Ukraina może uderzyć zachodnimi rakietami głębiej niż kiedykolwiek

Ukraina już nie musi się ograniczać, Berlin, Paryż, Londyn i (jak twierdzą Niemcy) Waszyngton jednogłośnie zniosły zakazy dotyczące użycia zachodniego uzbrojenia na terytorium Rosji. W odpowiedzi na te decyzje Ukraina może niebawem otrzymać od Niemiec nawet 150 rakiet dalekiego zasięgu Taurus, co stanowiłoby potężne wzmocnienie dla jej armii. To nie tylko zmiana reguł gry, to nowe otwarcie w wojnie, której zasięg właśnie znacząco się powiększył.

Zachodnie rakiety polecą w głąb Rosji

Zachód oficjalnie zdjął wszystkie ograniczenia dotyczące użycia rakiet przez Ukrainę. W praktyce oznacza to, że wojsko w Kijowie może teraz uderzać w cele w głębi Rosji, nawet dalej niż 300 kilometrów od linii frontu. Możemy oczekiwać kolejnych spektakularnych ataków na Most Krymski, czy w czarnym scenariuszu nawet uderzenia na jedna z rosyjskich elektrowni atomowych.

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz powiedział wprost:

„Nie istnieją już żadne ograniczenia dotyczące zasięgu broni przekazywanej Ukrainie – ani z naszej strony, ani ze strony Brytyjczyków, Francuzów czy Amerykanów”.

Jak podkreślił, „to oznacza, że Ukraina może się teraz bronić, uderzając również w pozycje wojskowe na terytorium Rosji”. Przy tym sami Amerykanie nie potwierdzają słów Merza, o zniesieniu swoich ograniczeń.

Taurus – nowa broń dla Ukrainy?

Niemieckie rakiety Taurus to jeden z najpotężniejszych typów uzbrojenie, jakie może trafić do Ukrainy. Ich zasięg przekracza 500 kilometrów. Dla porównania – brytyjskie Storm Shadow czy francuskie SCALP mają dwa razy mniejszy zasięg. Taurusy są projektowane do precyzyjnego niszczenia trudnych celów: mostów, bunkrów, składów amunicji i centrów dowodzenia. Jak twierdzą analitycy, przekazanie Ukrainie nawet 100 takich rakiet umożliwi Kijowowi regularne uderzenia w strategiczne punkty daleko poza linią frontu. Ukraina też może zdecydować się na zmasowany atak na cel o dużm medialnym znaczeniu. Takim jest Most Krymski. Po tym jak Rosjanie uruchomili lądowe połączeni z Krymem jego znaczeni spadło. Nadal jest jednak pewnym symbolem.

AKTUALIZACJA: Chaos informacyjny wokół rakiet Taurus

Po deklaracjach kanclerza Merza rząd Niemiec zaczął tonować nastroje. Oficjalnie poinformowano, że żadna decyzja o przekazaniu rakiet Taurus Ukrainie nie została jeszcze podjęta. Berlińskie ministerstwa zaczęły też ograniczać dostęp do informacji o typach przekazywanego uzbrojenia, rzekomo w celu „ochrony danych przed Rosją”.

Nie ma żadnej decyzji w tej sprawie i w najbliższym czasie nie będzie – przekazał zastępca redaktora naczelnego „Bilda”, Paul Ronzheimer. Dodał, że spekulacje o 150 rakietach wynikają z nadinterpretacji wypowiedzi Merza.

Równocześnie władze USA odmówiły potwierdzenia, jakoby Waszyngton zniósł ograniczenia dla Ukrainy w zakresie użycia amerykańskiego uzbrojenia dalekiego zasięgu. „Nie zamierzam tego komentować. Nie, nie mogę tego potwierdzić”, powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu Tammy Bruce.

Tymczasem niemieckie źródła nie wykluczają, że szkolenie Ukraińców z obsługi systemu Taurus już trwa, jako część strategii „kontrolowanej niepewności”. Nieoficjalnie mówi się, że rakiety mogą już być na Ukrainie, a Kijów czeka jedynie na polityczny sygnał do ich użycia.

Jest pozwolenie, ale czy są zasoby?

Problemem pozostaje jednak dostępność uzbrojenia. ATACMS-y od USA i SCALP-y od Francji już się wyczerpały lub ich liczba jest mocno ograniczona. Od miesięcy nie widzieliśmy uderzeń tymi rakietami. Zachód dał Ukrainie zgodę na ataki, ale niekoniecznie wystarczająco dużo rakiet, by te ataki realnie przeprowadzać.

Na tym tle niemieckie Taurusy jawią się jako ostatnia realna nadzieja na utrzymanie presji ogniowej w głębi Rosji. Jeśli Berlin rzeczywiście przekaże 150 rakiet, Ukraina może nimi dysponować przez kolejne kilka miesięcy – w zależności od intensywności użycia.

Jak zauważył Merz: „Teraz musimy zrobić wszystko, by zapewnić Ukrainie odpowiednie środki do obrony – również rakiety dalekiego zasięgu”.

Drony nie wystarczą

Zdesperowana Ukraina w ostatnich dniach wypuściła w stronę Rosji około 1000 dronów dalekiego zasięgu. Choć skala ataków robi wrażenie, efektywność tych uderzeń pozostaje ograniczona. Rosyjska obrona powietrzna nauczyła się radzić sobie z falami tanich bezzałogowców. Rakiety, takie jak Taurus, mają być odpowiedzią na ten problem, precyzyjne, trudniejsze do zestrzelenia i znacznie bardziej niszczące.

ikona lupy />
Ukraińskie drony zaatakowały kluczową rosyjską fabrykę / shutterstock

Nowa faza konfliktu?

Eksperci ostrzegają jednak, że same Taurusy nie odmienią losów wojny. Rosyjskie systemy obrony powietrznej już miały okazję nauczyć się, jak radzić sobie z podobnymi rakietami – Storm Shadow czy SCALP-EG. Zatem choć uderzenia mogą być dotkliwe, nie będą ani zaskoczeniem, ani rewolucją.

Pytanie, czy za słowami kanclerza Merza pójdą konkretne dostawy, czy też jego deklaracje to jedynie polityczny manewr, mający na celu wywarcie presji na innych sojuszników. Jedno jest pewne: Ukraina właśnie dostała zielone światło na uderzenia dalekiego zasięgu. Teraz wszystko zależy od tego, czym te uderzenia zostaną wykonane. Nie wiemy też jak odpowie Rosja na taki atak niemieckimi rakietami. Po ostatnim zniesieniu ograniczeń w używaniu ATACAMS na terenie Rosji, Rosja widowiskowo użyła rakiety Oreshnik przeciw fabryce w mieście Dniepr.