Wojna w Ukrainie trwa już trzeci rok i szeregi żołnierzy po obu stronach konfliktu szybko topnieją. Straty po stronie Rosji pozostaje owiana tajemnicą, jednak szacunki mówią, że liczba ofiar śmiertelnych wśród rosyjskich żołnierzy jest wysoka.
Szacuje się, że od inwazji na Ukrainę armia agresora straciła 87 proc. żołnierzy lądowych w czynnej służbie, którymi dysponowała przed rozpoczęciem inwazji, oraz dwie trzecie czołgów sprzed inwazji – dowiedział się CNN od osoby, która zna treść odtajnionej oceny wywiadu USA przedstawionej Kongresowi w grudniu ubiegłego roku.
22 tys. dol. na zachętę i inne „benefity”
Jak wynika z wtorkowego oświadczenia, burmistrz Moskwy Siergiej Sobianin wprowadził jednorazową premię za podpisanie umowy w wysokości 1,9 mln rubli (około 22 000 dolarów) dla mieszkańców stolicy Rosji, którzy wstąpią do wojska – podał CNN.
W oświadczeniu podano także, że każdy, kto skorzysta z tej oferty, w pierwszym roku służby zarobi aż 5,2 miliona rubli (59 600 dolarów). Ponadto rekruci, którzy teraz podpiszą akces do armii i przyłączenia się do walki w Ukrainie, mogą także otrzymać jednorazowe świadczenia pieniężne w wysokości około 5 690–11 390 dolarów, w zależności rodzaju obrażeń poniesionych w walce. Rodzina żołnierza poległego w akcji może otrzymać kwotę 34 150 dolarów.
Wielonarodowa armia Rosji
W miarę jak rośnie liczba ofiar śmiertelnych, Kreml rozgląda się wszędzie w poszukiwaniu bojowników, których można wysłać na front i rekrutuje personel poza swoimi granicami.
CNN dowiedział się od Nepalskiego żołnierza, że wśród osób szkolonych w rosyjskich ośrodkach szkoleniowych dla zagranicznych bojowników, oprócz Nepalczyków byli też rekruci z Afganistanu, Indii, Konga i Egiptu. Z 15 tys. Nepalczyków zwerbowanych do walki z Ukraińcami, wielu zamiast wypłaty dostało trumny, lub pozostaje zaginiona i prawdopodobnie nie żyje.