy wojskowej dla Ukrainy, graniczy nie tylko z Ukrainą, ale także z rosyjską eksklawą – obwodem królewieckim.
Autor tekstu powołując się na ekspertów wojskowych, stwierdził, że obrona państw bałtyckich (Litwy, Łotwy i Estonii) byłaby szczególnie trudna, w przypadku odcięcia ich od reszty państw NATO. Takim punktem odcięcia jest przesmyk suwalski, pas ziemi o szerokości na 65 km, który jest jedynym lądowym połączeniem krajów bałtyckich z sojusznikami.
Przesmyk suwalski oddziela obwód królewiecki od Białorusi.
Klęska Ukrainy zwiększa ryzyko konfliktu
Służby ostrzegają, że w przypadku zwycięstwa Rosji nad Ukrainą, bądź zamrożenia konfliktu, Moskwa może znacznie zwiększyć obecność swoich wojsk na granicy z Estonią, w tzw. leningradzkim okręgu wojskowym.
Na agresywną postawę Rosji, Polska i kraje bałtyckie odpowiadają zwiększeniem wydatków na obronność. Wszystkie kraje tego regionu przekraczają cel NATO w wysokości 2 proc. PKB. W ubiegłym roku Polska wydała na zbrojenia ponad 4 proc., Litwa 2,9 proc., Łotwa 3,2 proc. i Estonia 3,4 proc.
Polska zapowiedziała w ubiegłym roku budowę „Tarczy Wschód”. Kraje bałtyckie też planują wzmocnienie swoich umocnień granicznych.
Miny na granicy? Rosja protestuje
„Welt am Sonntag” przypomina, że Polska i kraje bałtyckie zapowiedziały wycofanie się z Konwencji Ottawskiej, dotyczącej stosowania min przeciwpiechotnych. Oczekuje się, że także Finlandia pójdzie w ich ślady. Na wieść o tym, że cztery kraje wschodniej flanki NATO chcą wycofać się z Konwencji, Rosja zapowiedziała odpowiednią reakcję. Autor zwraca uwagę, że Moskwa nie była sygnatariuszem Konwencji, co dla Polaków i Bałtów jest dodatkowym argumentem za wypowiedzeniem jej i wzmocnieniem swojej granicy minami.
Źródła: Welt am Sonntag, Deutsche Welle