Kiedy udało się wreszcie polikwidować zatory wywołane szokiem pandemii oraz lockdownami i gdy tylko aktorzy światowego handlu zdołali się przyzwyczaić do najazdu Rosji na Ukrainę, wtedy znów coś się popsuło – jesienią ub.r. konflikt izraelsko-palestyński zamienił się w wojnę. Reperkusje nastąpiły oczywiście w całym regionie. I tak np. w Jemenie uaktywnił się ruch Huti. Ta szyicka, proirańska, antyamerykańska oraz antyżydowska partyzantka zaczęła ofensywę na Morzu Czerwonym. Polegała ona na atakach na statki przewożące towary przez Kanał Sueski. W rezultacie armatorzy zaczęli przekierowywać fracht na inne trasy, głównie na „objazd” wokół Przylądka Dobrej Nadziei. Czyli – bagatela – 3,5 tys. mil morskich (6,4 tys. km) dalej niż via Suez. Wydłużyło to czas dostaw o dwa tygodnie.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU MAGAZYNU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ »