"Mieszkańcy Mariupola są zmuszeni dosłownie walczyć o żywność z (rosyjskiej) pomocy humanitarnej, ponieważ nie jest ona dostępna w żaden inny sposób. (...) Gdy już ktoś dobiegnie i znajdzie się wśród pierwszych 300 osób, to później trzymają taką osobę w upale jak zwierzę w zagrodzie, bez wody. Następnie jeśli masz szczęście, otrzymujesz słabej jakości jedzenie, które bez lodówki szybko się psuje" - relacjonował Andriuszczenko (https://t.me/andriyshTime/1341).

"Minie dzień lub dwa i musisz znowu biegać po tym samym kręgu piekła" - dodał doradca mera.

W poniedziałek Andriuszczenko poinformował, że w kolejkach po żywność w Mariupolu ustawia się codziennie około 1,5-2 tys. osób, które przez sześć godzin czekają na około 400 zestawów. Rosyjska racja żywnościowa składa się z paczek makaronu, kilku soków, konserw i płatków.

Reklama

"Co godzinę do dziesięciu osób potrzebuje hospitalizacji z powodu omdlenia" - zaalarmował samorządowiec.

Wcześniej w środę doradca mera zwrócił uwagę na fatalną jakość usług medycznych w zniszczonym mieście - opublikował na Telegramie listę personelu mariupolskiego szpitala, z której wynika, że pięciu lekarzy różnych specjalności przypada na około 70 tys. mieszkańców. "Przy takim stanie opieki zdrowotnej każda drobna choroba zakaźna zmienia się w śmiertelną epidemię" - ocenił Andriuszczenko.