Trump wcale nie stracił cierpliwości do Putina

Choć niektórzy uznawali ostatnie wypowiedzi Trumpa za „sygnał, że może tracić cierpliwość do rosyjskiego przywódcy”, to w czwartek, na niedługo przed przyjęciem w Białym Domu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, przywódca USA rozmawiał ponad dwie godziny telefonicznie z Władimirem Putinem - odnotowuje „Die Zeit”.

„Bezpośredni rezultat” tej rozmowy, to umówienie wspólnego spotkania przywódców USA i Rosji w Budapeszcie, a „pośredni - pogrzebanie nadziei Ukraińców, że Trump rzeczywiście straci cierpliwość do Putina”.

„Po tej rozmowie telefonicznej trudno się bowiem spodziewać, że prezydent Wołodymyr Zełenski opuści w piątek Waszyngton z obietnicą dostawy pocisków manewrujących Tomahawk” - ocenia „Die Zeit”.

Ukraińcy byli całkowicie zaskoczeni ogłoszeniem szczytu

Korespondentka tygodnika pisze z Waszyngtonu, że Ukraińcy „byli całkowicie zaskoczeni ogłoszeniem szczytu (Trump-Putin)”. A to „kolejny raz pokazuje, jak bardzo rząd USA nie postrzega władz w Kijowie jako równorzędnego partnera negocjacyjnego”.

Również Europejczycy mogą czuć się urażeni, że to akurat najbardziej niesforne państwo UE zostało wybrane na miejsce spotkania, a pozostałe kraje znów nie zostały włączone w proces” - dodaje.

„Die Zeit” przypomina, że w maju Węgry zdecydowały się nie uznawać dłużej Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK). Formalnie wyjście nastąpi jednak dopiero w połowie 2026 roku. Premier Viktor Orban głosił, że rosyjski prezydent będzie mógł przyjechać na Węgry, co „pokazuje, jak mało ceni sobie formaty wielostronne”.

Tomahawki dla Ukrainy to wielki blef Trumpa?

Niemiecka gazeta zauważa, że dotąd oczekiwano, że Zełenski w Waszyngtonie będzie naciskał na Trumpa na dostawy Tomahawków. „Czy więc (mówienie o Tomahawkach), to był tylko wielki blef Trumpa, mający nakłonić Putina do rozmów pokojowych? To możliwe” - dodaje.

Zastrzega równocześnie: „możliwe także, że rosyjski prezydent po raz kolejny pokazał to, w czym jest najlepszy - manipulowaniu Trumpem tak, by ten zrezygnował z ostrzejszego kursu”.

Taką sytuację w ocenie „Die Zeit” „można było obserwować kilka miesięcy temu”, gdy Kongres „nalegał na przyjęcie ustawy zaostrzającej sankcje”, a „Trump początkowo wydawał się temu przychylny”.

Wtedy zorganizowano szczyt na Alasce, który nie przyniósł żadnych konkretnych rezultatów, poza tym że Trump mógł poczuć się główną postacią wydarzeń. Rosja tymczasem mogła bez przeszkód kontynuować swój brutalny atak. A zapowiadane sankcje wciąż nie zostały wprowadzone” - pisze „Die Zeit”.

Artykuł kończy się konstatacją, że Putin nie kończy wojny, bo „wciąż tak naprawdę nikt go do tego nie zmusza”.

Z Berlina Mateusz Obremski