Według informatorów niezależnego rosyjskiego serwisu "Moscow Times", administracja Putina uważa, że byłby to doskonały pomysł na ocieplenie relacji na linii Waszyngton-Moskwa. Oczami wyobraźni widzą już ceremonię otwarcia ukończonego Trump Tower, na której sam prezydent USA pojawiłby się w błysku fleszy.
Podobno moskiewski ratusz chętnie da projektowi "zielone światło". Wręcz pali się do realizacji tej inwestycji.
Trump Tower w Moskwie. Rosjanie od miesięcy szykowali "przynęty"
Po wyborach prezydenckich w USA administracja Putina powierzyła urzędnikom i analitykom zadanie przygotowania listy potencjalnych rosyjsko-amerykańskich projektów biznesowych, które mogłyby zainteresować Trumpa. O to samo poproszono czołowe rodzime firmy i oligarchów. Do prac wprzęgnięto między innymi Rosnieft (koncern naftowy). Rosatom (koncern energetyczny), Rusal (lidera produkcji aluminium) czy Polyus (firmę wydobywającą złoto).
Putinowscy eksperci, według źródeł "Moscow Times", wskazują, że budowa wieżowca ma przewagę nad innymi pomysłami "przekupienia" Trumpa. Dlaczego? Ponieważ budowa może ruszyć bardzo szybko.
– Kluczowe są szybkość, efektowność i widowiskowość – wszystko to, co Trump intuicyjnie ceni – wylicza informator zbliżony do Kremla.
Trump Tower w Moskwie. Pomysł jest w grze od 2013 r.
Donald Trump pierwszy raz mówił o pomyśle budowy Trump Tower w Moskwie podczas wizyty w Rosji na finale konkursu Miss Universe w 2013 r. Budynek miał powstać na terenie tzw. Moscow City, czyli moskiewskiej dzielnicy biurowej. Partnerem Amerykanina przy tej inwestycji miał być Aras Agałarow, rosyjski miliarder azerskiego pochodzenia. Jednak wówczas cała sprawa skończyła się na deklaracjach i z czasem rozmyła.
Dwa lata później do pomysłu wrócił Feliks Sater, amerykański deweloper z rosyjskimi korzeniami. Na jesieni 2015 r. przygotowano nawet projekt budynku. Miały się w nim mieścić 250 apartamentów, 15-piętrowy luksusowy hotel, a także przestrzeń biurową. Gdyby powstał, byłyb najwyższym drapaczem chmur w Europie.
Ostatecznie jednak i ten projekt porzucono wraz z początkiem pierwszej kampanii wyborczej Donalda Trumpa w 2016 r.