Premier Wielkiej Brytanii Theresa May mówiła w belgijskiej stolicy, że osobiście żałuje, że musi dojść do krótkiego przedłużenia brexitu, ale dałoby to parlamentowi czas na podjęcie decyzji ws. poparcia wynegocjowanej przez nią umowy.

Jak przekonywała, teraz najważniejsze jest wykonanie decyzji wynikającej z głosowania Brytyjczyków w referendum w 2016 roku. "Musimy się z tego wywiązać, jesteśmy prawie trzy lata od głosowania. Teraz jest czas dla parlamentu, żeby zdecydować. Krótkie przedłużenie (brexitu - PAP) daje możliwość opuszczenia UE i wykonania woli wynikającej z referendum" - oświadczyła May.

Szefowie państw i rządów jednogłośnie mówili, że nie może być mowy o zmianie wynegocjowanej umowy. "Porozumienie zostało bardzo dobrze wynegocjowane, więc nasza przestrzeń manewru jest ograniczona" - powiedziała kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Zarówno ona, jak i prezydent Francji Emmanuel Macron, a także inni przywódcy wskazywali, że warunkiem przedłużenia powinno być przegłosowanie przez Izbę Gmin umowy o wyjściu. Nikt też nie wyklucza dalej twardego brexitu.

Reklama

"Jedną z opcji jest to, że porozumienie o wyjściu i wyjaśnienia uzgodnione w Strasburgu, które jak myślę, są bardzo dobre, uzyskają większość w brytyjskim parlamencie. Ale musimy także przygotować się na możliwość, że tak się nie stanie, i wtedy zdecydujemy, co zrobić w takiej sytuacji" - mówiła Merkel, dodając, że jest bardzo niewielka przestrzeń na zmianę wynegocjowanych porozumień.

Macron stawiał sprawę jeszcze jaśniej, wskazując, że unijna "27" może zgodzić się na krótkie przedłużenie brexitu tylko w przypadku pozytywnego głosowania Izby Gmin nad umową o wyjściu.

"Możemy dyskutować i zgodzić się na przedłużenie, jeśli będzie ono techniczne i tylko w przypadku głosowania na +tak+ w sprawie porozumienia, które negocjowaliśmy dwa lata. W przypadku głosowania na +nie+ będzie to na pewno prowadziło wszystkich do bezumownego wyjścia" - ostrzegł.

Dłuższe wydłużanie procesu wyjścia mogłoby tworzyć problemy prawne dla UE. Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite powiedziała, że przedłużenie brexitu do czerwca oznaczałoby, że Wielka Brytania musiałaby zorganizować wybory do Parlamentu Europejskiego. Wybory do PE odbędą się w UE w dniach 23-26 maja, tymczasem May proponuje przedłużenie wychodzenia do końca czerwca.

Premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że będzie namawiał innych przywódców, by dać Wielkiej Brytanii szanse i przedłużyć brexit o 2-3 miesiące. Sprzeciwił się przy tym stawianiu jakichkolwiek warunków Londynowi.

"Myślę, że warto kompromisowo dać parę miesięcy naszym przyjaciołom na wyjście z UE - powiedział dziennikarzom. - Będę również przestrzegał przed tymi ryzykownymi apelami, które bardzo mocno skracają termin do 29 marca, to już praktycznie za tydzień, a więc tworzą sytuację ogromnej presji, stawiając pod ścianą Wielką Brytanię".

Premier May w środę we wniosku do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska poprosiła o wydłużenie procesu wyjścia swego kraju z UE do 30 czerwca. W wydanym oświadczeniu Tusk ocenił, że krótkie opóźnienie brexitu jest możliwe pod warunkiem, że Izba Gmin zaaprobuje wynegocjowane przez rząd porozumienie z UE. Głosowanie to ma się odbyć w przyszłym tygodniu.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)